Ze sparaliżowaną żoną w mieszkaniu bez wody i toalety

Życie pani Magdaleny i pana Mariusza z Lublina legło w gruzach rok temu, kiedy w głowie kobiety pękł tętniak, paraliżując ją. Rodzina chciała ubezwłasnowolnić chorą i umieścić z placówce, ale pan Mariusz powiedział: nie. Poślubił wybrankę i poświęcił życie opiece nad nią. Niestety, para żyje w fatalnych warunkach, w mieszkaniu bez bieżącej wody i toalety, a innego mieszkania jej odmówiono.

Państwo Magdalena i Mariusz Dalczyńscy z Lublina żyją ze sobą od prawie 20 lat. Ich świat zawalił się, kiedy ponad rok temu 43-letnia kobieta doznała paraliżu. Jej mąż doskonale pamięta ten tragiczny dzień.   

Ucieka od męża. Prosi o nowe mieszkanie dla siebie i córki

- Nic ją nie bolało, poszła do swojej roboty, ja do swojej i szefowa zadzwoniła, że dostała udaru. Okazało się, że tętniak w głowie pękł. Rok była w szpitalu, lekarze nie dawali jej żadnej szansy, że przeżyje – mówi Mariusz Dalczyński, mąż pani Magdy.

Pani Magdalena po pobycie w szpitalu trafiła do zakładu opiekuńczo-leczniczego. Pan Mariusz bardzo chciał się opiekować partnerką, lecz wówczas, w świetle prawa, był dla niej obcą osobą. Postanowił to zmienić.

- Ja jej się oświadczałem z siedem razy! W końcu, gdy była w zakładzie opiekuńczo-leczniczym, powiedziała, że tak. Pokazała kciuk go góry i główką kiwnęła. Zadzwoniłem do Urzędu Stanu Cywilnego, umówiłem się z panią i przyjechała do domu. Wziąłem Magdę na przepustkę i wzięliśmy ślub – mówi Mariusz Dalczyński.

Wyremontowała mieszkanie i musiała je opuścić. Urzędnicy wprowadzili tam nową rodzinę

Pani Magdalena chciała jak najszybciej wrócić do domu. Ale jej dwudziestojednoletni syn z poprzedniego związku chciał ją ubezwłasnowolnić i wbrew jej woli zostawić w zakładzie opiekuńczym.

- Zrobili z niej głupią, że nic nie rozumie i nic z tego, bo w głowie tętniak pękł. Pani doktor pomogła mi  i wezwała psycholog do szpitala. Ta stwierdziła, że ona wszystko rozumie, bo napisała, że chce do domu, że najlepiej w domu – opowiada pan Mariusz.

Chociaż dom, w tym przypadku, to za dużo powiedziane. Niestety, państwo Dalczyńscy nie mają pieniędzy na remont nieruchomości.

- To lokal, który lata nie był remontowany, tak że jest w bardzo złym stanie technicznym, nie ma tam dopływu bieżącej wody. Jest hydrant po prostu dostępny przy posesji. Nie ma kanalizacji, nie ma łazienki – tłumaczy Magdalena Suduł z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.

Urzędniczka przyznaje, że w takich warunkach bardzo trudno zapewnić właściwą opiekę osobie z porażeniem czterokończynowym, ale „stara się to uczynić mąż pani Magdaleny, który przeszedł specjalistyczne kursy”.

Buraki jak znaki zapytania trafią do sklepów. Pomogła Interwencja

- Żona nic nie jest w stanie zrobić. Trzeba i po pampersy, i karmić, i przerzucać z boku na bok, zmieniać pozycję, tak że żona tylko prawą ręką, dzięki Bogu, rusza no i zaczyna nogami już ruszać. Ale to dopiero zaczyna. Syn jej nie pomaga. Nawet wody nie kupi, ani kaszki, no nic. Tylko jej brat ze swoją dziewczyną, oni we dwoje od początku nam pomagali – przyznaje pan Mariusz.

- Jeździmy, jak trzeba, finansowo pomagamy, jak kaszki trzeba kupić Madzi, to my kupujemy – mówi Marcin Woś, brat pani Magdaleny

- Na same leki idzie mi w granicach 700 - 800 złotych miesięcznie, plus pampersy, plus kaszki, bo ona kaszki dla dzieci je – dodaje pan Mariusz.

Mężczyzna nie pracuje, całymi dniami opiekuje się chorą żoną. Na ich miesięczny dochód składa się zasiłek opiekuńczy oraz dodatek z ZUS-u, łącznie niecałe 2,5 tysiąca złotych. Nie stać ich na wynajem mieszkania. Jeszcze przed wypadkiem złożyli podanie o lokal komunalny. Bezskutecznie.

Auta przepadły w komisie w Warszawie. Rzesza poszkodowanych

- Z uwagi na fakt, że zainteresowana była współwłaścicielką nieruchomości, otrzymała informację, że może zaspokoić swoje potrzeby mieszkaniowe we własnym zakresie – informuje Ewa Lipińska z Wydziału Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta Lublina.

- Warunki techniczne tego lokalu rzeczywiście mogą potencjalnie stanowić zagrożenie dla osoby niepełnosprawnej. Mam informacje, że ten lokal nadaje się do rozbiórki – przyznaje Magdalena Suduł z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie.

Obecnie jedyna możliwość dla państwa Dalczyńskich to złożenie podania o lokal do remontu. Ich los jest teraz w rękach urzędników. Pani Magdalena nie jest w stanie mówić, komunikuje się z otoczeniem pisząc pojedyncze słowa na kartce. Zadaliśmy jej jedno pytanie: o czym marzy, oczywiście oprócz zdrowia. Napisała jedno słowo: mieszkanie.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX