Bój o trzy miliony odszkodowania. W szpitalu w Poznaniu stracił żonę i dziecko
Przemysław Kardasz 12 lat temu stracił żonę i nowo narodzone dziecko. Sąd uznał lekarza winnym zaniedbań, dlatego mężczyzna wraz z córką wystąpił o odszkodowanie i zadośćuczynienie za śmierć bliskich. W sumie żądają 3 mln zł. Jak mówi pan Przemysław, w sprawie od kilku lat niewiele się dzieje.
Przemysław i Lucyna Kardaszowie byli małżeństwem od 1997 roku. Razem wychowywali córkę. Czekali na narodziny drugiego dziecka. Dwa tygodnie przed planowanym terminem porodu kobieta trafiła na obserwację do szpitala klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. 30 października 2009 roku rozpoczął się dramat, z którym do dziś mierzy się cała rodzina.
- O godzinie gdzieś 7 - 7.30 rano dostałem sms-a, że jest na porodówce. Koło godziny 16 – 17 pomyślałem, że coś jest nie tak. Gdy zadzwoniłem, powiedzieli, że mam przyjechać. Na miejscu dowiedziałem się, że żona jest na OIOM-ie, nogi mi się miękkie zrobiły. Gdy wpuścili mnie i spojrzałem na żonę, wiedziałem, że już nie żyje – wspomina Przemysław Kardasz.
Dyspozytorka nie wysłała karetki. Mężczyzna zmarł
Pani Lucyna zmarła w dniu porodu. Pękła macica i kobieta się wykrwawiła. Noworodek zachłysnął się krwią i zmarł po dwóch dniach. Na mężczyznę spadł ciężar opieki nad 11-letnią wówczas córką.
- Widzę, jak on reaguje dzisiaj, jak się tym stresuje, jak mu się trzęsą ręce, jak ma łzy w oczach, to nie jest udawane. Tego przez dwanaście lat nie da się udawać – mówi adwokat Katarzyna Golusińska.
Pan Przemysław niedługo po tragedii złożył sprawę do prokuratury. Ruszyła sprawa karna i po siedmiu latach zapadł wyrok. Lekarz odbierający poród został skazany na dziesięć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i dostał roczny zakaz wykonywania zawodu. W 2016 roku rozpoczęła się batalia o odszkodowanie i zadośćuczynienie od szpitala.
Ze sparaliżowaną żoną w mieszkaniu bez wody i toalety
- W imieniu córki walczyłem o odszkodowanie za śmierć mamy i siostry, a w swoim imieniu walczyłem za śmierć żony i dziecka. Łącznie o trzy miliony złotych. Minęło pięć lat i jest cisza, przeciągnie tematu – uważa pan Przemysław.
- Sprawa dotyczy błędu medycznego. Sąd jest zmuszony jest zasięgać opinii medyków i to zwykle nie jednej specjalizacji, a kilku. Wydawanie tych opinii bardzo długo trwa i z tego względu to się tak długo toczy – tłumaczy Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Poznaniu.
- Sąd cywilny postanowił ponownie zwrócić się do biegłych o wydanie opinii pomimo tego, że te opinie już są w postępowaniu karnym i one stwierdzają zawinienie lekarza – zwraca uwagę Katarzyna Golusińska, adwokat pana Przemysława.
Grzyb, wilgoć i chłód w mieszkaniu. Emeryci proszą o zamianę lokalu
- Wszystko jest udokumentowane, byli biegli, jedni, drudzy, trzeci… Ile tych jeszcze ludzi ma to badać – pyta Artur Kardasz, brat pana Przemysława.
Zwróciliśmy się do szpitala z prośbą o komentarz. Otrzymaliśmy maila, w którym czytamy m.in.:
„Kwestie ewentualnej odpowiedzialności zarówno przedmiotowej, jak i jej potencjalnej wysokości są przedmiotem sporu i podlegają rozstrzygnięciu przez Sąd. Jednocześnie, dla dobra sprawy, Szpital nie będzie ujawniać szczegółów toczącego się procesu do momentu jego prawomocnego zakończenia.”
- Dopóki mój klient nie zakończy tego postępowania prawomocnie, on nie upora się z tą żałobą. To jest etap w życiu, który przez to postępowanie nadal nie jest do końca zamknięty Pomimo upływu dwunastu lat – zauważa adwokat Katarzyna Golusińska.