Szarpanina i krzyki. Zabrali dziecko do Włoch
32-letnia Eliza Rzun ze Środy Wielkopolskiej od dwóch lat walczy o opiekę nad córką. Sądy trzech instancji zdecydowały, że 6-latka ma zostać wydana ojcu, obywatelowi Włoch. Tydzień temu dziecko zostało przymusowo odebrane matce. Teraz sądowa batalia zaczyna się od nowa, tym razem we Włoszech. Mieszkańcy Środy Wielkopolskiej są oburzeni postępowaniem sądu, kuratorów i policji.
W dramatycznych okolicznościach odbyło się tydzień temu odebranie córki 32-letniej Elizie Rzun ze Środy Wielkopolskiej. Kobieta ponad dwa lata walczyła, by dziecko było przy niej. Decyzją wszystkich instancji polskich sądów Elena została wydana ojcu, obywatelowi Włoch.
Podczas interwencji kuratorek dziewczynka krzyczała, że chce zostać z mamą. Nie zareagowała nawet na torbę prezentów, którą przyniósł jej ojciec.
Zbiera na leczenie dzieci, odwdzięczając się przetworami. Sanepid chce ją ukarać
- Tak nie można robić. Nie z dzieckiem, które tyle przeszło, i które teraz tyle przechodzi. Nie wiem, gdzie jest teraz Elena - mówi pani Eliza.
Jedna z urzędniczek zapewniała, że pani Elizie „nikt dziecka nie zabiera”. „Pani ma wrócić do Włoch i tam uregulować sprawy związane z opieką” - słychać na nagraniu.
- Tutaj doszło do oszustwa. Oszukały małe dziecko - dodała pani Eliza.
Podczas grudniowej próby odbioru Eleny przez ojca doszło do szarpania dzieckiem. Po tym zdarzeniu dziewczynka trafiła na terapię do psychologa, była też po opieką psychiatry.
- Ojciec córki ją wyszarpywał siłowo. Wtedy czynności zostały przerwane, ale ojciec wpadł w taki amok. Szarpał ją mocno i długo, a policja ostatecznie wyprowadziła go z domu. Elena była w tak złym stanie psychicznym i emocjonalnym, że musieliśmy ją wziąć do psychiatry - mówi pani Eliza.
Urzędnicy wyburzyli jej dom. Nic o tym nie wiedziała
Głosy oburzenia padają na formę odebrania Eleny przez kuratorki, zwłaszcza w wyrobieniu u dziecka przekonania, że zostanie z mamą. W poczuciu bezpieczeństwa 6-latka zeszła z kolan matki, wtedy została siłą zabrana. Pojechała z ojcem do Włoch bez żadnej swojej zabawki, nie miała nawet butów.
- Nie mam na dzień dzisiejszy podstaw, żeby przyjąć, że doszło do jakiegoś naruszenia prawa - informuje Urszula Mroczkowska-Marciniak, prezes Sądu Rejonowego w Środzie Wielkopolskiej.
- Decyzję w tej sprawie podejmują sądy, podejmuje sędzia, to sędzia decyduje, czy rzeczywiście dziecko ma wrócić do innego kraju, czy nie. Jeżeli trzeba wykonać przymusowo odbiór, wydaje postanowienie i decyduje, a kurator realizuje. Czy kurator powinien w taki sposób zrealizować to postanowienie, to jest osobna sprawa - mówi minister w kancelarii premiera Michał Wójcik.
Proces tzw. kanibali z Łaska. Usłyszał wyrok 25 lat więzienia
Reporterka: Czy można okłamywać dziecko w takiej sytuacji, powiedzieć: będziesz z mamą?
Prezes Sądu Rejonowego Urszula Mroczkowska-Marciniak: Nie możemy oceniać tego wszystkiego w takim oderwaniu od całości.
Wszyscy widzieli i widzą te nagrania.
Każdy będzie oceniał to, co widzi.
Ale czy można w ogóle kogokolwiek okłamać?
Ale co pani chce ode mnie usłyszeć? Nie można nikogo okłamywać.
Dziękuję, to chciałam usłyszeć.
I to pójdzie jako pierwsze.
- Poprosiłem Resort Sprawiedliwości, żeby w osobnym trybie sprawdził prawidłowość działań kuratorów, którzy uczestniczyli w tej sprawie - przekazał minister Wójcik.
Zastrzeżenia do pracy kuratorek ma także miejscowe pogotowie ratunkowe. Do mieszkania Elizy Rzun karetka przyjeżdżała dwa razy. Pierwszy raz do omdlenia, drugi raz w związku z myślami samobójczymi matki. Tę druga karetkę wezwała jedna z kuratorek.
- Mieliśmy dwa sprzeczne zgłoszenia w niewielkiej odległości czasowej z tego samego miejsca. My protestujemy przeciwko takiemu zachowaniu, bo wychodzi na to, że funkcjonariusze publiczni wprowadzają w błąd dyspozytora. Jeżeli pani mówi, że pani ma w ręce udostępnioną dokumentację, to mogę już teraz powiedzieć wprost: nieprzytomna nie może chcieć popełnić próby samobójczej, bo jedno wyklucza drugie - mówi Paweł Dopierała, dyrektor Szpitala Średzkiego Serca Jezusowego.
Do sprawy opieki nad małą Eleną włączył się Rzecznik Praw Dziecka, który domagał się, by wysłuchać zdania dziecka. Jednak wszystkie instancje sądowe w Polsce arbitralnie zadecydowały za dziewczynkę.
- Sąd nie ma obowiązku na tym etapie podejmowania żadnych tego rodzaju czynności. Dziewczynka przebywając już z ojcem, dzwoniła do mamy na telefon komórkowy, nie płakała, była spokojna. Dziecko będąc na rękach u ojca zaczęło płakać w następstwie krzyku matki. Takie są fakty - mówi prezes sądu Urszula Mroczkowska-Marciniak.
Odcięli gaz w kamienicy. "To może potrwać trzy miesiące"
- Trzymała się poręczy i mówiła: ciocia, ciocia, ratuj! Próbowałam się przebić przez policjantów, zablokowali mi drogę. Stanęłam przed maską samochodu i ona w środku w tym samochodzie krzyczała: ratuj, ratuj! I wyciągała ręce do mnie - relacjonuje Jagoda Rzun, siostra pani Elizy.
- Proszę wszystkich o pomoc, jeżeli ktoś jest taki, kto jest w stanie nam pomóc, żeby nam pomógł. Żeby pomógł Elenie przede wszystkim. Nie poradzi sobie we Włoszech - dodaje pani Jagoda.
- Obiecałam, że zawsze będziemy razem, a wczoraj ją zawiodłam i chyba już nie dam rady - mówi pani Eliza.