Jest na skraju załamania. Z trudem walczy o przetrwanie
Pan Robert z miejscowości Trzeciewiec koło Bydgoszczy jest przykuty do łóżka. Z dnia na dzień jego stan zdrowia pogarsza się. Ból i duże odleżyny powoli wykańczają 48-latka. Po naszym poprzednim reportażu udało się przystosować łazienkę do potrzeb niepełnosprawnego, a szpital wyznaczył termin zabiegu. Plany pokrzyżowała jednak pandemia. Dziś mężczyzna jest na skraju załamania. Z trudem walczy o przetrwanie.
- Przyspawali mnie do łózka, tak się nie robi, ja też jestem człowiekiem. Nie mam siły. Mam wielką dziurę w ciele… tragedia – mówi Robert Muszyński.
- Syn jest w opłakanym stanie, już nie mam słów, on mi ginie z dnia na dzień – dodaje Krystyna Muszyńska.
Wojna w Ukrainie. Jak żyją ludzie przy białoruskiej granicy?
Do pana Roberta dotarliśmy rok temu. Mężczyzna opowiedział nam o tragedii, która zmieniła jego życie na zawsze. 26 czerwca 2016 roku przewrócił się na skuterze i złamał kręgosłup.
- Wychodziliśmy ze sklepu, a z ogródka piwnego wychodził jakiś tam chłopak. Właściciel sklepu go znał. Powiedziałem, by zawiózł go do domu, a ja chciałem odprowadzić jego skutera. Pierwszy raz na tym jeździłem. Zawsze z lewej strony przy motocyklu jest sprzęgło, a przy tym skuterze był hamulec – wspomina Robert Muszyński.
- Wylądował w rowie, stracił świadomość i był reanimowany przez znajomych do przyjazdu karetki – dodaje pan Bartosz pomagający panu Robertowi.
Panem Robertem opiekują się rodzice: 80-letni pan Kazimierz oraz 77-letnia pani Krystyna. Rodzice stracili już jednego syna. Brat pana Roberta zmarł z powodu tętniaka.
- Oni żyją dla mnie, a ja żyję dla nich. Rodzice by umarli, to idę za nimi od razu – mówi pan Robert.
Cieknący dach w mieszkaniu komunalnym, a remontu brak
Niepełnosprawny mężczyzna miał nadzieję, że będzie lepiej. Dwa lata temu miał mieć przeprowadzoną operację kręgosłupa w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy. Niestety pandemia pokrzyżowała wszystko. Operację odwołano.
- Odwlekła się przez koronawirusa, a on cierpi z każdą sekundą, z każdą minutą, my nie znamy, nie czujemy tego bólu, ale naprawdę on to przeżywa – tłumaczy pan Bartosz, który pomaga panu Robertowi.
Pan Robert był w bardzo trudnej sytuacji. Po naszym reportażu mężczyzna zebrał pieniądze na wyremontowanie łazienki przystosowanej do jego potrzeb. I co najważniejsze, szpital wyznaczył termin operacji.
Uratował kobietę z tonącego auta. Teraz sam jest w potrzebie
Niestety, mimo że pan Robert stawiał się w szpitalu dwa razy, operacja nie odbyła się.
- Odesłano mnie z powodu odleżyny. Zrobiono jej zdjęcie, nikt jej nie oglądał, z nikim nie rozmawiałem kompletnie – mówi pan Robert.
Po kilku latach czekania operacja dla pana Roberta staje się już wręcz niemożliwa. Pomimo że starsi rodzice nie odstępują pana Roberta na krok i opiekują się synem, odleżyn nie udało się wyleczyć. Co więcej, pojawiły się kolejne.
- Za rok będę miał już odleżyny na całym ciele. Mam leżeć następne sześć lat? Szpital mnie zmusza do samobójstwa. Nie mam już siły, dosłownie. Nic nie jem, chudnę strasznie, obrócić się już nie mogę – zaznacza.
- Może ktoś dobry by się nim zajął, tak bym prosiła – dodaje Krystyna Muszyńska.