Brutalny atak w windzie. Bił, aż pękła czaszka 21-latki
Bił, żeby zabić - mówią świadkowie szokującego ataku w Warszawie. 21-letnia pani Oliwia doznała złamania kości czaszki i nosa. Napastnikiem okazał się jej były partner, ojciec ich 8-miesięcznej córki. Mężczyzna uderzał jej głową w ściany windy i kopał. Wpadł w taki szał, że kilka osób nie było w stanie odciągnąć go od ofiary. Teraz mężczyzna ma zakaz zbliżania, ale… mieszka w tym samym bloku, co pani Oliwia.
Do brutalnego napadu doszło 15 maja na jednym z warszawskich osiedli. 21-letnia pani Oliwia omal nie zginęła. Jej były partner i ojciec jej 8-miesięcznej córki uderzał jej głową o ściany windy i kopał. Złamał jej nos i doprowadził do pęknięcia czaszki.
- Jak wracałam, widziałem, że jest na moim trzecim piętrze, zjeżdżał winda. Byłam z moim dwoma koleżankami, a chłopcy byli przed blokiem. I mu zwróciłam uwagę, żeby nie dzwonił dzwonkiem, bo dziecko śpi. A on: „bo co?” Ja takie: pobijesz mnie? I zaczął się tak sapać – wspomina Oliwia Wrońska.
Konflikt w TBS w Warszawie. Sprzeciw wobec podwyżek
- Po tym, jak powiedziała: „daj mi święty spokój”, zaatakował Oliwię. Zaczął ja szarpać, bić pięściami, walić głową o barierkę w windzie. Ogólnie o windę. Zaczął jej wyrywać włosy. To było naprawdę tragiczne, straszne. my go odciągaliśmy, praktycznie w siedem osób, ale on był pod takim wpływem narkotyków, że się nie dało - mówi koleżanka pani Oliwii.
- Zamroczyło mnie. Tylko czułam jak leżałam i kopał mi w głowę – dodaje poszkodowana.
- On po prostu tłukł jej głową o ścianę windy i robił to z taką premedytacją, żeby ją zabić, albo doprowadzić do kalectwa – uważa Iwona Siemek, matka pani Oliwii. I dodaje: Wiedział doskonale, na co jest chora. Wiedział, że taki uraz może skutkować bardzo dużymi konsekwencjami.
Wynajęła dom ambasadzie Jemenu. 112 tys. zł strat
Pani Oliwia choruje na rzadką chorobę mózgu – zespół Arnolda-Chiariego. Urazy głowy w jej sytuacji są szczególnie niebezpieczne. Kobieta ma orzeczoną niepełnosprawność. Jej były partner miał o tym wiedzieć.
- Trzy lata byliśmy w takiej relacji. Przyznam, że też nie byłam święta, jak z nim się spotykałam. Jednak jak zaszłam w ciążę, zmieniłam się. Urwałam wszystkie kontakty, w których z nim byłam. Z tego co się dowiedziałam, to chce do mnie wrócić, ale ja nie chciałam – mówi Oliwia Wrońska.
Próbowaliśmy skontaktować się mężczyzną, ale bezskutecznie.
- Jak mała miała 3 tygodnie znowu przyszedł naćpany, po tym fakcie ma zakaz wchodzenia do naszego mieszkania. Potem chciał mieć kontakt z dzieckiem, to moja mama chodziła do nich, bo ja nie chciałam mieć z nim nic wspólnego – wspomina pani Oliwia.
Matka agresora stwierdziła, że nie mieszka on już wraz z nią, w tym samym bloku, co pani Oliwia. Gdy dopytaliśmy, czy gwarantuje, że się wyprowadził, odpowiedziała wymijająco: - Ja nie wiem, czy on ma nie być na klatce? Czy on ma nie być gdzieś w pobliżu? Ja nie wiem…
Mieszkańcy w szoku. Czynsz wzrósł ponad dwukrotnie!
- Niestety, może być to rzeczywiście iluzoryczny zakaz zbliżania, jeśli oni są sąsiadami, natomiast nie ma wiedzy czy prokurator wiedział, że pokrzywdzona mieszka w tym samym bloku, co podejrzany, bo niestety adresy pokrzywdzonej są w osobnym załączniku. To nie wynika wprost z protokołu. I być może prokurator nie zauważył, że oni mieszkają w tym samym bloku – zaznacza Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Pani Oliwia mieszka razem z matką, panią Iwoną, w której sprawie interweniowaliśmy w 2008 r. Uciekała wówczas przed mężem-katem razem z dziećmi. Teraz z podobnym problemem musi się zmagać jej córka.
- Mąż mnie bił po głowie, dusił i kopał po nogach... Dlaczego odeszłam do ośrodka? Tej nocy, była w domu kolejna awantura, więc Julka znowu obudziła się z przerażonym płaczem, krzyczała, płakała....Stwierdziłam, że już nie wytrzymam dłużej płaczu własnego dziecka, nie wytrzymam tego, jak on się znęca nad własnym dzieckiem, jednym, czy drugim. Wolałam odejść... – mówiła pani Iwona.
Udaje prawnika. Wpędza w kolosalne długi
Pani Iwona po kilku latach ciągłych przeprowadzek zamieszkała w lokalu komunalnym na warszawskim Bródnie. Dziś i ona i jej córka Oliwia boją się wychodzić z domu. Jak twierdzą Dominik S. zdewastował także ich samochód.
- Wybił szybę, lusterko oberwał całe, czuje się bezkarny. W tej chwili non stop ktoś, gdzieś się opisuje, że ojciec zabił dziecko, matkę... No ja nie chcę, żeby doszło do tej tragedii, a na to się szykuje – podkreśla Iwona Siemek.
- Wystarczy, że on się naćpa, znowu będzie miał jakieś urojenia, będzie walił mi w drzwi, albo moją mamę zaatakuje. Myślę, że jak jest trzeźwy, to nie podejdzie, ale wystarczy, że się naćpa. To jest kwestia czasu – ostrzega pani Oliwia.