Opiekuje się niepełnosprawnym bratem. Piorun zniszczył im dom
- Sytuacja jest beznadziejna, mieliśmy się wprowadzić w czwartek, a w sobotę przyszła burza i zniszczyła nam dom – mówi Marcin Śmigielski z małej wsi niedaleko Radomska. Po śmierci matki 23-latek poświęcił się opiece nad niepełnosprawnym bratem. Remontował dom, w którym chciał zamieszkać z Michałem, który ma zespół Downa. Niestety, żywioł pokrzyżował plany braci.
Pan Marcin Śmigielski ma 23 lata i już ogromny bagaż doświadczeń za sobą. Najpierw zmarł ojciec pana Marcina, a pod koniec ubiegłego roku matka. Mężczyzna został sam z 19-letnim bratem Michałem.
- Mama wiele razy mówiła, że jak ona nie daj Boże umrze, to trzeba, żebym godną i trwałą opiekę mu stworzył – opowiada pan Marcin.
Opiekunka okradła ich z 80 tys. zł
- Była u nas jesienią, pomogła mu zbierać ziemniaki i tam zachorowała. Mówiła jej żona: idź do lekarza, zrób wyniki, bo będzie źle, ale ona to zbagatelizowała. Sądziła, że jak weźmie proszek, to jej przejdzie. W pandemii była wszystko pozamykane i skończyła jak skończyła, umarła – mówi Stanisław Strączyński, dziadek Marcina i Michała.
- To jest dwóch młodych chłopaków, którzy zostali bardzo skrzywdzeni przez los. Jest to chłopak, mimo swoich młodych lat, bardzo odpowiedzialny. To widać, w domu jak to wszystko robił. Jak starał się żyć, bo spotkało go wiele krzywdy i przykrości, mimo młodych lat – dodaje Wioleta Witkowska, pomaga rodzinie.
Sam w kamienicy. Gdy zarwał się strop, spadł dwa piętra niżej
Pan Marcin postanowił zaopiekować się swoim bratem, by ten nie trafił do ośrodka dla osób niepełnosprawnych. Tak obiecał swojej mamie. Mężczyzna remontował dom rodzinny, w którym mieszkali. Wyremontowane mieszkanie to jeden z warunków, aby mógł stać się opiekunem prawnym brata.
- Dopóki mnie stać i mam siłę, to będę się nim zajmował. Brat wymaga, by go nakarmić, żeby mu zrobić kanapkę, umyć go. On nie umie pisać, czytać, buta zasznurować, ubrać się – wylicza pan Marcin.
- Chłopak, który został ojcem, bo można tak powiedzieć, gdy został opiekunem niepełnosprawnego brata, jakoś po tej tragedii próbował się podnieść i co mógł to robił. Obudował ten dom, włożył bardzo dużo pracy i wysiłku. Był na takiej prostej, żeby się do tego domu wprowadzić – zauważa Wioleta Witkowska, która pomaga rodzinie.
Niestety dwa tygodnie temu marzenia pana Marcina zniszczył piorun, który uderzył w ich dom. Uszkodził część dachu i nową instalację elektryczną.
- Nie jest za wesoło. Pomagamy jak możemy, ja mam tysiąc zł emerytury, żona też. Jesteśmy schorowani, wydatki są duże, ale trzeba dzieci przyjąć. Tak jak i po pogrzebie, gdy przyjęliśmy ich od razu – tłumaczy dziadek Stanisław Strączyński.
Chwalił się jazdą 300 km/h. Dziś jest w areszcie, po zabiciu pieszego
Pan Michał pracuje dorywczo, bo jego młodszy brat wymaga cały czas opieki. Mężczyznę nie stać na kolejny remont. Teraz bracia mieszkają w jednym pokoju u dziadków, ale chcą wrócić do swojego domu. Liczą na pomoc dobrych ludzi.
- On będzie wdzięczny za każdą okazaną pomoc. Jesteśmy tej myśli, że może być tylko lepiej, że już nic gorszego go nie może spotkać, bo spotkało go już bardzo dużo – zaznacza Wioleta Witkowska, która pomaga rodzinie.
- Sam nie jestem w stanie zrobić tego prądu i przeprowadzić remontu dachu, bo państwo ze straży pożarnej stwierdzili, że dach zagraża bezpieczeństwu. Na pierwszym miejscu jest brat, nad nim opieka, żywienie go, ubranie go. Myślę, że kiedyś nadarzy się dobry dzień i coś się uda zrobić. Nie poddaje się, będę walczył do końca, dopóki starczy mi sił – podsumowuje Marcin Śmigielski.
Jeżeli chcą Państwo pomóc braciom, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl