Poćwiartowali, upiekli i zjedli mężczyznę? Ruszył proces rzekomych kanibali z Łaska
Ruszył proces rzekomych kanibali z Łaska. Pięciu znajomych miało tam porwać, a później poćwiartować, upiec i… zjeść fragmenty ciała mężczyzny. Nie ustalono, kim miała być ofiara, śledczy nie informują też o żadnych twardych dowodach na popełnienie zbrodni. Jako pierwszy miał o niej opowiedzieć chory na schizofrenię mężczyzna, który wcześniej m.in. twierdził, że widział UFO oraz że jest apostołem.
Łasko – niewielka wieś w województwie zachodniopomorskim. Zdaniem śledczych, swój początek miała tu jedna z najbardziej przerażających zbrodni w historii Polski. Dziewiętnaście lat temu w nieistniejącym już barze spotkać miało się pięciu znajomych z sąsiedniej wsi. Janusz Sz., Robert M., Rafał O., Sylwester B. oraz 36-letni wówczas Zbigniew B.
- Miał problemy z alkoholem, ale nie atakował ludzi, z sąsiadami dobrze żył – opowiada była żona Zbigniewa B.
Według matki mężczyzna miał stwierdzoną schizofrenię i twierdził, że jest „zastępcą Chrystusa, drugi po Bogu”.
- Opowiadał, że UFO widział, a potem na tle religijnym też dużo rzeczy. Na przykład, że jest apostołem Piotrem, że się wybiera do Nieba i mojego męża też zabierze. Pół wioski tu chodziło do niego pić. Mój brat zawsze zmyślał… Gdyby ta historia nie wyszła od mojego brata, to może bym uwierzyła – dodaje Katarzyna Andrzejczak, siostra Zbigniewa B.
Jak zaznacza psychiatra sądowy dr Jerzy Pobocha, „to, że ktoś jest chory na schizofrenię, nie wyklucza, że może być świadkiem. Czyli można mieć schizofrenię, można mieć urojenia, ale równocześnie ten człowiek ma prawidłowe postrzeganie i odtwarzanie zdarzeń”.
Stracili auta w komisie. Wielu poszkodowanych
W styczniu 2017 roku Zbigniew B. nagle zmarł. Niedługo po tym miejscowi policjanci otrzymali w jego sprawie anonimowy donos. Autor napisał w nim, że przed śmiercią Zbigniew B. przyznał mu się do udziału w potwornej zbrodni. Wszystko miało zacząć się od porwania mężczyzny w barze w Łasku latem 2002 roku.
- Pojawił się pomysł pojechania nad jezioro Osiek i tam ten już nieżyjący Zbigniew B. rzucił się ze sporym nożem na ofiarę, poderżnął gardło, że aż niemal odciął głowę. Ktoś miał rzucić pomysł, by zjeść to ciało. Pokroili na kawałki i nadziewali na patyki tak, jak to się robi na ognisku, jak się nadziewa kiełbasę – przytacza relację Zbigniewa B. Jarosław Miłkowski, dziennikarz „Gazety Lubuskiej”.
Fragmenty ciała miały zostać upieczone na ognisku, a reszta zwłok wrzucona do jeziora.
- Ja tego nigdy nie widziałem. Chociaż byśmy go zabili, to nie ma nawet nic o jakimkolwiek zaginięciu jakiegoś człowieka. To co oni szukają? Zatrzymali nas wszystkich w 2017 roku. Ja byłem pod wpływem alkoholu. Oni mnie z kartki coś czytali. Ja mówię: panowie, co wy mi tu czytacie? Ja nie wiem nic na ten temat. Ale tam z tyłu jakiś mnie tam huknął, krzyknął, byłem wypity, więc stwierdziłem: dobra, piszta sobie, co chceta. Siedziałem 19 miesięcy i 21 dni. Zdaniem śledczych zabiliśmy, poporcjowaliśmy i zjedliśmy człowieka – relacjonuje Janusz Sz., jeden z oskarżonych.
Wynajął dom, teraz nie może go odzyskać
Policjanci potraktowali anonimowy donos bardzo poważnie. Latem 2017 roku w pobliskim jeziorze poszukiwano zwłok. Bez skutku. Nie udało się również ustalić, kim miał być zabity mężczyzna. Mimo to, w październiku 2017 roku aresztowano czterech mężczyzn. Do zbrodni przyznał się jedynie Rafał O. Wziął również udział w wizji lokalnej.
W kwietniu zeszłego roku trzech zatrzymanych mężczyzn wyszło na wolność. Prokuratura postawiła im jednak zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Sąsiad Zbigniewa B. wciąż pozostaje w areszcie. Oprócz zabójstwa prokurator oskarża go również o nielegalne posiadanie broni.
- Nie wierzę, że to zrobił. Nie będę rozmawiać. Naprawdę, bardzo mi przykro, nie mogę – mówi matka Roberta M., jednego z oskarżonych.
- Co do konkretnych dowodów, ze względu na możliwość wyłączenia jawności rozprawy, prokuratura nie udziela odpowiedzi – informuje Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Reporter: Zastanawia mnie, jak ocenia pani wasze szanse przed sądem, bo takiej sprawy we współczesnej Polsce chyba jeszcze nie było.
Macugowska-Kyszka: Również nie udzielę odpowiedzi na to pytanie.
Budynek pęka. Mieszkańcy boją się o życie
- Zasada mówi: jeden świadek - żaden świadek. To musi być kilku świadków, żeby uznać, że coś rzeczywiście miało miejsce – komentuje psychiatra sądowy dr Jerzy Pobocha.
Kilka godzin temu przed Sądem Okręgowym w Szczecinie rozpoczął się długo wyczekiwany proces. Swoje zeznania złożą niebawem pierwsi świadkowie. Oskarżeni mężczyźni wciąż utrzymują, że są niewinni. Jeżeli sędzia im nie uwierzy, grozi im dożywocie.
- Nie wiem, czy warto żyć po takich oskarżeniach. Ja jestem niewinny, niech oni mnie przeproszą – mówi Janusz Sz., oskarżony o zabójstwo.