Stracili dzieci, trafili za kraty. Wystarczył… donos sąsiadki

Aleksandra Kukawska po donosie sąsiadki straciła dzieci i wraz z mężem trafiła na pół roku do aresztu. Zarzucono im m.in. znęcanie się i zaniedbywanie pociech. Rodzina przez jakiś czas była pod opieką pomocy społecznej i żadnych nieprawidłowości nie stwierdzono. Śladów znęcania nie widzieli też lekarze szpitala, gdzie dzieci leczono na krótko przed donosem. Mimo to, losy małżeństwa potoczyły się dramatycznie.

- Obca osoba powie byle co i człowiek siedzi. Za niewinność. Każdy jest w szoku, że może tak postąpić matka matce – mówi 26-letnia Aleksandra Kukawska, która mieszka niedaleko Białej Podlaskiej.

Kobieta nie miała łatwego życia. Wychowywała się w domu dziecka. W nim urodziła swoją córkę. Po usamodzielnieniu się pani Aleksandra znalazła pracę i mieszkanie. Przez dwa lata robiła wszystko, by Milenka mogła wrócić pod jej opiekę. I udało się.

- Doskonale wiedziałam, że nie przeskoczę reguł sądowych. Musiałam mieć warunki mieszkaniowe, żeby mieć dziecko przy sobie. Dwa lata się staraliśmy i wróciła do domu – opowiada Aleksandra Kukawska.

Myli się w rzece, nie mieli podłóg. Magiczne święta braci z Podkarpacia

Milena była z rodzicami. W 2018 roku urodził się Oliwier. Rodzina była szczęśliwa. Niestety sielanka nie trwała długo. Konflikt z sąsiadką sprawił, że zarówno pani Aleksandra, jak i jej mąż zostali zatrzymani przez policję. W areszcie spędzili pół roku, a ich dzieci trafiły do rodzin zastępczych.

- U tej sąsiadki był mężczyzna, który był poszukiwany. I oni powiedzieli, ci sąsiedzi, że Marek wydał go policji – mówi o możliwych powodach zachowania sąsiadki Krystyna Kukawska, matka pana Marka.

- Zaczęło się zgłaszanie do gminy, nagrywanie przez ścianę i klatkę schodową sprzeczek czy histerii córki. Był asystent, był kurator, przejeżdżali. Mieli nadzór nad moją rodziną. Gdyby twierdzenia sąsiadki były prawdą, cokolwiek by zauważyli – podkreśla Aleksandra Kukawska.

Tuż po reportażu do matki dwojga dzieci wróciło świadczenie 500+

- Beata K. powiedziała, że handluję narkotykami. Oczywiście nie znaleźli żadnych narkotyków. Dzieci były zadbane, niczego im nie brakowało. Nie znęcaliśmy się. Ja bym za dzieci życie oddał – dodaje Marek Kukawski.

Mimo że pracownik socjalny przez wiele miesięcy codziennie odwiedzał rodzinę Kukawskich i nic niepokojącego nie zauważył, po donosie sąsiadki GOPS w Zalesiu wszczął procedurę wobec rodziny. - Jeżeli istnieje podejrzenie o stosowaniu przemocy, wtedy się zakłada niebieską kartę. Tak zrobił pracownik i resztę sprawy już podjął sąd – wyjaśnia Dorota Michaluk, kierownik GOPS w Zalesiu.

- Kobieta została oskarżona o znęcanie się nad czteroletnią córką oraz o prezentowanie temu dziecku treści pornograficznych. Natomiast mężczyzna został oskarżony o znęcanie się nad dwójką dzieci – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Córka przez dwa lata chodziła do prywatnego przedszkola, jeżeli by już doszło do znęcania, przedszkole by to zaobserwowało. Moje dzieci wylądowały też krótko przed tą sytuacją w szpitalu. W szpitalu leżały, bo dostały jelitówki, to lekarze też by cokolwiek zobaczyli – argumentuje Aleksandra Kukawska.

Rozpacz i bezradność. Matka walczy o odzyskanie syna

Po ponad dwuletnim procesie wszystkie dowody przeciwko małżeństwu zostały obalone. Świadkowie zaczęli wycofywać się z zeznań. Sąd nie miał wątpliwości: Kukawscy są niewinni. Pani Aleksandra ma żal do sąsiadki, która zniszczyła im życie. Odwiedziliśmy Beatę K., ale ta nie chciała odnieść się do sprawy przed kamerą.

- Sąd wskazał, że podstawowym materiałem, który przedstawiło oskarżenie, były zeznania piątki sąsiadów. Przed sądem zaczęli się oni wycofywać z wcześniejszych twierdzeń, zasłaniać się niepamięcią. Sąd uznał to za niewiarygodne – tłumaczy Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie

Ubezwłasnowolniona córka zaciągała kredyty… mimo nadzoru kurator

Prokuratura odwołała się od wyroku sądu. Jednocześnie Kukawscy złożyli do sądu rodzinnego wniosek o odzyskanie swoich dzieci, wciąż mogą je widywać tylko w weekendy.

- Jestem smutna, bo nie chcę jechać do cioci, ale muszę. Wiem, że jak nie pojadę, to pan sędzia nie pozwoli mi już przyjechać do mamy – mówi nam Milena, córka pani Aleksandry.

Kukawscy zapowiadają, że gdy odzyskają dzieci, zamierzają zacząć życie od nowa. Raz na zawsze wyjechać daleko stąd.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX