Rodzinny koszmar. Bez szans na większe mieszkanie
Pani Agnieszka z Rycerzewa na Warmii bezskutecznie prosi urzędników o mieszkanie dla siebie i częściowo sparaliżowanego syna. Kobieta mieszka u byłego partnera. Lokal jest niewielki, a łazienka tak mała, że 33-latek nie wjedzie do niej na wózku. Pani Agnieszka myje syna na łóżku.
60-letnia pani Agnieszka Maciura mieszka z byłym partnerem i ich 33-letnim niepełnosprawnym synem panem Markiem. 8 lat temu mężczyzna złamał kręgosłup. Ma porażenie czterokończynowe.
- Poszedłem nad jezioro, skoczyłem z mola i złamałem kręgosłup. Nie mam władzy w nogach, częściowo w rękach, bo palcami nie mogę ruszać, tylko dłonią – opowiada Marek Krawczyk.
Stracili auta w komisie. Wielu poszkodowanych
- Jak się syn położy, to się nie przekręca. Sam też nie usiądzie, a do posadzenia go na wózek używamy maszyny, podnośnika – dodaje Agnieszka Maciura.
Mieszkanie należy do Urzędu Miejskiego w Miłakowie. Pani Agnieszka i pan Marek mieszkają w nim dzięki uprzejmości pana Andrzeja, który jest głównym najemcą i mimo rozstania z kobietą nie wyrzucił ich z domu. Niestety lokal nie jest przystosowany do potrzeb osoby na wózku.
- Warunki są już całkiem do niczego, bo tylko jeden pokoik, bardzo mały. Jest łazienka, ale też bardzo mała. Nie ma mowy, żeby wjechał do niej łazienki. On mówi, że jak w takich warunkach ma żyć, to woli w ośrodku być. Na razie sobie nie wyobrażam, żeby poszedł. Póki mam siły – mówi pani Agnieszka.
- Załatwiam się w pampersy, a mocz do worka, bo jestem zacewnikowany. Jeśli chodzi o kąpiel, to w pokoju rozbieram się do połowy, mama przynosi miskę i mnie myje – przyznaje pan Marek.
Kosztowna znajomość z fryzjerką
Ze względu na syna pan Andrzej zwrócił się do urzędu miasta z prośbą o zamianę mieszkania. Był gotów przeprowadzić się, żeby tylko poprawić warunki synowi.
- Powiedzieli, żebym ja to wyremontował, chcieli mnie wsadzić w taką ruinę, jeszcze gorszą jak to. Bo tam była melina kiedyś – mówi pan Andrzej.
Pani Agnieszka ostatecznie zwróciła się do urzędu miejskiego z prośba o przydział mieszkania dla siebie i syna. Okazało się, że lokal jest. Ten sam, który był proponowany panu Andrzejowi, ale tylko do wykupu i remontu, na co rodziny nie stać. Kosztowałoby to kilkadziesiąt tysięcy złotych.
- Pani Agnieszki chciała dla siebie i syna mieszkanie, gmina Miłakowo nie posiada tylu lokali, żebyśmy mogli sobie nimi w taki sposób dysponować. Proponujemy rozwiązanie, w którym dostaną mieszkanie bez żadnych barier, nie jest ono w idealnym stanie technicznym, natomiast będą mieli większe możliwości remontu niż jako dzierżawcy – tłumaczy Krzysztof Szulborski, burmistrz Miłakowa.
Wyzwiska i awantury. Konflikt w barze w Karpaczu
- Jak tam wszyscy pili, to wiadomo, jak tam może być. Stare piece rozwalone, drzwi dechami zabite, wszystko właściwie do remontu jest. Marek dostaje najniższą rentę, tysiąc zł z groszami, a ja zasiłek pielęgnacyjny na syna. Na życie nam starcza, no ale na remonty trzeba większą sumę – mówi pani Agnieszka.
- Marzę o łazience przystosowanej do moich potrzeb, tak żebym mógł się normalnie wykąpać, żebym mógł normalnie wyjechać na dwór. Czy na takie czasy, to są wielkie marzenia? – zastanawia się pan Marek.