Koszmarny wypadek na cmentarzu. Nagrobek spadł na dziecko

Pięcioletnia Marysia walczy o zdrowie po koszmarnym wypadku na cmentarzu w miejscowości Łopienno koło Gniezna. 6 czerwca przewrócił się na nią około 100-kilogramowy element płyty nagrobnej. Oderwał się ze starego grobowca. Dziecko miało m.in. pękniętą kość czaszki. Do dziś ma problemy m.in. z mówieniem i chodzeniem. Co na to odpowiadający za cmentarz ksiądz?

- Spadł na nią krzyż i uderzył z jednej strony, a ona w efekcie uderzyła główką w pomnik. Marysia leżała pod krzyżem, wyciągnęliśmy ją. Była nieprzytomna. Po czterdziestu minutach pojawił się śmigłowiec, a zaraz za nim karetka. Operacja długo trwała, bo do trzeciej w nocy. Miała uszkodzenie czaszki, wycięto części kości czaszki, miała krwiaki, całe ucho ma zniszczone, zmiażdżone – opowiada mama Beata Lisek.

Dziewczynka mieszka z rodzicami w okolicach Strzelec Opolskich. Na cmentarz przyjechała na grób 16-letniego brata, który z powodu choroby zmarł rok temu. Jest tam pochowany, bo to rodzinne strony rodziców.

Obecnie Marysia przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym w Krakowie, gdzie wraca do zdrowia. Dziewczynką opiekują się pielęgniarki, lekarze oraz rehabilitanci. Cały czas jest z nią mama i starsza o rok siostra. Ich tata musiał zostać na Opolszczyźnie.

- Marysia przyjechała do nas z Poznania, ze szpitala. Była w infekcji układu pokarmowego. Była z wyraźnym niedowładem prawostronnym. Nie chodziła, woziliśmy ją w wózku – tłumaczy Agnieszka Ochocińska z Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej w Krakowie.

 - Jest logopeda, zajęcia zręcznościowe, zajęcia nauki chodzenia, zajęcia postawy. Mamy zapewnione wszystko. Zbieramy dla Marysi na rehabilitację, wczoraj kupiliśmy kask na głowę, żeby miała ochronę na kość, która ma się zrastać – wylicza Beata Lisek.

- Minął miesiąc, na tę chwilę Marysia jest pionizowana, potrafi się poruszać. Ma zaburzenia równowagi wynikając z zaburzeń czucia, uszkodzenia nerwu wzrokowego. Są problemy z mówieniem – dodaje Agnieszka Ochocińska.

Jak się okazuje, proboszcz zarządzający nekropolią jeszcze przed tragedią miał informację o złym stanie starych grobowców. 

- Przed tym wypadkiem zgłaszaliśmy do księdza rozbite nagrobki i obawialiśmy się, że jak się przewróci, to zniszczy pomnik taty. Ksiadz zbagatelizował sytuację – mówi pan Jarosław, który interweniował u duchownego.

Śledczy, którzy od przeszło trzech miesięcy wyjaśniają sprawę wypadku, nie przesłuchali jeszcze wszystkich świadków. Nie powołali też biegłego. Ojciec Marysi odtworzył nam rozmowę nagraną z policjantką. Wynika z niej, że powodem opóźnienia są oszczędności:

Pan Rafał: To jest bardzo ważne, żeby biegły wypowiedział się w tej sprawie.

Policjantka: Poszukiwania nie są proste. Koszty są duże, to nie jest tak, że możemy sobie powołać, bo policja za to płaci. Muszę poszukać najtańszego, który spełnia wymagania. To jeszcze nie jest zrobione. Musi pan czekać, sprawa się pociągnie.  

- W naszej ocenie sprawa ma dwa wątki. Z jeden strony jest to osoba – właściciel grobowca, z drugiej - zarządcy. Spadkobierców nie ma, dlatego śledztwo powinno skupić się na zarządcy – uważa adwokat Bartosz Koszów, pełnomocnik rodziców Marysi.

Dotarliśmy do proboszcza, który zarządza cmentarzem. Ksiądz uważa, że to nie jego parafia jest odpowiedzialna za stan grobowców.    

Dlaczego ksiądz nie dba o groby?

Parafia jest zarządcą, ale za groby odpowiadają osoby, które się nimi opiekują.

Dlaczego ksiądz nie wysłał kościelnego, grabarza, żeby sprawdził stan nagrobków?

Sprawdziliśmy to po.

A czemu nie przed?

Tak nie będziemy rozmawiać...

- Ksiądz powinien dopilnować, bo jak chowaliśmy syna, to zapłaciliśmy za miejsce i haracz: 10 procent od wartości wybudowanego pomnika – komentuje pan Rafał, ojciec Marysi.

- Mamy do czynienia z cmentarzem i sytuacja jest nietypowa. Być może była to wada ukryta podczas budowy nagrobka. To wyjaśni biegły. I dopiero okoliczności będziemy mogli przypisać do konkretnych osób – informuje Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Dopiero po wypadku sprawdzono stan nagrobków. Wiele płyt z nagrobnych pomników na polecenie proboszcza poprzewracano, aby nie stwarzały kolejnego zagrożenia.

- Zupełnie inaczej wygląda, gdy sytuacja dotyczy jednego grobu. Ale w tej sytuacji takich nagrobków było kilkanaście. Zagrażały one bezpieczeństwu – zaznacza adwokat Bartosz Koszów, pełnomocnik rodziców Marysi.

- Smutne i przykre jest to, że ksiądz nie miał odwagi, żeby do nas zadzwonić i zapytać, jak Marysia się czuje – mówi Beata Lisek, mama dziewczynki.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX