Sześć lat walczy o 500+!
Angelika Leszczyńska z Lubina od sześciu lat walczy o wypłatę pieniędzy z 500+ na pierwsze dziecko, którego ojcem jest Włoch. Tyle czasu urzędnikom z Dolnego Śląska zajmuje ustalenie, czy mężczyzna podobnego świadczenia nie pobrał w swoim kraju. - Cały czas mnie zwodzą, kłamią, mówią, że wystarczy pieczątka w pokoju obok… To jest żenujące, dzwonić, prosić się i słyszeć, jak się kobiety śmieją, gdy słyszą moje nazwisko – mówi 33-latka.
Pani Angelika kilkanaście tam temu wyjechała do Włoch. Wyszła za maż za 53-letniego dziś Vittorina P. Jedenaście lat temu urodziła się im córka Laura. Według pani Angeliki, mąż zamienił ich życie rodzinne w koszmar.
- Przyjechałam do Polski, urodziłam tutaj córkę w 2011 roku i wróciłam do Włoch. Na początku wszystko było w porządku - do czasu, kiedy mąż zaczął za dużo pić i zaczęły się awantury. Mąż był bardzo nerwowy, agresywny – twierdzi.
Elektryczne grzejniki nabijają rachunki. Węglem palić zakazano
Pani Angelika w 2014 roku uciekła z córką od męża. Wróciła do Polski, do Lubina. Trudne chwile pomógł jej przetrwać obecny mąż - pan Adrian, ojciec ich dwojga dzieci.
- Początkowo straszył mnie tym, że zadzwoni na policję, że uprowadziłam dziecko, ale ja tutaj byłam też u adwokata i mnie uspokoił, że dziecko powinno być przy mnie i zostałyśmy w Polsce - wspomina.
Adrian Leszczyński mówi, że jego żona wróciła z Włoch w stanie fatalnym. - Z jego strony zapewnienie bytu rodziny było znikome, bo szczerze mówiąc, ona nawet jedzenia nie miała. Taki to był człowiek: zimny, bezduszny - twierdzi.
Pani Angelika sześć lat temu złożyła wnioski o 500+ i świadczenie rodzinne na Laurę do Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. I czekała na wypłatę świadczeń.
Szykowali tony ryb na sprzedaż. Cztery dni przed Wigilią stracili wszystko
- Papiery trafiły do Wrocławia, do działu koordynacji świadczeń, bo ojciec córki jest za granicą. Cały czas, jak jeździłam tam, pytałam, mówili, że potrzeba czasu - opowiada.
Czas mijał, lata upływały, a decyzji wciąż nie było.
- Czas się wydłużał, z roku na dwa lata, trzy lata i żadnych informacji. A byłam tam wielokrotnie, także dzwoniłam. Byłam co miesiąc, co tydzień czasami – mówi pani Angelika.
Państwo Leszczyńscy mieli już dość. Zaczęli walczyć o pieniądze w sądzie. Wygrali, ale otrzymali wypłatę tylko za rok 2020 i 2021.
- To jest sąd potrzebny do świadczenia na dziecko? To jest chyba mrożenie pieniędzy podatników na poczet państwa – komentuje Adrian Leszczyński.
Chcieliśmy uzyskać informacje w MOPS-ie w Lubinie. Jednak ośrodek odmówił wypowiedzi.
Zimne kaloryfery i woda. Spółdzielni nie stać na zakup węgla
„Ośrodek nie może udzielać wywiadów na temat sytuacji konkretnych wnioskodawców, niezależnie od wyrażonej przez nich zgody” – przekazano.
Interweniowaliśmy także w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Tam też przed kamerą nie uzyskaliśmy odpowiedzi na pytania. W przesłanych nam wyjaśnieniach urząd pisze:
„Pierwsze zapytanie w sprawie zostało przekazane do właściwej instytucji włoskiej w dniu 15.09.2016 r. W późniejszych terminach kilkukrotnie wysyłane było ponaglenie z ponownym zapytaniem o sytuację zawodową oraz miejsce zamieszkania ojca dziecka. Do Urzędu wciąż nie wpłynęła odpowiedź z instytucji włoskiej. W związku z brakiem odpowiedzi z instytucji zagranicznej, w dniu 11.01.2022 r. wysłano do strony wniosek o przyznanie świadczeń w formie tymczasowej”.
- Czy te dokumenty jeszcze są? Może są, ale gdzieś na samym dnie zakopane… Walczymy dalej, nie poddajemy się, chcemy coś dla dziecka wywalczyć – podsumowuje Adrian Leszczyński.