Bez odszkodowań za nawalne deszcze. Rolnicy winią urzędników

Kilkudziesięciu rolników z gminy Tuczna na Lubelszczyźnie nie dostało odszkodowań za zniszczone po nawalnych deszczach uprawy. Gmina obarcza winą dwóch członków komisji ds. szacowania rolniczych strat z Lubelskiej Izby Rolniczej. Z kolei prezes Izby obwinia gminę Tuczna. Urzędnicze przepychanki trwają, a rolnicy czekają na wsparcie.

Zbigniew Sokołowski mieszka we wsi Bokinka Królewska w województwie lubelskim. Mężczyzna zajmuje się hodowlą koni, w swojej stajni ma piętnaście sztuk rasy ardeńskiej. Na trzydziestu hektarach ziemi uprawia zboże, którym karmi zwierzęta. W tym roku ma z tym problem.

- Pory przed zbiorami i bezpośrednio zbiorów zbóż czy traw były tragiczne ze względu na ulewne deszcze, które nawiedziły nas w jakiejś wyjątkowej intensywności. Pasza nie jest najlepszej jakości, ponieważ źdźbła rozmokły – tłumaczy pan Zbigniew.

Zginął po ciosach przed dyskoteką. Ochroniarz odzyskał wolność

Według wyliczeń rolnika około 70 procent jego upraw zostało zniszczonych. Ale żeby otrzymać odszkodowanie, straty musiałaby oszacować specjalnie powołana komisja. Do tego jednak nie doszło.

- W tym roku nie zadziałała współpraca przedstawicieli izb rolniczych z rolnikami. To jest ewidentna rzecz. Przedstawiciele izby rolniczej jasno twierdzą, że takich opadów nie było, żadnych kataklizmów na tym terenie nie było – opowiada pan Zbigniew.

- Ja naprawdę współpracowałam z tymi ludźmi przez wiele lat i nigdy nie było problemów takich, jakie wystąpiły w tym roku. Koledzy z komisji stwierdzili, że tu w zasadzie nie ma żadnych szkód. Oni niczego nie uznają, bo to jest wina rolnika, że w porę nie wykosił, w porę nie opryskał – mówi Alina Lipka, przewodnicząca komisji ds. szacowania szkód w uprawach rolnych w gminie Tuczna.

„Czuję się oszukana i okradziona”. Po czterdziestu latach może stracić pracownię twórczą

Pan Marek sam o sobie mówi, że jest rolnikiem od urodzenia. Hoduje pięćdziesiąt krów mięsnych i ponad dwieście świń. Oprócz tego uprawia prawie 400 hektarów ziemi. On również poniósł straty w wyniku sierpniowych nawałnic. Przez decyzję komisji nie może ubiegać się o odszkodowanie, a jego zdaniem mogłoby to być nawet kilkaset tysięcy złotych.

- Nie wiem, dlaczego tak to wyszło, prawdopodobnie to sprawa jakaś polityczna. Między sobą tam mają jakieś zagrywki, a my poszkodowani jesteśmy – komentuje pan Marek.

- Nie wiem, o co chodzi: czy to jest celowa ich robota, żeby po prostu zagrać rolnikom na nerwach, że jednak nie oszacują tych naszych strat i nie chcą z nami nawet rozmawiać. Byli zapraszani dwa razy na zebranie z ludźmi. Nie przyjechali – dodaje Sławomir Mitura, radny gminy Tuczna.

Koszmarny wypadek w pracy. Pięć lat czeka na odszkodowanie

Próbowaliśmy skontaktować się z dwoma członkami komisji z ramienia izby rolniczej. Żadnego z nich nie zastaliśmy w domu. Mężczyźni nie odbierali także telefonów.

- Chcemy, żeby ci panowie się wypowiedzieli, dlaczego takie jest ich stanowisko, dlaczego nie chcą z nami rozmawiać, z rolnikami, z przedstawicielami grup rolniczych. Przecież jako przedstawiciele izb rolniczych mają służyć, wspierać rolników – zauważa Ewa Tarasiuk, sołtys wsi Międzyleś.

- Te problemy nie wynikają z tego, że nasi delegaci czemuś zawinili, tylko na samym początku to były w ogóle niedopełnione procedury. Pani przewodnicząca zwołała komisję nie informując przedstawiciela ośrodka doradztwa rolniczego – mówi Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

- Nie było z nami pana z ośrodka doradztwa rolniczego, też przedstawiciela komisji, ale ja byłam z nim w kontakcie telefonicznym i on, jako też fachowiec, stwierdził, że zna sytuację, on wie, że szkoda wystąpiła, tylko po prostu miał inne zadania zaplanowane. Bo to wszystko było tak szybko, po prostu chciałam jak najszybciej – odpowiada Alina Lipka, przewodnicząca komisji ds. szacowania szkód w uprawach rolnych w gminie Tuczna.

Zajmuje się niepełnosprawnym szwagrem. Bez szans na wsparcie państwa

- Delegaci byli poinformowani tylko o tym jednorazowym szacowaniu kosztów, mieli do trzech gospodarstw pojechać, pojechali tylko do jednego. Później pani kierownik stwierdziła, że nie ma co jeździć do innych i nie pojechali. A dlaczego nie byli zaproszeni na kolejne szacowania? Tego nie wiem – komentuje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

- Stwierdziłam, że skoro w tej miejscowości nie uznają szkód, to ja mam to samo w innych miejscowościach. I zakończyłam prace komisji – tłumaczy przewodnicząca komisji Alina Lipka.

Ścigają dłużnika czy dłużniczkę? Marcin P. już dwa razy zmienił płeć

Rolnik Antoni Niedźwiedź uważa, że rozwiązaniem byłaby rezygnacja przedstawicieli izby rolniczej w komisji do szacowania szkód. - Zostanie powołany kto inny w ich miejsce. Niech nie blokują izby rolnicze nam odszkodowania!

Prezes Lubelskiej Izby Rolniczej odpowiada, że „winy delegatów Izby absolutnie nie ma”.

- Są bardzo prawi i rzetelni, nie widzimy potrzeby, żeby ich zmieniać - dodaje.

Przepychanka między urzędnikami trwa, tymczasem sprawa trafiła do wojewody. Dla kilkudziesięciu poszkodowanych rolników z gminy Tuczna to ostatnia deska ratunku.

- Jest to bardzo przykre i moim zdaniem nieuczciwe, że panowie swoje własne jakieś problemy, fochy, załatwiają kosztem rolników – komentuje Ewa Tarasiuk, sołtys wsi Międzyleś.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX