Miasto zajmuje część ich domu. „Nikt z nami nie rozmawia”

Państwo Szymkowiakowie z Zielonej Góry dzielą budynek z miejską świetlicą. Sześć lat temu dowiedzieli się, że został on źle podzielony i miasto użytkuje dziesięć metrów kwadratowych ich domu. Chcieli je odzyskać lub porozumieć się w ten sposób, że odstąpią od roszczeń w zamian za wyremontowanie dachu nad świetlicą. Odpowiedzi brak…

Pan Jerzy i pani Urszula Szymkowiakowie to małżeństwo emerytów mieszkające na obrzeżach Zielonej Góry w poniemieckim domu. Kupili go w 2011 roku. Dzielą go razem z miejską świetlicą.

- Pierwsze prace remontowe zaczęłam z synem, bo męża nie było - pracował za granicą. Jak zostało mi farby, to na około wymalowałam im takim samym kolorem, oni się nie odwdzięczyli. Jak trzeba im licznik spisać, pan dzwoni do mnie, przychodzi, spisuje i nikt się nie pyta, czy ja jestem do tego zobowiązana – opowiada Urszula Szymkowiak.

„Żadnych dopłat!”, „Złodzieje”. Ełk protestuje po podwyżkach czynszów

Od kilku lat małżonkowie walczą z Urzędem Miasta w Zielonej Górze o… należne im metry z ich domu. W jednej części budynku jest świetlica, a w drugiej dom Szymkowiaków. Ci twierdzą, że miasto użytkuje ich metry. Wszystko wyszło na jaw w czasie jednego z podziałów geodezyjnych.

- Wyszło to w 2016 roku, były wykonane pomiary na zlecenie prezydenta miasta i to wykazało, że około dziesięciu metrów kwadratowych tej świetlicy stanowi naszą własność. Próbujemy od kilku lat coś w tym temacie wskórać, ale bez żadnych rezultatów – mówi Jerzy Szymkowiak.

Szymkowiakowie szukali porozumienia. Chcieli, żeby miasto chociaż wyremontowało stary dach nad świetlicą. Jak twierdzi małżeństwo, nie było żadnego odzewu ze strony magistratu.

Niepełnosprawne małżeństwo z Ukrainy. Szukają pracy, by się utrzymać

- Przede wszystkim z dachu spadają dachówki, a obok przebiega ruchliwa droga. Dachówka spadnie, przebije szybę i dojdzie do tragicznego wypadku. Ja bym machnął ręką na te dziesięć metrów, natomiast byłbym zadowolony, żeby urząd miasta wykazał jakąś inicjatywę w zabezpieczeniu tego budynku – podkreśla Jerzy Szymkowiak.

Tydzień temu o komentarz poprosiliśmy Urząd Miasta w Zielonej Górze. Odpowiedzi do dziś nie otrzymaliśmy. Miasto postanowiło świetlicę sprzedać. Szymkowiakowie zamierzają jednak walczyć o swój dom i jego zagarnięte metry.

Sanepid niesłusznie ukarał go w pandemii. Wszystkich pieniędzy nie zwrócił

- Z tego co słyszałam, to oni chcą to sprzedać, żeby problem znikł. Sprzedadzą z naszymi metrami i wtedy nie wiem, jak to prawnie będzie wyglądało – mówi Urszula Szymkowiak.

- Rozmawiałem z nadzorcą z miasta, który zajmuje się tą świetlicą i usłyszałem, że jak oni by nam oddali te dziesięć metrów, to świetlica nie miałaby racji bytu. Zawsze jednak można by się dogadać, tylko że urząd miasta z nami nie rozmawia, najzwyczajniej w świecie... – podsumowuje Jerzy Szymkowiak.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX