Deszczówka zalewa podwórka mieszkańców
Po większej ulewie na działki mieszkańców Zielonych Pól w Wawrowie spływa deszczówka z sąsiednich posesji. Wszystko przez to, że budowane tam nowe osiedle domów jest posadowione wyżej niż zakładał pierwotny projekt. Deweloper wprowadził w nim zmiany i przeprowadził je bez zgody i wiedzy nadzoru budowlanego. I - według urzędników - doprowadził do zmiany kierunku spływania wód opadowych. Mimo to, do winy się nie poczuwa.
Ulica Zielone Pola w Wawrowie w województwie lubuskim. Pierwsze domy zaczęły powstawać tu w 2011 roku. Pan Adam Kaczmarek wybudował się jako pierwszy, a na przestrzeni lat powstało całe osiedle. W 2017 roku deweloper zaczął budować kolejne domy, tym razem wielorodzinne. Według projektu, miały być na poziomie działki pana Adama.
- Problem się zaczął tym, że deweloper nie przestrzegał żadnych norm budowlanych. Sąsiedzi z tamtej strony od razu wysyłali pisma do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, że coś się złego dzieje, ponieważ deweloper bardzo wysoko nadsypuje ziemię, podnosi teren - mówi mężczyzna.
Pierwsze pismo do nadzoru budowlanego zostało wysłane w 2017 roku. Ale jak twierdzą mieszkańcy, urzędnicy na budowie pojawili się dopiero po dwóch latach. Wówczas większość budynków była już wybudowana - znacznie wyżej niż zakładał projekt. Przy pierwszej większej ulewie, woda z terenu budowy zaczęła zalewać działki przy ulicy Zielone Pola.
- Wszystkie budynki, wszystkie posesje wzdłuż ulicy Zielone Pola praktycznie rzecz biorąc zostały zalane. I to tak potężnie. Przez moje podwórko płynęła rzeka - opowiada pan Adam.
- Jak deszcz ustąpił, to tutaj był aquapark, wszystkie dzieci się kąpały, na tyle było dużo wody - mówi inny mieszkaniec.
- Właściciel gruntu nie może doprowadzać do tego, że tak zmieni ukształtowanie grunty, że zmieni kierunek spływu wód powierzchniowych. Tam miejscami nawet 1,7 metra jest różnica poziomu gruntu, działka do działki. Cały proces inwestycyjny jest moim zdaniem prowadzony w sposób niewłaściwy. Natomiast nad nim czuwa administracja architektoniczna i nadzór budowlany - przekonuje Paweł Pisarek, wójt gminy Santok.
Reporter: Czy deweloper popełnił na tej budowie błędy?
Piotr Koczwara, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego: Deweloper popełnił błędy, tak. Nie wykonał takich badań, żeby było wiadomo, jaka jest chłonność złoża od wód opadowych. W poziome budynek jest ustawiony właściwie, ale w pionie już niekoniecznie. Niewątpliwie poszkodowani są, ale nie można tych domów rozebrać, ponieważ jest postępowanie naprawcze, w którym się domów nie rozbiera.
- Inspektor mówi tak, że został wprowadzony nowy projekt zamienny. Tak, to prawda. Tyle tylko, że od pierwotnego projektu różni się tylko tym, że zmierzono rzeczywiste poziomy posadowienia parteru w tych budynkach i naniesiono w tym projekcie - mówi pan Adam.
Domów rozebrać się nie da, więc zostaną na takim poziomie, na którym je postawiono. Deweloper zbudował podwyższony cokół ogrodzenia, który ma zatrzymywać wodę. Zdaniem mieszkańców to nie wystarczy, bo ziemia nadsypana na działkach jest wyżej. Problemem jest też droga, która nie ma kanalizacji burzowej i odwodnienia.
- Ja będę tak długo walczył, aż poziom gruntu za moim płotem będzie taki, jaki jest docelowo w projekcie. Czyli równy z moim - mówi jeden z mieszańców.
Mieszkańcy ulicy Zielone Pola burzyć osiedla nie chcą. Ale oczekują, że ziemia za ich płotami zostanie wybrana, a u sąsiadów powstaną tzw. dolne ogrody. Z położonych wyżej domów właściciele schodziliby do nich po schodach.
Reporter: Deweloper się poczuł do jakiejś odpowiedzialności za tę sytuację?
Mieszkańcy: Nie, pisaliśmy, chcieliśmy odszkodowanie za zniszczone trawniki. Odpisał nam, że my musimy mu udowodnić, że to jest z jego winy. My zlikwidowaliśmy szkody ze swoich polis.
- Po przeanalizowaniu przez inspektora zrobiliśmy cokół pod ogrodzenie, robimy wszystkim odwodnienia, gdzie nie robiliśmy wcześniej na żadnym domku - mówi deweloper.
- Jeżeli deweloperowi uda się - mówiąc kolokwialnie - opchnąć te domy nowym właścicielom, to się pozbędzie odpowiedzialności, bo sprawa będzie dotyczyła nowych właścicieli - mówi pan Adam.