Mieszkanie ich truje. Pielęgniarka w potrzebie
51-letnia pani Izabela z Łodzi jest matką samotnie wychowującą dwoje dzieci. Mateusz ma 22 lata, a niepełnosprawna, przykuta do łóżka Sandra 24 lata. Pani Izabela od ponad 30 lat jest pielęgniarką. Pomaganie było zawsze jej celem życiowym. Niestety dziś sama tej pomocy potrzebuje.
- Gdy miała trzy lata, przeszła pięć operacji w ciągu tygodnia. Dwa razy umierała. Była reanimowana i później, jak już była troszkę większa, miała chyba z 7 latek, to mówiła, że chce być pielęgniarką. Też chce kogoś uratować, jak ją uratowali – opowiada Barbara Grzelak, matka pani Izabeli.
- Pandemia to ciężki czas. Córka oddycha tylko jednym płucem i każde zachorowanie, każda infekcja może skończyć się śmiercią – mówi Izabela Grzelak.
Żąda 25 000 zł za pobicie. Co zaszło na drodze?
Pani Izabela nigdy nie miała łatwego życia. Ojciec dzieci pił i latami wszczynał awantury.
- Pijaństwo się potęgowało i ja tak naprawdę wychodząc z domu, to nie wiedziałam czy nie dostanę w trakcie pracy telefonu, by odebrać dzieci z pogotowia opiekuńczego – wspomina.
Siedem lat temu pani Izabela rozstała się z ojcem dzieci. Niedługo później mężczyzna zmarł. Pani Izabela musiała walczyć o przetrwanie. Z chorą córką, która ma czterokończynowe porażenie mózgowe. Sandra jest przykuta do łóżka.
- Urodziła się chora w wyniku błędu lekarskiego. To był 28. tydzień ciąży, w tym czasie był strajk anestezjologów. Przez cały dzień mojego pobycie nikt się mną nie interesował. Dopiero wieczorem zainteresowały się mną inne pacjentki, bo byłam bez kontaktu. Zaprowadzono mnie na porodówkę i wyciskano mi dziecko łokciem – rozpacza Izabela Grzelak.
Mieszkali bez łazienki i ciepłej wody. Te święta spędzą w nowym lokalu
- Później położono mnie na sali, gdzie matki miały dzieci zdrowe, więc proszę sobie wyobrazić, co przeżywałam. W ciągu jednego dnia, mając 27 lat, osiwiałam – dodaje.
Kiedy pani Izabela jest w pracy, Sandrą opiekuje się jej babcia. Pani Barbara ma 71 lat i sama ma orzeczenie o niepełnosprawności.
- Kiedy przyjeżdżam tutaj rano, to jestem dzień w dzień na środkach przeciwbólowych. Bez tego nie mogę funkcjonować. Dzień w dzień – przyznaje pani Barbara.
- Nasz kraj nie jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Są rehabilitacje, które kosztują majątek, są operacje, które kosztują majątek, tragedia – dodaje Anna Kacprowska, która pomaga rodzinie.
Rodzeństwo kontra urzędnicy. Szczęśliwy finał sporu
Choroba Sandry nie jest jedynym problemem. Kolejnym jest mieszkanie, w którym samotna matka żyje z dziećmi. To niespełna 40-metrowy lokal. Nieprzystosowany dla niepełnosprawnej osoby, a co najgorsze, gnijący. Pani Izabela wielokrotnie brała pożyczki i go remontowała.
- Centymetrową pleśń miałam w segmencie. Ciuchy do wyrzucenia, wymieniłam wszystkie meble. Nie minął rok, zaczęła się zima i już mam do połowy na ścianie wilgoć - mówi.
- To się nie nadaje do zamieszkania, ona ma astmę, jest uczulona na grzyby. Sandrunia jest o jednym płucu. To jest straszne – podkreśla Barbara Grzelak, matka pani Izabeli.
Pani Izabela walczyła o natychmiastową zmianę mieszkania. Bezskuteczne. Pomocy nie było. Do czasu naszej interwencji.
- Udało nam się znaleźć mieszkanie, które ma około 57 metrów, jest na parterze. Dwa pokoje z czego jedno pomieszczenie ma 30 metrów – mówi Jolanta Baranowska z Urzędu Miasta w Łodzi.