Kurator ostrzega, że odbierze dzieci. Muszą znaleźć mieszkanie
Przez warunki mieszkaniowe małżeństwo z Obrzycka w Wielkopolsce może stracić troje niepełnosprawnych dzieci. Pani Barbara i pan Artur wraz z synami żyją w 14-metrowym pokoju, bez łazienki i toalety. Urzędnicy próbowali pomóc rodzinie, ale na przeszkodzie stoją współdomownicy państwa Garncarków. Jedyną ich nadzieją jest wsparcie od widzów.
42-letnia pani Barbara i 52-letni pan Artur mieszkają w Obrzycku niedaleko Poznania. Państwo Garncarkowie pobrali się 21 lat temu. Pani Barbara była wtedy samotną matką z kilkumiesięcznym synem. Oboje chcieli stworzyć szczęśliwą rodzinę, bo sami nie mieli łatwego dzieciństwa.
Od 20 lat walczy o zaprzeczenie ojcostwa
- Byłam bita przez ojczyma, miałam złą sytuację w domu. Nie mogłam wrócić tam z małym dzieckiem – wspomina Barbara Szczepańska-Garncarek.
- Babcia mnie wychowywała od dziecka, od przedszkola, bo matka się nie interesowała. Byłem lany paskiem – opowiada Artur Garncarek.
Państwo Garncarkowie po ślubie zamieszkali w domu, w którym wychował się pan Artur. Urodziło im się dwoje dzieci. Dziś najstarszy Patryk ma 22 lata, Norbert 18, a najmłodszy Wiktor 12 lat. Chłopcy są niepełnosprawni. Dwóch z nich uczęszcza do szkoły specjalnej.
Rodzina żyje w tragicznych warunkach. Pięć osób mieszka w jednym pokoju, a to zaledwie 14 metrów kwadratowych. Mieszkanie nie ma łazienki ani toalety.
- W takim miejscu, w takim pokoju w pięć osób... Toaleta to jest zwykły toi-toi, a tu trzeba się umyć, skorzystać z niej zimą, a on stoi na dworze. Płakać się chce – mówi Krzysztof Juraszyk pomagający rodzinie.
Rolnicy mają odpowiadać za przejazd kolejowy albo… nie dojadą do pól
- Myjemy się w kuchni w misce – tłumaczy Artur Garncarek.
Urząd gminy w Obrzycku próbował już poprawić koszmarne warunki rodziny. Jednak na przeszkodzie stoją współdomownicy państwa Garncarków. Dom dzielą z matką pana Artura, jego przyrodnim bratem i konkubentem matki.
- Lokal ma nieunormowaną sytuację prawną. Mimo że współwłaścicielem nie jest konkubent matki, to jednak ma tam dużo do powiedzenia. Były problemy z doprowadzeniem wody, zaproponowaliśmy doprowadzenie kanalizacji do tego mieszkania, ale niestety nie ma zgody na przejście przez teren podwórka – opowiada Paweł Mordal z Urzędu Gminy w Obrzycku.
- Nie dość, że są zatarczki ustne, to jeszcze zamykają im zimą komin. Nie dość, że jest zimno, to jeszcze się dymi u nich w domu – mówi pomagający rodzinie Krzysztof Juraszyk.
"Mamy złote śmieci". Szokująca podwyżka za odpady
- Interwencje policji były co pół roku. Dachówki mi podnosili, zalewali mnie – tłumaczy Artur Garncarek.
Druga strona sporu nie zdecydowała się na rozmowę przed kamerą.
Sytuacja rodziny jest bardzo trudna. Jak twierdzą państwo Garncarkowie, jeśli natychmiast nie poprawią warunków mieszkaniowych, mogą stracić dzieci.
- Kurator sądowy poinformował ich, że jeśli nie znajdą mieszkania z łazienką, to dwóch synów trafi do ośrodka, a najmłodszy do domu dziecka – tłumaczy Krzysztof Juraszyk.
- Boję się, żebym ich nie straciła, chodziłam z nimi dziewięć miesięcy pod sercem – mówi Barbara Szczepańska-Garncarek.
Budynek się przechyla, mieszkańcy przerażeni
W gminie jest tylko jeden wolny lokal. Tam byłoby jednak trudno zamieszkać.
- Ten lokal znajduje się osiem kilometrów od miasta, nie ma komunikacji zbiorowej, brak sklepów, a państwo Garncarkowie nie mają nawet prawa jazdy, czyli o samochodzie nie ma co mówić. Tam byliby więc skazani na powolną śmierć – komentuje Krzysztof Juraszyk.
Teraz jedyną szansą jest pomoc ludzi dobrego serca. Jeśli państwo Garncarkowie znajdą na terenie gminy mieszkanie do wynajęcia, urząd gminy obiecał finansowe wsparcie.
Jeżeli chcą Państwo pomóc rodziny, prosimy o kontakt z redakcją 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl