Rozpacz i bezradność. Matka walczy o odzyskanie syna

8-letni Oliwer został uprowadzony z Irlandii do Polski pod koniec sierpnia przez ojca. Chłopiec ma autyzm. Urodził się i mieszkał cale życie w Irlandii. W domu miał specjalistyczną opiekę, terapię i szkołę, co zapewniała mu pani Kamila. Matka od czterech miesięcy nie widziała dziecka, mimo że walkę o dziecko prawomocnie wygrała przed sądem w Irlandii.

35-letnia Kamila Przybyłowska od 13 lat mieszka w Irlandii. Tam też urodził się jej syn Oliwier. Chłopczyk ma 8 lat. Ma zdiagnozowany autyzm, wymaga specjalistycznej opieki. Cztery miesiące temu ojciec porwał chłopca i wywiózł do Polski.

- Całe życie mieszkał tam, tam było całe jego centrum życiowe: szkoły, terapie, psycholodzy, terapeuci, jego dom, ja. Całe jego życie było tam. On został wyrwany ze wszystkiego, co kochał i znał. Dla dzieci autystycznych rutyna jest rzeczą najważniejszą, jego rutyna została wyburzona. Pod pozorem zabrania dziecka do zoo wywiózł dziecko do Polski, do dziadków bez mojej zgody – opowiada Kamila Przybyłowska.

- Było to ukartowane dużo prędzej, bo przecież on jako ojciec w Polsce wyrabia dowód osobisty na to dziecko, bo przecież paszport Kamila ma. Porwać swoje własne dziecko, do którego człowiek praktycznie się nie zbliżał przez ileś tam lat... – dodaje Zbigniew Chłopecki, wujek pani Kamili.

Pani Kamila ma dwa wyroki sądowe: irlandzki i polski, które nakazują wydanie jej syna, oboje mają wrócić do Irlandii, gdzie jest dom Oliwiera. Sąd w Irlandii pozbawił ojca praw rodzicielskich do dziecka. Wyrok jest prawomocny w Polsce.

Stracił worki z nakrętkami, ruszyła fala pomocy

Sylwia Jastrzębska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu pytana, czy matka może zabrać syna odpowiada: - Na podstawie orzeczenia, które polski sąd wydał 10 grudnia, jeszcze nie może, ale mama może to zrobić na podstawie orzeczenia, które wydał sąd w Irlandii. To są dwa różne postępowania.

To rozmowa z babcią od strony ojca Oliwiera.

Reporter: Czy jest możliwość, żeby pani Kamila zobaczyła syna?

Babcia: Kiedy? Tutaj?

Reporter: Tutaj, czy w ogóle, przecież ona cztery miesiące nie widziała dziecka.

Babcia: Niech ona nie płacze. To nie chodzi o syna, to chodzi o pieniądze, które jej zabiorą.

Reporter: A teraz będzie się należała pani synowi?

Babcia: Nie, proszę pani, mój syn ani grosza nie wziął.

Reporter: Płacił alimenty 25 € tygodniowo na syna.

Babcia: Zgodził się na dobrowolne alimenty 40 € tygodniowo

Kamila: Dwa razy zapłacił te alimenty, bo cały czas było 25.

Reporter: Czy matka ma prawo zobaczyć dziecko, jak pani myśli?

Babcia: Matka miałaby prawo zobaczyć, jakby była normalna.

 

Zamiast pensji… wezwanie do zapłaty. Wini agencję pracy

Pani Kamila od czterech miesięcy usiłuje zobaczyć syna, chce ocenić jego stan zdrowia. Od porwania nie ma żadnego kontaktu z ojcem chłopca. Próbuje zobaczyć syna chociażby w asyście policji, ale nawet to jest jej uniemożliwiane.

- Przyjechałam do Polski, poszłam do lokalnej policji, ale lokalna policja nie chciała mi pomóc – opowiada  pani Kamila.

Na dostarczonych na nagraniach słychać, że funkcjonariusze odsyłają ją do sądu, a gdy prosi, by sprawdzili, czy Oliwier nadal przebywa pod ustalonym adresem, zgadzają się, ale nie powalają, by im towarzyszyła.

Żył w dramatycznych warunkach. Wielki odzew po reportażu

Kiedy pani Kamila przyjechała pod ośrodek wychowawczy, do którego uczęszcza Oliwier, chłopca już tam nie było. Dyrektorka ośrodka nie wiedziała, że matka jest jedynym legalnym opiekunem dziecka. Pani Kamila złożyła kolejne już zawiadomienie w prokuraturze, tym razem o ryzyku porwania dziecka z Polski.

- Widziałam, jak stał w oknie. Zrobił ogromne oczka, stał jak wryty, był sparaliżowany. Nie dowierzał, że to ja. Ja nie wiem, co oni mu powiedzieli. Czy mu powiedzieli, że go zostawiłam, że umarłam, że mnie nie ma? – zastanawia się Kamila Przybyłowska.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX