Czują się oszukani przez miasto. Nie taka była umowa
Miasto Sosnowiec dostało za darmo działki w zamian za wybudowanie drogi dojazdowej do osiedla domów jednorodzinnych i… nie wywiązało się z umowy. Dziś, po sześciu latach od zawarcia umowy, urzędnicy twierdzą, że nie mogą tego zrobić. Oszukany czuje się inwestor, który oddał działki, oraz jeżdżący po błotnistej, dziurawej drodze mieszkańcy, zalewani podczas ulewnych deszczów.
Sosnowiec-Milowice - to tu w 2016 roku zaczęło powstawać osiedle domów jednorodzinnych. Działki sprzedawał prywatny inwestor, budowali mieszkańcy - jak pan Łukasz Bereza z żoną Iwoną, którzy wprowadzili się w 2019 roku.
- Byliśmy świadomi trudnych warunków gruntowych, tego, że jest glina, że jest dużo wody. Odwodnienie tego terenu było kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania. Na dzień podjęcia decyzji o kupnie, zobaczyliśmy umowę z miastem – opowiada.
Chodzi o umowę zawartą między inwestorem a miastem. Jej efektem miała być droga dojazdowa z odwodnieniem. I jak wynika z dokumentów, inwestor ze swojej części porozumienia się wywiązał.
- Oni (inwestor) za symboliczną złotówkę mieli im oddać ten teren pod drogę. Dodatkowo mieli za symboliczną złotówkę sporządzić projekt, który wykonali. To była taka umowa ramowej współpracy, w której wprost i bezpośrednio miasto zobowiązywało się do wybudowania i pokrycia pełnego kosztu drogi publicznej wraz z kanalizacją deszczową. Nikt nie podejrzewał, że miasto nie wywiąże się z takiego zobowiązania – przyznaje Łukasz Bereza.
Dramat brutalnie pobitego. Od 20 lat walczy o życie
Niestety urzędnicy najpierw przesuwali środki w budżecie na inne cele, by w 2020 roku podjąć decyzję, że drogi nie wybudują. Choć część umowy zrealizowano: działki przeszły w ręce gminy, a inwestor wykonał projekt drogi. Dziś są tu ogromne dziury, a przy większych opadach brak odwodnienia powoduje zalewanie posesji.
- Tutaj jest kałuża na kałuży, dziura na dziurze. W tej chwili jest o tyle łatwiej, że sięgacze, czyli wewnętrzne drogi utwardziliśmy sobie sami na własny koszt. Dojście do głównej drogi jest już łatwiejsze, ale dalej trzeba już się zaopatrzyć w odpowiednie obuwie, żeby przejść. Zwłaszcza po deszczu – mówi Iwona Bereza.
Po osiedlu oprowadza nas inna mieszkanka osiedla, Joanna Kowalska. - Przy takich bardzo intensywnych opadach tutaj wszystko jest zalane. Najgorzej mają mieszkańcy ostatnich domów, w każdym sięgaczu, ponieważ teren jest tutaj tak ukształtowany, że wszystko zbiera się u nich. Oni są zawsze mocno zalani, przy każdej ulewie, dzieci mają fontannę do kąpania.
Ale poza najmłodszymi, nikt tu nie cieszy się z tego, że sześć lat od porozumienia między inwestorem a miastem - nadal nie ma drogi. Swoje niezadowolenie mieszkańcy wyrazili wywieszając plakaty.
Przyjechały do Polski z oszczędnościami. Wszystko im skradziono
- Nie oczekujemy przeprosin, nie potrzebujemy bombonierki z kwiatkami. Potrzebujemy drogi, po której można jeździć i po której można wieczorami wyjść z dzieckiem na spacer. I to jest wszystko – mówi pan Jakub, mieszkaniec osiedla.
- Chcieliśmy bardzo tę drogę wybudować, stąd to porozumienie z 2016 roku. Natomiast informacje, które docierały później do nas od prawników mówiły, że gmina nie może tej drogi wybudować za swoje pieniądze. Jak najbardziej, możemy to zrobić w momencie, kiedy inwestor przekaże miastu środki finansowe – tłumaczy Rafał Łysy z Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.
Według urzędników podpisana przez nich umowa, dziś jest już niegospodarna i niezgodna z prawem, a koszty budowy, czyli niespełna 7 milionów złotych - zbyt wysokie. Skontaktowaliśmy się z przedstawicielem inwestora, który oczekuje jedynie respektowania podpisanego porozumienia.
- Gdyby takie stanowisko zostało nam przedstawione przed podpisaniem tego porozumienia w 2016 roku, to cały projekt zostałby całkowicie inaczej zaplanowany, a nasza spółka nie wydałaby prawie miliona złotych na promowane przez miasto rozwiązanie. Wszystkie nasze grunty przekazaliśmy gminie, pokryliśmy również koszty odszkodowań, które były wypłacone osobom prywatnym. Proponowaliśmy inne, alternatywne rozwiązania projektowe, natomiast gmina je odrzuciła – zaznacza przedstawiciel inwestora.
Ubezpieczał, a oni ginęli. Maciej B. trafił za kraty
- My zapraszamy do sosnowieckiego magistratu przedstawicieli tej firmy na rozmowy i być może uda nam się osiągnąć jakieś porozumienie w tym temacie – mówi Rafał Łysy z Urzędu Miejskiego w Sosnowcu.
- Jadąc po tych dziurach, zwłaszcza w nocy, można się narazić na poważne problemy. Niedawno mieliśmy przypadek taki, że taksówkarz uszkodził miskę olejową. Dojechał na koniec ulicy i zatarł silnik. Laweta, tego typu przyjemności… - komentuje pan Piotr, mieszkaniec osiedla.
- My nie chcemy czegoś więcej, chcemy spełnienia tego, co pierwotnie było tutaj deklarowane – dodaje pan Jakub, mieszkaniec osiedla.