Chcieli jechać na wakacje. Zostali w domu i stracili pieniądze
Firma turystyczna ze Skarżyska-Kamiennej pobierała pieniądze, ale nie realizowała wykupionych wycieczek. Oszukani klienci do dzisiaj nie odzyskali swoich wpłat. Wśród poszkodowanych są nie tylko niedoszli turyści, ale również pracownicy biura. Właściciel tłumaczy całą sytuację pandemią koronawirusa. Zapewnia, że wkrótce zwróci wszystkie pieniądze.
Skarżysko-Kamienna - to tu od lat działa lokalne biuro turystyczne. Niewielkie, za to z wielkimi ambicjami. Na swojej stronie internetowej ma mnóstwo wycieczek. Jego właściciel organizował koncerty, a nawet wydzierżawił ośrodek wypoczynkowy. Pana Łukasza, który prowadzi firmę informatyczną, wynajął do zainstalowania tam monitoringu i komputerów.
- Miał tam być hotel, miały być wycieczki. Zrobiliśmy tam sieć, monitoring, cały serwer. Wyposażyliśmy biuro w komputery. To była inwestycja, za prawie 20 tysięcy. Jak nie dostaliśmy za to pieniędzy, to już troszeczkę się lampka zapaliła, że coś jest nie tak - opowiada Łukasz Warszwa, który prowadzi firmę informatyczną.
- Oddałem sprawę do firmy windykacyjnej, myślałem, że odzyskają te pieniądze. Niestety po trzech miesiącach takiego bezskutecznego działania, ta firma windykacyjna się poddała - dodaje.
Płacił wyższe alimenty. Sądy nie potrafiły ustalić, ile zarabia
Wtedy pan Łukasz o swojej sytuacji napisał w mediach społecznościowych. Nie spodziewał się, że na jego wpis zaczną odpowiadać najpierw dziesiątki, a później setki osób, które czują się poszkodowane przez biuro. W tej grupie są klienci, pracownicy, przewoźnicy, właściciele hoteli i pensjonatów. Dotarcie do nich zajmuje nam niespełna godzinę.
- Jak większość osób, miałam polubioną jego stronę na Facebooku. No i z mężem chcieliśmy pojechać do Wenecji. Oczywiście wcześniej tam zadzwoniłam. I oni powiedzieli, że tak, jeszcze są miejsca, spokojnie mogę kupować wycieczkę - mówi jedna z klientek.
- Ja miałam wyjechać w piątek. W czwartek żadnej informacji od nich, więc do nich zadzwoniłam. I mi powiedzieli, że się wycieczka nie odbędzie. Powiedziałam, że wolę zwrot pieniędzy, bo inny termin mi nie odpowiada. Przez dwa, albo trzy dni mieli wyłączony telefon. I tak naprawdę wtedy zrozumiałam, że zostałam oszukana - dodaję kolejna kobieta.
Ludzi w podobnej sytuacji jest więcej. Pan Adam i Pani Grażyna pochodzą z różnych części Polski, nie znają się. Łączy ich to, że jak wiele innych osób zaufali firmie Łukasza U. Chcieli wyjechać na wymarzone wycieczki, a stracili po kilka tysięcy złotych.
- Z żoną szukaliśmy po prostu wyjazdu. A, że żona bardzo lubi skoki narciarskie, to zdecydowaliśmy się na wyjazd do Planicy, na mistrzostwa świata - mówi pan Adam Gawroński.
„Wypychali do rzeki. Mówili, by iść do Polski”. Relacja z granicy z Białorusią
- Dla niektórych ludzi to były olbrzymie pieniądze. Na naszej grupie jest pani, bodajże matka dwóch niepełnosprawnych chłopaków. Dla nich to była wycieczka marzeń - tłumaczy.
- Część jego oszustw polegała na tym, że odwoływał wycieczki dzień przed, a w rzeczywistości wycieczki się odbywały. Brał swoją grupę osób i oni wyjeżdżali na te wycieczki za nasze pieniądze - dodaje mężczyzna.
- Ja łącznie straciłam 3780 złotych za dwie wycieczki. To jest bardzo duża kwota - mówi z kolei pani Grażyna Szczechowicz.
- Kiedy zaczęły się problemy i dzwoniłam do nich, do właścicieli, na początku jeszcze telefony były odbierane. Później kontakt telefoniczny kompletnie zanikł - wyjaśnia kobieta.
- Czuje się oszukana, czuje, że to było perfidne wyłudzenie pieniędzy od klienta - dodaje.
Wojna szwagrów. Walczą na słowa, pięści i w sądzie
Dziś wiadomo, że poszkodowani to nie tylko klienci biura, ale też pracownicy i współpracownicy. Jak pan Rafał Michalczyk, który woził turystów na wycieczki. I choć zatrudnił profesjonalną firmę windykacyjną, pieniędzy nie odzyskał do dziś.
- Zajmuję się przewozem osób. Prowadzę wynajmem busów i autokarów. Na współpracy z tą firmą straciłem około 40 tysięcy złotych. Musiałem wziąć kolejne kredyty, żeby utrzymać swoją firmę. Oprócz tego, że nie zarobiłem, to jeszcze musiałem zapłacić pracownikom, kierowcom, zapłacić za paliwo i tak dalej - opowiada Rafał Michalczyk.
Udało nam się dotrzeć też do byłych pracowników biura. Im też Łukasz U. jest winny pieniądze. Jak twierdzą, niektóre wycieczki z założenia nie miały się odbyć, choć były sprzedawane. Na część jeździli znani w internecie influencerzy. Turystom, którzy zapłacili, wyjazdy odwoływano.
Właściciel firmy, Łukasz U. twierdzi, ze nikogo nie oszukał, a jego firma po prostu upadła z powodu pandemii koronawirusa.
- Oddam wszystkie pieniądze. Mam pomysł jak to zrobić. Nie zostawię tego tak - zapewnia mężczyzna.
W ostatnim czasie prokuratura postawiła Łukaszowi U. prawie trzydzieści zarzutów. Ma też zakaz prowadzenia działalności, choć strona internetowa firmy nadal działa. Wprawdzie pojawił się tam komunikat o tym, żeby nie kupować wycieczek, jednak nadal można na niej kupić wycieczkę na 2022 rok.