Właściciele podnoszą czynsze, lokatorzy pod ścianą
Blisko osiemdziesięciu lokatorów, byłych pracowników Polskich Zakładów Zbożowych we Wrocławiu walczy o swoje mieszkania. Po upadłości zakładów lokale zostały sprzedane prywatnym właścicielom wraz z seniorami. Dziś wielu z nich grożą eksmisje - czynsze wielokrotnie przewyższają możliwości finansowe lokatorów. Długi rosną, sprawy trafiają do sądu, a urzędnicy rozkładają ręce.
72-letnia Wiesława Walczak mieszka we Wrocławiu. Jej mąż był pracownikiem Polskich Zakładów Zbożowych. Małżeństwo czterdzieści dwa lata temu wpłaciło tzw. wkład własny i dostało 50-metrowe mieszkanie zakładowe. Niestety po likwidacji zakładów mieszkania trafiły w prywatne ręce, a nowi właściciele podnieśli czynsze.
Podzielniki ciepła zmorą lokatorów. Gigantyczne opłaty w całym kraju
- Te czynsze skakały niesamowicie i co pół roku chodziło się do sądów. Nie stać mnie na uregulowanie czynszu. Jestem sama i emeryturę mam, jaką mam - mówi pani Wiesława, której dług czynszowy stale rośnie.
Pani Wiesława jest jednym z blisko osiemdziesięciu lokatorów, którym grozi eksmisja z zajmowanych przez lata mieszkań. Seniorzy przy niewielkich emeryturach nie są w stanie płacić wysokiego czynszu. Tak jak 75-letni pan Zenon, który po eksmisji od kilku lat mieszka w ośrodku wsparcia dla osób bezdomnych.
- Mój czynsz wynosił 6 złotych za metr kwadratowy. Ten, który się uznał za właściciela, przysłał mi pismo, że daje mi czynsz w wysokości 20,30 zł. Tysiąc złotych miesięcznie. A ja płaciłem do wspólnoty 266 złotych. Wszyscy są zagrożeni eksmisjami. To jest potworne - mówi pan Zenon Bugara.
- Moja emerytura idzie na konto tej pani, pseudo-właścicielki. Muszę pracować w wieku 73 lat - mówi jeden z mieszkańców.
- Polega to na tym, że generuje się dług, który przekracza trzykrotny czynsz i na tej podstawie wnosi się o eksmisje - tłumaczy pełnomocnik lokatorów Wojciech Paluchowski.
Kosztowna miłość. Stracił 150 tys. zł
Lokatorzy wielokrotnie zwracali się do sądu i urzędników o pomoc. Niektórzy już tracą nadzieję na zachowanie swoich mieszkań. Twierdzą, że urzędnicy umywają ręce od ich problemu. A nowym właścicielom zależy jedynie na tym, by lokatorzy opuścili ich mieszkania.
- W jednym roku mieliśmy dwie do trzech podwyżek czynszu. Odwoływaliśmy się do sądów o uzasadnienie podwyżki. W jednych sprawach wygrywaliśmy, w drugich przegrywaliśmy - mówi pan Tadeusz Ficoń.
- Sama przeżyłam sześć rozpraw sądowych. Apelacyjne wygraliśmy dwa razy. A cztery były normalne wygrane procesy - dodaje Krystyna Jarzębowska.
Wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc wyjaśnia, że miasta po prostu nie stać na wykupienie mieszkań.
- Nie będziemy mogli sobie pozwolić na wyłożenie kilkudziesięciu milionów złotych, bo ich po prostu nie mamy. Nie otrzymalibyśmy dofinansowania w pełnej wysokości. Tylko w wysokości pięćdziesięciu procent - tłumaczy.
Nic nie wskazuje na to, by sytuacja byłych pracowników Zakładów Zbożowych miała ulec zmianie. Mimo to lokatorzy zapowiadają walkę do końca i wciąż proszą urzędników o wsparcie.
- My się nie poddamy. Instynkt samozachowawczy podpowiada, że będzie nas stać na rzeczy niekontrolowane - zapewnia Tadeusz Ficoń.*
*skrót materiału