Miał się opiekować ich dziećmi. Jedno z nich skrzywdził
Katarzyna i Grzegorz Zawałowie wychowują pięcioro dzieci. Gdy poszli do pracy, w opiece nad dziećmi pomagała sąsiadka i jej mąż. Pod koniec 2015 roku Józef M. skrzywdził córkę państwa Zawałów, wykorzystując ją seksualnie. Został skazany, zabroniono mu także przez trzy lata zbliżać się do rodziny. Ten okres już minął, a rodzina czuje obawę przed mieszkającym dwieście metrów dalej sąsiadem.
31-letnia Katarzyna i 34-letni Grzegorz Zawałowie mieszkają w niewielkiej wsi na Dolnym Śląsku. Oboje nie mieli łatwego życia, ale teraz robią wszystko, by wychować pięcioro dzieci. Rodzina mieszka skromnie na trzydziestu metrach kwadratowych, w dawnym budynku PGR-u. Od niedawna jest tam łazienka, ale poza przestrzenią w lokalu brakuje tez ciepłej wody.
- Dwójka chłopców ma orzeczony stopień niepełnosprawności. Również pani Kasia, ich mama ma orzeczenie o stopniu niepełnosprawności. Nie są to niepełnosprawności ruchowe - mówi Mirosław Noga, prezes Stowarzyszenia Na Rzecz Rozwoju Wsi Łuczyna.
- Rodzice śpią w kuchni, na sofie. My śpimy na łóżkach piętrowych w pokoju. Najtrudniejsze jest to, że nie ma tu miejsca i prywatności - opowiada Michał, syn państwa Zawałów.
- Nie dowierzałem, że w takich warunkach można żyć. Tam nie ma patologii, tam nie ma alkoholizmu. Tam nie ma żadnych przeciwskazań, by normalnie żyć - mówi Mirosław Noga.
Rodzina próbowała znaleźć stancję. Niestety skromny budżet im na to nie pozwolił. Dlatego w 2015 roku pani Katarzyna też poszła do pracy. Zdarzało się, że pod nieobecność rodziców z dziećmi zostawała sąsiadka i jej mąż – 57-letni wówczas Józef M. Dzieci traktowały go jak rodzinę, dopóki ich nie skrzywdził.
- Przyszedł i powiedział, żebym mu podjechał do sklepu, że on dzieci mi przypilnuje a ja mu podjadę do sklepu. Akurat miałem motor. Mówię: dobra, do sklepu mieliśmy półtora kilometra. Z sąsiadem się znaliśmy. Jak dziadek przychodził do dzieci. Człowiek by się nawet nie spodziewał - mówi pan Grzegorz.
ZOBACZ: Sąsiad blokuje im wykup mieszkania
Józef M. poddał się karze. Jednak po wyjściu z więzienia ponownie zamieszkał w sąsiednim budynku. Niedawno minął trzyletni okres zakazu zbliżania się Józefa M. do rodziny Zawałów, a rodzice drżą o bezpieczeństwo swoich dzieci. Chcą za wszelką ceną wyprowadzić się z Sierakowic. Wspierają ich w tym pani Anna i jej mąż Mirosław.
- Jest to nie do pomyślenia, by tak blisko mieszkać ze sprawcą tego przestępstwa, i narażać rodziców i dzieci na kontakty z tym człowiekiem. Niezależnie od tego jak on się teraz zachowa, to on zostaje w pamięci tej rodziny - mówi Katarzyna Halikowska, psycholog dziecięcy.
- Obawiam się tego najbardziej, że jak dziecko wyjdzie na podwórko, ten pan będzie w obrębie dziecka, dziecko jest też w strachu. Jest czas, że jak dziecko idzie samo na przystanek, nie idą w grupie, to wyprowadzam go na przystanek - mówi Katarzyna Zawała.
- Jako stowarzyszenie możemy przyjmować darowizny w celu potrawy tych warunków. Żeby ta rodzina mogła zakupić jakikolwiek lokal. Może dom do remontu - mówi Mirosław Noga.
Państwo Zawałowie chcieliby wyprowadzić się jak najdalej od sąsiada skazanego za molestowanie. Pani Anna i pan Mirosław liczą, że ich pomoc niebawem przyniesie efekty. Dopiero wtedy rodzina będzie mogła poczuć się bezpiecznie.