Sąsiad zatruwa im życie. Są bezradni
Lokatorzy kamienicy w centrum Chorzowa mają problem z samotnym sąsiadem, który od lat nadużywa alkoholu, załatwia się na klatce schodowej i znosi gnijące jedzenie do domu. W jego mieszkaniu jest brud i wydobywa się z niego fetor. Mężczyzna sobie nie radzi, żyje we własnym świecie. Przed świętami fekalia z jego łazienki przelały się sąsiadce piętro niżej.
Do Interwencji napisali lokatorzy kamienicy w centrum Chorzowa. Mają problem z uciążliwym 70-letnim panem Józefem, który mieszka na II piętrze. Trzy tygodnie temu w łazience pani Bernadety, która mieszka piętro niżej, z sufitu zaczęły lać się nieczystości.
- Jak poszliśmy do góry, to w wannie było narobione, ubikacja była pełna, przepełniona. On ma chorobę alkoholową, nie dba o siebie, zagraża życiu swojemu i innych osób. Zalewa sąsiadów, załatwiania się na klatce, czuć od niego odór. Nie używa wody, nie ma ogrzewania, nie ma światła, gazu – opowiadają lokatorzy kamienicy.
Urzędniczy absurd. Mieszkanie położone przy dwóch ulicach
Powodem zalania było zapchanie odpływu w łazience pana Józefa. Po tym zdarzeniu pojawiła się administracja. Posprzątano i odkażono mieszkanie mężczyzny, odetkano także kanalizację. Ale to problemu uciążliwości samotnego mężczyzny nie rozwiązało.
Sąsiedzi mężczyzny podkreślają, że stał się on uciążliwy dla otoczenia i bezradny kilka lat temu, po śmierci żony. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej. Mężczyzna liczył na pomoc wnuczki, ale ta go nie odwiedza.
- Chodzę, widzi pan, zbieram chleb po kubłach, śmietnikach, gdzie dają chleb. Mi wnuczka pomaga – twierdzi pan Józef.
- Nie ma takiej opcji, by mu wnuczka pomagała. Podejrzewamy, że on jest chory i potrzebuje opieki medycznej. Rodzina jest prawdopodobnie w Wielkiej Brytanii, oni wyemigrowali sześć lat temu. Tu jest nałożona eksmisja, ale przez pandemię wszystko jest opóźnione – tłumaczą lokatorzy kamienicy.
Kilkadziesiąt lat bez remontu. "Warunki urągają człowieczeństwu"
Pan Józef po posprzątaniu mieszkania na nowo zaczął znosić jedzenie ze śmietników. W mieszkaniu znajduje się sporo spleśniałej żywności. Wydobywa się z niego odrażający odór. Sąsiedzi obawiają się robactwa.
- Jakaś opieka do domu niech przychodzi, niech posprząta, niech się zainteresuje tym człowiekiem, jakiś ciepły posiłek mu da – mówią.
Neurochirurg ma kilkanaście postępowań. Nadal operuje
Miejska kamienica znajduje się zaledwie 400 metrów od siedziby prezydenta Chorzowa. Administracja budynku twierdzi, że półtora roku temu informowała o sytuacji mężczyzny pomoc społeczną. Pracownicy socjalni zaprzeczają.
- Nie mam wiedzy, żeby z administracji wpłynęło pismo, wniosek. Informacja o tym panu wpłynęła do nas 28 kwietnia 2001 z komendy miejskiej policji – mówi Anna Nawrat, pracownik socjalny OPS w Chorzowie i dodaje:
- Podejmujemy działania, żeby napisać wniosek do sądu o umieszczenie mężczyzny w domu pomocy bez jego zgody.