Słupsk. Nikola zatruła się czadem w łazience. Co wykazały kontrole?
14 lutego ubiegłego roku w domu państwa Sendeków ze Słupska doszło do niewyobrażalnej tragedii. Ich 13-letnia córka Nikola poszła do łazienki, żeby się wykąpać. Niestety, zmarła na skutek zatrucia tlenkiem. Jak się okazuje, przeglądy w kamienicy wskazywały, że może dojść do takiej sytuacji, ale do mieszkańców ta informacja nie dotarła.
- To było w walentynki, zrobiliśmy z córką kolację dla żony. Zjedliśmy i córka poszła się kąpać – wspomina Dariusz Sendek.
- No i tak nie wychodziła. W pewnej chwili usłyszałam takie charknięcie, zakrztuszenie się wodą. Poleciałam do łazienki i zobaczyłam córkę już tak z zanurzoną główką w wodzie. Mąż został ze strażakami, z policją, a ja pojechałam za karetką do szpitala. Czekałam, że wyjdzie lekarz i powie: „mamy ją”, ale nie, nie mieli. Moja córka zmarła - opowiada Beata Sendek.
Bezpośrednią przyczyną śmierci Nikoli Sendek było zatrucie tlenkiem węgla. Najbardziej prawdopodobną przyczyną tragedii jest wadliwe działanie instalacji wentylacyjnej.
Krzywa Góra. Wieś wykluczona komunikacyjnie
- My tam mieszkaliśmy półtora roku. To była kamienica, woda była podgrzewana piecykiem jednofunkcyjnym, gazowym. Kontrole były i z tego, co wiem nawet od poprzednich lokatorów, to nigdy nie było przypadków, że jakiś tlenek się ulatniał – zaznacza Beata Sendek.
- Wprowadzili się do mieszkania, natomiast wedle mojej wiedzy ten lokal nigdy nie powinien być oddany w takim stanie do użytkowania, ponieważ użytkowanie tej łazienki groziło właśnie zatruciem, a w konsekwencji śmiercią. PGM, który jest zarządcą tego lokalu, przekazał rodzicom mieszkanie do użytkowania nie informując ich o tym, że w aktach lokalowych jest szereg protokołów na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, gdzie podnoszono regularnie, że są problemy z wentylacją, że są problemy z odprowadzaniem spalin – zaznacza dr Bartosz Fieducik, adwokat, pełnomocnik państwa Sendeków.
Zdjęli siatkę, drogę zagrodzili blachą. Tak omijają prawo
W trakcie śledztwa okazało się, że nie dość, że na etapie przekazywania lokalu rodzinie zatajono przed nią kluczowe dla bezpieczeństwa informacje, to jeszcze nie informowano o wynikach bieżących kontroli instalacji wentylacyjnej. Mimo tak oczywistych dowodów, prokuratura nie dopatrzyła się w sprawie znamion przestępstwa, a uzasadniając umorzenie za częściowo odpowiedzialnych uznała państwa Sendeków.
- Protokoły z przeglądów kominiarskich są w wersji skróconej i taki też protokół my otrzymywaliśmy. Cały protokół z kontroli kominiarskich idzie w innej wersji. Tam jest nakaz zrobienia napraw, które kominiarz zaleca do zrobienia. No i w tych protokołach m.in. był nakaz zrobienia przez PGM wentylacji i nawiewników podokiennych - mówi Beata Sendek.
Zaznacza, że tych informacji jej nie przekazano.
Opoczno. Bliźniaczki rozdzielone przez sąd
Prokuratura w uzasadnieniu umorzenia śledztwa napisała, że oprócz kontroli są też obowiązki lokatorów.
- No tak, tylko, że skąd mam wiedzieć, jak ma wyglądać należyta instalacja takich urządzeń? To ja śmiem zapytać prokuratora, dlaczego nam nie postawi zarzutów, jeżeli jesteśmy winni. Czy gdyby to było jego dziecko, to czy z takimi dowodami też by umorzył sprawę? - pyta pani Beata.
- Ludzie stracili dziecko i dziś słyszą, że ponoszą za to odpowiedzialność, co więcej nie ma innych odpowiedzialnych – dodaje dr Bartosz Fieducik, pełnomocnik rodziny.
Słup na środku drogi. Miał stanąć trzy metry dalej
Udaliśmy się do siedziby Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej w Słupsku, by zapytać, co zrobić, żeby taka tragedia się nie powtórzyła. Ale oficjalnej wypowiedzi nie uzyskaliśmy.
Prokuratura Okręgowa w Słupsku najpierw odmówiła wszczęcia dochodzenia, a po uchyleniu tej decyzji umorzyła postępowanie. Śledczy również zdecydowanie odmówili komentowania tej sprawy przed kamerą.
- Zniszczyli życie nam, naszym bliskim, zabrali życie mojemu dziecku. To bardzo krzywdzące, jak prokuratura do tego podeszła – uważa Beata Sendek.