Zamiast wykupu domów, rozbiórka. Mieszkańcy w szoku

Przy ulicy Ziołowej w Łodzi mieszczą się wielorodzinne budynki, administrowane przez miasto. Jak twierdzą mieszkańcy - jeszcze w latach 70-tych, za zgodą ówczesnych władz, najemcy dostawili do gotowych budynków tzw. przybudówki, w których urządzili łazienki czy kotłownie. Teraz muszą je zburzyć, bo okazały się samowolą budowlaną. Ta decyzja często oznacza konieczność wyprowadzki. 

- Babcia wprowadziła się w latach 60-tych, także od tego momentu użytkujemy lokal. Użytkowała najpierw babcia, później rodzice męża i teraz my. Babcia otrzymała zgodę na przybudówkę. Chciała żeby wszystko było legalnie. Na potwierdzenie projektu, który był przygotowany otrzymała rachunek. Mamy go do dziś – opowiadała nam Monika Kretschmer.

Gdy lokatorzy zaczęli starać się o wykup mieszkań od miasta, okazało się, że przybudówki to tak naprawdę samowole budowlane. A to utrudnia przejęcie lokali na własność. W podobnej sytuacji jak mieszkańcy ulicy Ziołowej, są też najemcy identycznych budynków, przy sąsiednich ulicach. Na spotkanie z nami przyszli w grupie.

- Dostałem tutaj mieszkanie zastępcze od spółdzielni i jak się sprowadziłem, była już przybudówka, tylko drewniana. Przyszli później panowie, obmierzyli. Doliczyli mi do czynszu i płacę do tej pory – tłumaczył Janusz Antczak.

Nielegalne wyścigi. Przychodzą na nie tłumy

- Jakby pan tam przeszedł ulicą Trawiastą, to widać, że przyjechała koparka i wyburzyła taką przybudówkę, bez pytania – powiedział Tomasz Przegodek.

- W każdym z tych domów ta przybudówka, to jest strategiczne miejsce domu. Albo kotłownia, albo łazienka. I teraz zburz to… Jak masz dalej mieszkać, jeśli zburzysz podstawowe miejsce, bez którego nie da się funkcjonować? – podkreślił Tomasz Grabarczyk.

Pani Katarzyna Ulanicka mieszka w lokalu przy ulicy Ziołowej. Wprowadziła się tu w 2000 roku, gdy przybudówka stała już od wielu lat.

- Była na pierwszej umowie najmu lokalu od miasta jako „przystawka”. W dwóch korektach umów, mam to już jako dwa pokoje – zaznaczyła.O rozbiórkach dowiedziała się przypadkiem.

- Tutaj jak sąsiedzi mieszkali to nikt nie wiedział, że przybudówka ma być rozebrana, bo nadzór budowlany. Nadzór był u nas, oglądał te przybudówki i nie przyszło żadne pismo. Myśleliśmy, że jest okej – opowiadała

Ojczym-pedofil. „Jak pójdzie siedzieć, to nie będzie pieniędzy”

Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, społeczniczka, zajmująca się sprawami mieszkaniowymi w Łodzi uważa, że wydając taką decyzję miasto „pokazuje, że całkowicie lekceważy prawa mieszkańców”.

- Rozmawiałam z mieszkanką, która ma jeden pokój wliczony w umowie, a ten pokój jest tą przybudówką. To nie wiem jak miasto wyobraża sobie działanie prawa, wstecz? Całkowicie lekceważą umowy spisane z mieszkańcami. Przecież nie było aneksów, nie było żadnych, nowych umów. Urząd nie ma prawa ich przepychać z miejsca na miejsce - stwierdziła.

- Te przybudówki byłby zapewne do dzisiaj, gdyby nie to, że mieszkańcy zgłosili się do miasta z chęcią pierwokupu tych lokali. Nikt by o tym nie wiedział. Problemem jest tak naprawdę sprawa finansowa, tylko i wyłącznie. Opłata legalizacyjna z tytułu samowoli budowlanej wynosi 50 tysięcy złotych. No to łatwo sobie policzyć. Miasto nie jest w stanie wydać 50 tys. zł po to, żeby za 15, czy 20 tysięcy te mieszkania odsprzedać – powiedział Bohdan Wielanek, powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego w Łodzi.

Zapytaliśmy biuro prasowe Urzędu Miasta Łodzi o sytuację mieszkańców. Nikt nie zdecydował się na rozmowę przed kamerą. W przesłanym do nas oświadczeniu czytamy, że na ulicach Ziołowej i Podbiałowej inspektor budowlany wydał ponad 20 decyzji rozbiórkowych. Niektórym mieszkańcom, jak pani Katarzyna Ulanicka, miasto proponuje lokale zastępcze.

Zastrzelił rodzinę, jest nieuchwytny. Krewni w szoku

- Po co wyprzedawać teren biedakom, którym przysługuje w większości 70, 80 procent bonifikaty za wykup, skoro wiadomo, ile to miejsce kosztuje dzisiaj. To są tysiące złotych. To jest przykład, to jest strategia, którą zmieniło miasto – uważa Tomasz Grabarczyk, jeden z poszkodowanych mieszkańców.

- To są sprawy odległe, bardzo często z lat 70-tych, nie wiadomo kto tak naprawdę wybudował te przybudówki. W związku z tym, jeżeli nie uda się ustalić takiego inwestora, to powinien zapłacić właściciel. Jeżeli właścicielem jest miasto, to miasto jest zobowiązane do uiszczenia opłaty legalizacyjnej – ocenił prawnik Bartosz Graś.

- Powiem takimi brzydkimi słowami: procedura już cała ruszyła. Maszyna w tym momencie jest w toku. Procedura wygląda w ten sposób, że my nakładamy pewne obowiązki na inwestora, czy właściciela budynku. Jednym z tych obowiązków jest przygotowanie opracowania technicznego.  Jeżeli inwestor, czy właściciel takiej dokumentacji nie doniesie, my nie mamy innego wyjścia. My musimy wydać decyzję nakazującą rozbiórkę – przekazał Bohdan Wielanek, powiatowy inspektorat nadzoru budowlanego w Łodzi.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX