Im uciekać było najtrudniej. Przyjechali z niepełnosprawną córką
Pani Oksana i jej mąż mają 13-letnią córkę Wiktorię. Dziewczynka ma porażenie mózgowe i będąc w Ukrainie, coraz gorzej znosiła alarmy bombowe. Rodzina postanowiła zostawić wszystko i uciekać. Po wielu godzinach i wielu kilometrach pieszo udało im się przekroczyć granicę. Ludzie dobrej woli wsparli rodzinę pani Oksany i użyczyli mieszkania. Ale to wciąż za mało, bo uchodźcy zostali z niczym.
Wojna w Ukrainie. Ludzie uciekający przed śmiercią. Wśród nich bezbronne dzieci. A także ci, którym uciekać jest najtrudniej. To ludzie chorzy i niepełnosprawni.
- Ze zdrowym dzieckiem można jechać, jakoś da radę, a z chorym dzieckiem to trzeba wiedzieć, gdzie jedziesz - mówi Oksana Chudyk.
Rodzina Chudyków pochodzi w miejscowości Jaworów niedaleko polskiej granicy. Pani Oksana i jej mąż Mikołaj mają 13-letnią niepełnosprawną córkę Wiktorię. Dziewczynka ma porażenie mózgowe.
- W naszym kraju jest bardzo ciężko z takimi dziećmi. U nas nie ma takiego wsparcia państwa. To dziecko zostaje z rodzicami i sami walczymy, jak możemy - mówi kobieta.
Wiktoria podczas wojny coraz gorzej znosiła alarmy bombowe. Przerażona pani Oksana postanowiła zostawić wszystko i uciekać z rodziną. Jechali starym samochodem. Niestety z chorym dzieckiem utknęli w wielokilometrowym korku.
- Staliśmy w kolejce, to na pewno było 20 kilometrów. Oni nas nie przepuszczali, bo mówili, że wszyscy jadą. Jedną dobę przespaliśmy w samochodzie. Wiktoria prawie 30 godzin nic nie jadła. Nie mogłam nic ugotować, ona nie je zimnego, nie mogłam jej przebrać, było bardzo ciężko - relacjonuje pani Oksana.
Pani Oksana wiedziała, że córka nie może pozostać w samochodzie w zimnie i bez jedzenia. Została w samochodzie sama, a jej mąż i mama poszli kilkanaście kilometrów pieszo do granicy, pchając wózek z Wiktorią. Niestety nie udało im się przejść. W nocy przebyli kilkanaście kilometrów z powrotem do samochodu.
- Na tym przejściu byli prawie sześć godzin i ich nie wpuszczali. Wika bardzo zmarzła i wrócili do samochodu - mówi pani Oksana.
Sytuacja była dramatyczna. Rodzina podjęła kolejną próbę przejścia przez granicę. Pani Oksana znowu została w starym samochodzie – broniąc ich jedynego dobytku. Po kilku godzinach marszu babcia z dzieckiem i zięciem przeszli granice. Na miejscu pomogła im fundacja Europejska Rodzina.
- Podjechaliśmy pod granicę, nie wiedzieliśmy, czy oni ją przekroczą za dwie, czy za trzy godziny. Wstępnie mieli przekroczyć za sześć godzin, ale niestety granica została zamknięta w godzinach nocnych. Czekaliśmy ponad 30 godzin na nich - mówi Tomasz Jakubiec, prezes fundacji.
Pani Oksanie i jej rodzinie pomogli ludzie dobrej woli. Użyczyli im mieszkanie. Ale rodzina potrzebuje wsparcia, bo dziś została z niczym. Ojciec Wiktorii pracuje już na budowie.
- Boję się, co będzie dalej z Ukrainą, z tym wszystkim i z dzieckiem. Jak my damy radę i jak to dziecko może żyć - mówi pani Oksana.