Konflikt w warszawskiej kamienicy. Właścicielka pubu ma problem z sąsiadką
Pani Małgorzata od lat prowadzi pub w centrum Warszawy. Od pewnego czasu ma problem z lokatorką kamienicy, w której znajduje się lokal. Anna P. zachowuje się agresywnie i utrudnia życie nie tylko pani Małgorzacie, ale również sąsiadom.
Pani Małgorzata na 56 lat, od prawie 25 lat prowadzi pub w warszawskim Śródmieściu. Stworzyła to miejsce z myślą o zapewnieniu sobie i mężowi spokojnej przyszłości. Niestety tak się nie stało. W styczniu ubiegłego roku spokój przerwała choroba męża. Mężczyzna zmarł pół roku później.
- Zawsze chcieliśmy z mężem stworzyć taką odskocznię, miejsce, gdzie można przyjść i odpocząć - mówi Małgorzata Szymańska-Dodacka, właścicielka pubu.
Ale choroba i śmierć męża to nie koniec zmartwień pani Małgorzaty. Kobieta ma problem z lokatorką kamienicy, w której mieści się pub. Chociaż Anna P. mieszka tu od 17 lat, to dopiero w styczniu ubiegłego roku zaczęła uprzykrzać życie pani Małgorzacie.
- Zaczęło się od błahostki, czyli od zwrócenia sąsiadce uwagi, żeby nie wyrzucała jedzenia przez okno - wyjaśnia Krzysztof Rosa, pracownik pubu.
Wojna szwagrów. Walczą na słowa, pięści i w sądzie
Konflikt szybko zaczął jednak eskalować. Dzień po pogrzebie męża pani Małgorzaty, Anna P. przyszła do lokalu z awanturą.
- Ja byłam skupiona na walce o życie męża, więc może byłam łagodniejsza, wyrozumialsza dla tej pani. Pogrzeb męża był 10 lipca, a 11 lipca ona przyszła do mnie z karczemną awanturą, że jestem trucicielką - mówi Małgorzata Szymańska-Dodacka.
- Teraz oskarża nas, że mamy tu gaz, którego nie mamy. Ja nie wiem, czy ona nie odkręci butli z gazem i nie zrobi nam psikusa konkretnego i zwali winę na was. To jest bardzo duża kamienica, może dojść do ogromnej tragedii - obawia się Krzysztof Rosa.
Według Anny P. pani Małgorzata nie ma prawa prowadzić lokalu gastronomicznego w kamienicy. Kobieta narzeka również na zapachy z lokalu, które - jak twierdzi - przedostają się do jej mieszkania.
- Jak ją widzę, to zaczyna wyzywać nas od bandytów, od trucicieli. Jest agresywna, obraża nas i naszych gości. Potrafiła wejść do lokalu i obrazić naszych gości - opisuje Krzysztof Rosa.
Uciążliwi sąsiedzi w Sosnowcu. Robactwo, libacje i awantury
Pani Anna nasyła również na lokal liczne kontrole.
- Wszystkie możliwe służby już tu były: straż pożarna, straż miejska, sanepid, policja gospodarcza, nadzór budowlany. Żadna z tych kontroli nie stwierdziła nieprawidłowości - mówi Krzysztof Rosa.
Problem z panią Anną mają również inni mieszkańcy kamienicy. Kobieta niszczy zamki w drzwiach, wyziębia budynek i bywa agresywna.
- Wspierają nas sąsiedzi, którzy nas znają i też mają problem z panią Anną. Natomiast postronna osoba, która to widzi, może różnie myśleć i to bardzo źle wpływać na wizerunek firmy - zauważa Krzysztof Rosa
- Mieszkam drzwi w drzwi z pubem. Nic się nie dzieje, cisza jest i rano, i wieczorem. Zdecydowanie bardziej uciążliwą sąsiadką jest pani Anna - mówi pani Natalia, mieszkanka kamienicy.
- Pani Anna oskarża wszystkich, że jest bez przerwy zagrożona, że ktoś jej grozi. Natomiast większe szkody to wyrządza ona sama – uważa inna mieszkanka Bogumiła Stępińska.
Zamiast wykupu mieszkań z bonifikatą, podwyżka czynszu
Właścicielka pubu nie mogąc poradzić sobie z uciążliwą sąsiadką często musi wzywać policję.
- Naliczyłem około 20 interwencji. Dotyczyły uszkodzeń mienia, oklejania zamków, szyb, jak również rozpowszechniania nieprawdziwych informacji - wylicza Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I.
Sąd już raz ukarał Annę P. za złośliwe niepokojenie pani Małgorzaty.
- Nieprawomocnym wyrokiem zaocznym Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał obwinioną Annę P. za winną popełnienia czynu polegającego na złośliwym niepokojeniu - powiedziała Beata Adamczyk-Łabuda, rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
- Anna P. została ukarana karą grzywny w wysokości 150 złotych - dodała.
Zdaniem pani Małgorzaty i jej pracownika Anna P. bardziej od kary potrzebuje leczenia.
- Chciałbym, żeby ktoś się po prostu tą panią zajął i udzielił jej pomocy. Tak naprawdę tu nie chodzi o karanie, tu chodzi o to żeby zaczęła się leczyć - mówi Krzysztof Rosa.