Wspólnota mieszkaniowa uznała, że lokatorzy… śmierdzą
72-letnia pani Lila i jej 40-letni syn Jakub mieszkają na nowoczesnym osiedlu w podwarszawskim Piasecznie. Są schorowani, niepełnosprawni, nie mają długów i nałogów, ale grozi im licytacja mieszkania. Wspólnota mieszkaniowa uznała bowiem, że… śmierdzą.
Pani Lila i jej syn są osobami niepełnosprawnymi. Mieszkają w Piasecznie w lokalu użyczonym przez kuzynkę. Pan Jakub zmaga się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Pani Lila ma nadciśnienie, cukrzycę i problemy z kręgosłupem. Jednak to nie walka z chorobą jest ich największym problemem. Część sąsiadów twierdzi, że… śmierdzą.
- Mój problem polega na tym, że po zrobieniu kilometra strasznie się pocę. Ja muszę zaangażować całe ciało, żeby gdzieś dojść czy przynieść zakupy. Biorę tabletki antypotowe, żeby nikt nie poczuł się urażony – opowiada Jakub Buszko.
Z sześciorgiem dzieci w dwóch pokojach. Chcą powiększyć dom
Smród ma wydostawać się z mieszkania i utrudniać życie sąsiadom. Pani Lila i pan Jakub usłyszeli, że w ich lokalu są insekty. I choć tych rewelacji nie udało się potwierdzić, ich problemy wcale się nie skończyły.
- Współmieszkańcy, współwłaściciele skarżyli się na fetor, różne zapachy wydalające się z tego mieszkania i myśmy poprosili panią o spotkanie. Próbowaliśmy tę sprawę wyjaśnić. Wszystko działo się z inicjatywy zarządu – opowiada Leszek Abratowski, zarządca nieruchomości.
- Można sprzątnąć kurz, umyć okna, a w lokalu dalej śmierdzi. I korytarzem przejść nie można. O to chodzi – mówi Krystyna Krawiecka, administrator wspólnoty mieszkaniowej.
Radość na Święta. Ciężko poparzony Karol ze wsparciem widzów i Fundacji Polsat
- Podpisaliśmy taką umowę, że się będę mył, że będziemy czyścić mieszkanie. Tutaj przychodzi co czwartek pani Renata, by posprzątać - tłumaczy Jakub Buszko.
- Pani Liliana stara się, żeby w mieszkaniu było czysto. Słyszałam te zarzuty innych lokatorów i bardzo się im dziwię. Bo tu żadnych awantur, bójek, pijaństwa nie ma, a sąsiedzi oskarżają ich, że jest brudno, śmierdzi, jak przechodzą obok ich mieszkania. To jest po prostu nieprawda. Ja przychodzę w ciągu miesiąca cztery razy i żadnego smrodu nie czuję – ocenia pani Renata, opiekunka z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej.
To opinia MOPS-u z Piaseczna:
„Ośrodkowi nie są znane przyczyny dotyczące zgłaszanych uwag przez mieszkańców wspólnoty. Ośrodek nasz z taką sytuacją spotyka się po raz pierwszy. Zawsze wspólnoty starają się pomagać osobom potrzebującym.”
Żyją w ścisku, gmina odmawia im pustego mieszkania obok
Pani Lila i pan Jakub utrzymują się z niewielkiej renty i emerytury. Nie mają żadnych zaległości w opłatach. Jednak według części mieszkańców „wykraczają przeciwko porządkowi domowemu, a ich niewłaściwe zachowanie czyni korzystanie z innych lokali i z nieruchomości wspólnych uciążliwym”. Z tego powodu podpisali się pod wnioskiem o zlicytowanie zajmowanego przez niepełnosprawnych lokalu.
To fragment rozmowy z mieszkańcem bloku:
- To chyba nie jest ich mieszkanie, nie?
- To jest mieszkanie ich rodziny.
- Z tego, co słyszałem, to tam bardzo brzydko pachnie…
- Ale słyszał pan czy pan się przekonał o tym?
- Nie, nie , ja do tych państwa nie chodzę. Nie mieszkam tam.
- Podpisywaliście się państwo pod takim wnioskiem?
- Oni są atakowani w sposób, który ciężko sobie wyobrazić. Lila posadziła kwiatki na tarasie, które uschły, gdy była w szpitalu. Dostałam wówczas telefon z administracji, żebym uprzątnęła taras, bo on jest nieestetyczny – opowiada Karolina Kowalska-Staśkiewicz, właścicielka lokalu i kuzynka pana Jakuba.
Uchwała przyjęta przez zarząd wspólnoty mieszkaniowej uprawomocni się za kilka tygodni. Jeśli pani Lila i pan Jakub nie sprostają oczekiwaniom sąsiadów, lokal ich kuzynki może zostać zlicytowany, a oni mogą stracić dach nad głową.
Zima z koronawirusem. Południe Polski liczy straty
- Ustawa o własności lokali daje możliwość wspólnocie, by zlicytować lokal kogoś, kto narusza porządek domowy. Tego typu zapis powinien być wykorzystywany tylko wtedy, gdy nie ma innego wyboru. W tym przypadku, gdy są to osoby, które nie wadzą nikomu, są w trudnej sytuacji materialnej, życiowej, to nie należałoby się w taki sposób nad nimi pastwić – uważa Jakub Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów.
- Nie wiem, co będzie dalej. Najczarniejszy scenariusz, to taki, że po prostu zamieszkamy gdzieś pod mostem. I mama pewnie po jakimś czasie nie wytrzyma – podsumowuje Jakub Buszko.