Pożar zabrał wszystko. Sześć rodzin bez dachu nad głową
Ich życie legło w gruzach. Sześć rodzin z Wilczkowa w województwie zachodniopomorskim straciło w pożarze domu dorobek całego życia. Pomoc zaoferowali im okoliczni mieszkańcy, u których mieszkają. Nie ma jednak dnia, by nie myśleli o powrocie do domu. Koszt remontu oszacowano na 500 tys. zł, jak dotąd zebrano jedynie 25 tys. zł.
68-letni Bogdan Folwarski wraz z niepełnosprawną żoną mieszka w Wilczkowie w województwie zachodniopomorskim. Kilka lat temu pani Krystyna doznała udaru mózgu. Wtedy rodziną musiał zaopiekować się jej mąż. W lutym tego roku Folwarskich dotknęło kolejne nieszczęście. Ich dom doszczętnie spłonął, a oni stracili dorobek całego życia.
- Zaczęli gasić mężczyźni. Ja tam jeszcze dwa razy wodę podałam w wiadrze, ale to już nie było sensu. Kazano nam uciekać. Ratowaliśmy się. Jakby to była noc, to nie wiem, co by było – wspomina Krystyna Folwarska.
- Człowiek tylko wyszedł na dwór i patrzył, jak dorobek życia idzie z dymem. Bezradność. Chciałby człowiek coś zrobić, ale nie może. Przez czterdzieści parę lat swoje gniazdo budowałem i w jednej chwili straciłem – dodaje Bogdan Folwarski.
Walka dziadków o 4-letnią Julię. Co zrobi sąd?
W popegeerowskim budynku poza Folwarskimi mieszkało także pięć innych rodzin. W lutym wszyscy – 18 osób – zostali bez dachu nad głową. Bez dobytku oraz bez nadziei na odbudowę strawionych przez ogień mieszkań.
- Syn zdążył tylko sprowadzić psy. Już były kłęby dymu i nie można było przejść. Jeszcze tata wyciągnął butlę z gazem z mieszkania, by się nic więcej nie stało – mówi Marzena Godyba, poszkodowana w pożarze.
- Wstępna przyczyna pożaru to zwarcie instalacji elektrycznej. Są to stare budynki – informuje Małgorzata Janiszewska, sołtys Wilczkowa, która również została poszkodowana w pożarze.
Z pomocą pogorzelcom ruszyli mieszkańcy Wilczkowa i ościennych miejscowości. Zapewnili im m.in. tymczasowe mieszkania.
Internauci wpłacili na Fabianka ponad 14 mln zł. Część pieniędzy na fałszywą zbiórkę
- Jesteśmy na terenie wiosek popegeerowskich. Tu ludziom było, jest i będzie ciężko. Zaangażowała się szkoła, ludzie z okolic zwozili nam ubrania, produkty spożywcze. Jest nas dużo. Przygarnęli nas praktycznie obcy ludzie. Dobrzy, ale obcy. Mieszkamy na stancjach. Jest ciężko, przychodzimy tu codziennie – mówi Małgorzata Janiszewska, sołtys Wilczkowa.
Wsparcie zaoferowali także urzędnicy. Pierwsze tygodnie pomocy pogorzelcom dawały nadzieję na szybką odbudowę budynku. Niestety zbiórka stanęła w miejscu. Lokale nie były ubezpieczone, więc mieszkańcy muszą sami sobie radzić. Szacowany koszt odbudowy dachu i poddasza to blisko pół miliona złotych. Lokatorów z Wilczkowa nie stać na tak duży wydatek.
- Angażujemy się w pomoc. Założyliśmy subkonto przy koncie gminy, gdzie wszyscy możemy udzielać pomocy. My tu w naszej małej ojczyźnie, w Polsce, za granicą, wszyscy mają dostęp do tego konta. Jest ono przeznaczone tylko i wyłącznie na pomoc dla tych pogorzelców. Nasze możliwości są ograniczone. Im dalej od zdarzenia, tym te działania pomocowe są mniejsze – mówi Sławomir Koruc, wójt gminy Brzeżno.
- Koszt jest szacowany na 500 tysięcy zł, a uzbieranych mamy 25 tys. zł. To jest kropla w morzu – przyznaje Małgorzata Janiszewska, sołtys Wilczkowa.
"Mamy złote śmieci". Szokująca podwyżka za odpady
Najpierw budowa poddasza i dachu, potem odbudowa mieszkań. To jedyna gwarancja bezpieczeństwa dla lokatorów. Pogorzelcy nie mogą pogodzić się z okrutnym losem, który dotknął ich rodziny. Tracą nadzieję na remont swojego domu.
Jeżeli chcą Państwo pomóc poszkodowanym, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl.