Miały być rajskie wakacje. Zostali bez pieniędzy
Biały piasek, błękitna woda i palmy kokosowe. Ta rajska wyspa na Oceanie Indyjskim to Zanzibar żyjąca głównie z turystyki wyspa licząca ponad 600 tys. mieszkańców, a wśród nich człowiek znany jako „Wojtek z Zanzibaru”. To mężczyzna, którego szukają nie tylko turyści, ale i polski wymiar sprawiedliwości.
Izabela i Tomasz Cylkowscy to małżeństwo spod Gdańska. O wycieczkach organizowanych przez „Wojtka z Zanzibaru” usłyszeli w 2021 roku.
- Najpierw widziałam w telewizji program, no i go zaczęłam obserwować - mówi Izabela.
„Wojtek z Zanzibaru” to Wojciech Ż. - 46-letni przedsiębiorca z Trójmiasta. W 2017 roku zaczął publikować nagrania w swoich mediach społecznościowych. Pokazywał, jak wygląda życie na Zanzibarze, oferował wynajem domków dla polskich turystów. Małżeństwo Cylkowskich rok temu spędziło tam Boże Narodzenie.
Wakacje spędzali tam nie tylko zwykli turyści - w mediach społecznościowych Wojciech Ż. publikował zdjęcia i nagrania z największymi polskimi gwiazdami.
O „Wojtku z Zanzibaru” zrobiło się głośno - coraz więcej osób chciało spędzać w jego kurorcie wakacje marzeń. Pani Izabela i pan Tomasz wykupili kolejny pobyt w lutym tego roku.
Interes rozkwitał - pojawiły się nowe hotele i inwestycje. Wojciech Ż. oferował również wykup i wynajem domków nad oceanem. Cena za domek to ponad 250 tys. dolarów, czyli powyżej miliona złotych. O Wojciechu Ż. rozmawiamy z jego byłym współpracownikiem.
- Szło ogólnie dobrze, na początku nie było żadnych problemów finansowych. Później były jakieś przestoje, ale zawsze było hasło takie firmowe, że Pili Pili płaci z opóźnieniem, ale zawsze płaci - mówi.
Jednak w pewnym momencie spółka zaczęła mieć problemy.
- Pierwsze takie tąpniecie było w tamtym roku, mniej więcej czerwiec - lipiec. Były zaległości z mojej strony, moich podwykonawców, 50 tysięcy, a ja dostawałem na przykład 10 tysięcy i mam to rozdzielić między nich, żeby im jakoś w ratach płacić - opowiada.
Mimo problemów finansowych Wojciech Ż. w swoich mediach społecznościowych zapewniał, że wszystkie inwestycje idą zgodnie z planem, że klienci nie muszą się martwić o swoje plany urlopowe. Klienci nie wiedzieli jednak jednego: że Wojciech Ż. ma zakaz prowadzenia działalności jako organizator turystyki.
Wszystko zmieniło się 21 lutego tego roku, kiedy Wojciech Ż. poinformował o zawieszeniu działalności na Zanzibarze na trzy miesiące.
- Już czuło się, że cos jest nie tak, bo ja tam pisałam, później zostałam zablokowana… Skoro ty zawiesiłeś i skoro jest to wina Pili Pili, to oddaj nam pieniądze i daj nam prawo wyboru - mówi pani Izabela, której Wojciech Ż. jest winien około 20 tys. złotych.
Kilka tygodni po oficjalnym zawieszeniu działalności linia lotnicza Enter Air, z którą współpracowała firma Wojciecha Ż. - zerwała z nim współpracę. To oświadczenie linii:
„Z przyczyn leżących wyłącznie po stronie Pili Pili Fly informujemy, że wszelkie rejsy lotnicze zaplanowane do realizacji dla Enter Air po dniu 4 czerwca 2022 roku na trasie Warszawa — Zanzibar — Warszawa nie zostaną wykonane. (...) Informujemy również, że rejsy te nie zostały nigdy opłacone przez Pili Pili Fly.”
W całej sprawie mogą być oszukane setki osób. Prokuratura otrzymała już 50 zawiadomień w sprawie jego biznesu. Swoje zawiadomienie złożyło również Ministerstwo Sportu i Turystyki.
„W zakresie organizowanych wycieczek zawiadamiający wskazywali jako szkodę kwoty od kilkunastu tysięcy złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W przypadku zakupu nieruchomości wskazywane przez zawiadamiających szkody były wyższe i sięgały od kilkudziesięciu tysięcy złotych do prawie 2 milionów złotych” - brzmi oświadczenie Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.
Jak się okazuje, to nie będą pierwsze problemy z prawem „Wojtka z Zanzibaru”. W 2019 roku został skazany za oszustwa i multiplikowanie spółek. Nie stawił się na odbycie kary.
Co ciekawe, jego firma cały czas oferuje pobyt na Zanzibarze.
Najprawdopodobniej za Wojciechem Ż. zostanie wysłany list gończy. Próbowaliśmy się z nim skontaktować - nie otrzymaliśmy jednak żadnej odpowiedzi. Z naszych informacji wynika, że on sam przebywa wciąż na rajskiej wyspie.
- Trzeba wziąć pieniądze za sprzedaż tych nieruchomości, plus jeszcze ten apartamentowiec, co tam można było po 5 tysięcy udziały kupować. Ogólnie tych udziałów sprzedało się na 6 milionów złotych - mówi były współpracownik Wojciecha Ż.
Reporter: Monika Gawrońska