Kuriozalny wyrok. Pijany pieszy wtargnął na jednię, skazano kierowcę
Pijany, ubrany na czarno mężczyzna wszedł po zmroku na jezdnię w miejscu niedozwolonym i został potrącony przez samochód, ale to kierowcę uznano za winnego wypadku. Taki wyrok zapadł w Sądzie Rejonowym w Biłgoraju. Kierowca jechał prawidłowo, z dozwoloną prędkością i był trzeźwy.
O sądzie w Biłgoraju kilka lat temu zrobiło się głośno, kiedy uniewinnił radnego posiadającego nielegalnie broń i amunicję. Jak się okazuje, to nie jedyny kontrowersyjny wyrok, jaki tam zapadł. Przekonał się o tym 68-letni Jan Mantycki.
- 1 lutego wracałem z kościoła, gdzie jestem kościelnym i w okolicach sklepu usłyszałem hałas w samochodzie. Nie było żadnej widocznej przeszkody. Przestraszyłem się, zatrzymałem się. Patrzę: coś czarnego na szosie - to człowiek - opowiada.
Ciężkie powikłania po małoinwazyjnym zabiegu
Do zdarzenia doszło dwa lata temu w miejscowości Sól koło Zamościa. Pieszy Jerzy K. miał do pasów niespełna 150 metrów. Wolał jednak skrócić sobie drogę.
- Mężczyzna w porze wieczornej, nie mając na sobie żadnych elementów odblaskowych, wszedł na jezdnie, chciał przejść i w tym momencie doszło do potrącenia. Wiemy, że kierujący był trzeźwy, a potrącony mężczyzna miał 2,5 promila w organizmie. Z urazami kończyn został przewieziony do szpitala – informuje Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
- Lewym lusterkiem go zaczepiło, lusterko urwało i mimo niewielkiej prędkości przewróciło go – dodaje Jan Mantycki.
Za wypadek wypłacono 160 tys. zł. Pieniędzy nie zobaczył
Policja przekazała sprawę prokuraturze, ta oskarżyła kierowcę, a sąd w Biłgoraju go skazał. Nawet prezes sądu przyznaje, że pijany pieszy wtargnął pod koła samochodu. Jednak według niego winnym spowodowania wypadku jest… kierowca.
- Sąd uznał oskarżonego za winnego, wymierzył mu 2 tys. zł grzywny i obciążył oskarżonego kosztami procesu, które wyniosły 5 tys. zł. Czyli 7 tysięcy zł w sumie. Opinia biegłych wskazuje, że pieszy wtargnął. Nie uważam, że wyrok jest kompromitacją sądu – mówi Zbigniew Łupina, prezes Sądu Rejonowego w Biłgoraju.
Odczytujemy prezesowi sądu fragment opinii biegłych. Wynika z niej, że pan Jan jechał z szybkością około 45 km na godzinę.
Reporter: „Pieszy wszedł na ulicę, nie widział samochodu jadącego, idąc ulicą nie zatrzymał się, nie widział świateł pojazdu, nie rozglądał się na boki. Wypadek zaistniał w wyniku nieprawidłowego wejścia pieszego”.
Prezes sądu: Skoro pan cytuje, widocznie tak jest. Kierowca mógł uniknąć zdarzenia przez podjęcie odpowiednich manewrów. Nie wiem jakich… Być może ominiecie przeszkody, użycie hamulców.
Reporter: Być może? Sąd powinien mieć pewność.
Prezes sądu: Nie orzekałem w tej sprawie.
Tylko obietnice. Żadnego remontu po pożarze w kamienicy
- Jan Mantycki nie mógł zareagować, hamować, przewidzieć, co ten pieszy zrobi. Bo on wszedł przed nadjeżdżający pojazd i kierowca nie miał szans zareagować, nie mógł uniknąć wypadku – zaznacza Wojciech Terejko, pełnomocnik pana Jana.
- Z przeciwnego pasa mi wbiegł na szosę i on mówi, że nie widział świateł samochodu. A ja go ubranego na czarno w kapturze miałem widzieć?– pyta Jan Mantycki.
Zamienili remizę na dom dla uchodźców z Ukrainy
Pan Jan, który nigdy nie dostał nawet mandatu, nie może się pogodzić z decyzją sądu. Uważa wyrok za krzywdzący. Tym bardziej, że Jerzy K. będzie mógł żądać teraz od niego odszkodowania w postepowaniu cywilnym.
- Czuję żal, to jest strasznie upokarzające. Na komendzie robili zdjęcia, pobierali odciski, jakbym wielkim przestępcą był. A winny chodzi i dalej pije – mówi pan Jan.
Próbowaliśmy porozmawiać z Jerzym K., ale ten zareagował agresją, atakując naszą ekipę.