Uratował kobietę z tonącego auta. Teraz sam jest w potrzebie
O 32-letnim Karolu Wesołowskim zrobiło się głośno w 2020 roku, gdy w bohaterski sposób uratował młodą kobietę z tonącego w jeziorze samochodu. Dziś mężczyzna sam potrzebuje pomocy. Zachorował na tę samą genetyczną chorobę, która 26 lat wcześniej dotknęła jego tatę. Panu Karolowi amputowano nogę. Mężczyzna zbiera pieniądze na protezę.
32-letni pan Karol mieszka w małej wiosce niedaleko Świebodzina. Był zdrowym, pracującym mężczyzną. Dziś zmaga się z okrutną chorobą i przeciwnościami losu.
- My w Łąkach mieszkamy, nie mamy autobusu, pojazdu też. Jego trzeba zawieź w następny piątek do lekarza, samochód nająć, zapłacić, tragedia. Także bardzo ciężko nam się zrobiło. Jak pracował, miał nogę zdrową, było lżej - mówi Teresa Wesołowska, matka pana Karola.
Pana Karola cała Polska poznała w 2020 roku. Wtedy to jadąc do pracy zauważył w jeziorze auto. Bez wahania wskoczył do wody, by ratować tonącą młodą kobietę.
- Ona waliła w tylne drzwi nogami, nie mogła ich otworzyć, ja otworzyłem. Wyskoczyła i do brzegu, udało się ją na szczęście uratować – opowiada Karol Wesołowski.
- Przyjechał do domu, przebrał się i pojechał do pracy jeszcze raz. Skromny – wspomina Bartłomiej Stanowski, kolega pana Karola.
Siostry na wojnie. Jedna w Ukrainie, druga organizuje pomoc
To niejedyny bohaterski czyn mężczyzny. Kilka lat wcześniej uratował kolegę.
- Zaatakowali go, narzędziami, rurkami jakimiś. Dwóch uciekło znajomych od nas, a ja zostałem i kciuka straciłem. Obcięli mi maczetą palca. Gdyby nie ja, nie wiem czy by kolega przeżył. Kciuk udało się przyszyć – mówi pan Karol.
Mężczyzna życie innym uratował, ale dziś sam walczy o swoje. W styczniu ubiegłego roku na jego ciele zaczęły pojawiać się rany. Po badaniach okazało się, że pan Karol zachorował na tę samą genetyczną chorobę, która 26 lat wcześniej dotknęła jego tatę. Pan Jan walkę z chorobą przegrał mając 42 lata.
- W szpitalu zdiagnozowano u mnie chorobę Buergera, najmniejsze żyłki są zapchane i po prostu je niszczy. Komórka umiera i rana powstaje. Tak samo się dzieje jak u ojca. On nóg nie miał, brat go nosił na rękach – wspomina pan Karol.
Jak przyznaje, choroba jest bardzo bolesna: - Rana się robi, dziura powstaje. Ból niesamowity, to się na żywca dzieje, tak jakby ktoś ci grzebał tylko bardzo, bardzo powoli.
- Bardzo to przeżywamy, bo jest to choroba genetyczna i może ją mieć też mój syn, może to odziedziczyć. Pamiętam, że tacie najpierw jedną nogę ucięli, a po dwóch latach przeszło na drugą i krzyczał z bólu – mówi Iwona, siostra pana Karola.
Sądziła, że dzwonią z banku. Straciła wszystko
Niestety, u pana Karola choroba, podobnie jak u jego taty, postępowała. Noga obumierała i gniła, a ból dla młodego mężczyzny był nie do zniesienia.
- W ostatnich miesiącach to się pogorszyło i to strasznie. Rany powiększały się, noga się zrobiła czarna, taka ciemna zieleń – opowiada znajomy Sebastian Michalski.
- Jęczał po nocach, nie spał, leków to chyba z tonę zjadł – dodaje matka Teresa Wesołowska.
Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. By ratować życie pana Karola, lekarze musieli nogę amputować.
Oszuści wykorzystują dramat Ukraińców
Dziś pan Karol ma tylko jedno marzenie: chce wrócić do pracy. Pomagać innym. Jednak by tak się stało, musi mieć protezę. Mężczyzna dostaje jedynie 1000 złotych renty. Na protezę go więc nie stać. By spełnić marzenia, potrzebuje minimum 50 tysięcy złotych.
- Chcę wrócić do pracy i odwdzięczyć się ludziom dobrymi uczynkami. Muszę mieć porządną protezę, by się odciski nie robiły. Każdy taki odcisk może powodować, że bakteria wejdzie, bo ja mam to w krwi – zaznacza Karol Wesołowski.
Jeżeli chcą Państwo pomóc panu Karolowi, prosimy o kontakt z redakcją: interwencja@polsat.com.pl, tel: 22 514 41 26, jesteśmy też na Facebooku.