Tylko obietnice. Żadnego remontu po pożarze w kamienicy
Dwa miesiące po pożarze w kamienicy w Gliwicach mieszkańcy nie mogą się doprosić, by administracja uprzątnęła chociaż klatkę schodową - nie mówiąc już o remoncie mieszkań, które ucierpiały od ognia. Ludzie nie zdecydowali się na lokale zastępcze, bo remont miał być błyskawiczny, zająć około dwóch tygodni…
W nocy z 11 na 12 lutego w kamienicy przy ul. Lotników w Gliwicach doszło do pożaru. Ogień został zaprószony w jednym z mieszkań na parterze i strawił klatkę schodową oraz część mieszkań na pierwszym piętrze.
- Przed drugą w nocy obudził nas jakiś hałas na korytarzu u sąsiadów naprzeciwko. Otwieram drzwi, a tu ogień, płonie wszystko, a ci się kłócą, kto ma dzwonić po straż. Ona tam jeszcze krzyczała, że Sebastian sobie postawił olej na frytki i zasnął. My już nie mogliśmy wyjść, już się nie dało. Okna pootwierane i żeśmy czekali – opowiada Rozwita Skóra, matka chorującego na porażenie mózgowe pana Michała.
- To była najstraszniejsza noc w życiu, w sumie żyjemy dzięki psu, który nas wyratował, dosłownie wyszarpał nas z łóżka. To było przed drugą w nocy, więc wiadomo, taki najlepszy sen – opowiada inna lokatorka kamienicy Sabina Stanisz.
Czują się oszukani przez miasto. Nie taka była umowa
Lokatorzy zostali ewakuowani, jednak nie zaproponowano im lokali zastępczych. Administracja budynku obiecała bowiem wykonać remont klatki schodowej i mieszkań w ciągu maksymalnie dwóch tygodni. Ta obietnica nie została zrealizowana do dziś.
- Nie dzieje się nic. W ZGM powiedzieli nam, że oczywiście jest to sprawa pilna, bo bądź co bądź nie mamy gdzie mieszkać, ale nas zbywają z tygodnia na tydzień – tłumaczy Edward Stanisz, który po pożarze został bez dachu nad głową.
Dramat brutalnie pobitego. Od 20 lat walczy o życie
Udajemy się więc do siedziby administracji budynku z ukrytą kamerą.
Ta klatka schodowa wygląda, jakby ten pożar był wczoraj.
Wie pan co, to nie jest 10 zł, to nie są nasze pieniądze, to są pieniądze miasta.
Ale oni otrzymali informację, że remont będzie w trybie pilnym i nic z tego nie wynika.
W trybie jak najszybciej możliwym. Ze wstępnych informacji, jakie mieliśmy w zeszłym tygodniu, dzwoniłem do wykonawców, żadna oferta na remonty nie wpłynęła.
Pomagają w Polsce i w Ukrainie. Pieniądze zbierają nawet ich dzieci
Administracja nie dość, że do dziś nie przeprowadziła remontu, to nawet nie uprzątnęła terenu po pożarze. Następstwem tego zaniechania jest to, że chory na porażenie mózgowe pan Michał od lutego nie może wyjść z domu.
- Trzeba mu wózek wystawić, żeby sobie jakoś mógł zejść po tych schodach i usiąść, a teraz nie jestem w stanie mu tego wózka wystawić, bo gdzie? – mówi Rozwita Skóra.
- Mąż dzwonił do administracji dwa tygodnie temu, to stwierdzili, że już wszystko jest wysprzątane. Byli zaskoczeni, prosili o zdjęcie. Poszłam do nich po południu, by coś podpisać, to już nie wiedzieli nawet co mają powiedzieć – dodaje Agnieszka Lis, mieszkanka kamienicy.
Administracja tłumaczy, że nie ma własnych pracowników, by uprzątnąć klatkę i wszystko musi się odbyć w odpowiednim trybie.