Zrezygnowała z pracy, by zająć się babcią. Urzędnicy odmawiają świadczenia
Pani Katarzyna z Łodzi musiała zwolnić się z pracy, by zaopiekować się niepełnosprawną babcią, a urzędnicy odmówili jej świadczenia pielęgnacyjnego. Twierdzą, że seniorką powinien zaopiekować się jej syn, który sam jest poważnie chory. Dodatkową przesłanką, którą przywołują, jest przepis zakwestionowany przez Trybunał Konstytucyjny.
Ciągły ból i rany po dializach, to od kilku lat codzienność 85-letniej pani Janiny Łasicy z Łodzi. Ponad dwa lata temu przeżyła udar mózgu. Wymaga całodobowej opieki, którą z ogromnym oddaniem sprawuje jej wnuczka.
- Babcia wychowywała mnie od malago. Miałam pół roczku, kiedy zaczęła się mną opiekować.
Dramatyczny bój o dziecko. 7-latka siłą odebrana matce
Każde z rodziców wybrało swoją drogę, a na babci spoczął obowiązek macierzyństwa. Była rodziną zastępczą dla mnie, wraz z dziadkiem zastępowali mi rodziców – opowiada Katarzyna Sidor.
- Różnie się czuję, wszystko mnie bardzo boli. I ręce, i nogi – mówi pani Janina.
- W życiu nie oddałabym babci do domu pomocy społecznej czy do jakiegoś hospicjum. Nawet nie pomyślałabym o tym. Ona też mogła oddać mnie do domu dziecka, a mimo wszystko opiekowała się mną – podkreśla pani Katarzyna.
Znika z pieniędzmi na budowę domu
Miłość i poczucie wdzięczności wobec babci nie wystarczą, aby można było godnie żyć i opiekować się staruszką. Wnuczka złożyła wniosek o przyznanie świadczenia pielęgnacyjnego. To kwota ponad 2 tys. zł miesięcznie.
- Musiałam zrezygnować z pracy na rzecz babci, a była ona dość dobra. Pracowałam w Polskiej Grupie Farmaceutycznej, w wydziale logistycznym. Nie mogłam jednak zostawić babci – przyznaje Katarzyna Sidor.
Oszczędności pani Katarzyny stopniały do zera. Kobiety żyją teraz tylko za 1800 złotych - to renta pani Janiny. Niestety Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi odmówiło wnuczce przyznania świadczenia pielęgnacyjnego.
- Tłumaczą się tym, że w pierwszej kolejności jest syn, który i tak sam potrzebuje opieki – mówi pani Katarzyna.
- Miałem udar mózgu. Jestem po zabiegach operacyjnych tętniaka jamy brzusznej. Później miałem następnego tętniaka podkolanowego. Nie mogę chodzić. No i wymagam opieki. A przyznali mi tam stopień niepełnosprawności umiarkowany – tłumaczy 63-letni syn pani Janiny.
Policja regularnie myli go z poszukiwanym przestępcą!
Pani Katarzyna odwołała się decyzji Centrum Świadczeń Socjalnych. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Łodzi uchyliło w całości tę decyzję i nakazało ponowne jej rozpatrzenie. Niestety pani Katarzyna po raz drugi dostała decyzję odmową.
Wnuczka zadzwoniła do Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi po wyjaśnienia.
Pani Katarzyna: Jestem wnuczką pani Łasicy i chciałabym się dowiedzieć, jaki jest powód, skoro syn nie jest w stanie opiekować się matką. Ma orzeczony stopień o niepełnosprawności.
Urzędniczka: Znaczny?
Katarzyna: Nie, umiarkowany. Ale nie jest on w stanie opiekować się matką, bo jest po udarze i ma bajpasy.
Urzędniczka: Rozumiem, ale tak stanowi ustawa. Ustawodawca przewidział tylko i wyłącznie, że musi być znaczny stopień. Po drugie, dla mnie też jest druga przesłanka, że niepełnosprawność powstała po 18. roku życia.
Katarzyna: No oczywiście, zgadza się. Ja mam tylko pytanie. Co dla takich ludzi? Jakie teraz jest wyjście dla takich ludzi, którzy tę niepełnosprawność uzyskali po tym 25. czy 18. roku życia.
Urzędniczka: To trzeba się odwołać od tej decyzji.
Katarzyna: Właśnie to zrobiłam. Odwołałam się, jak najbardziej.
"Nie chcemy siedzieć w domu na zasiłku". Niepełnosprawni tracą pracę
- Po przeczytaniu wszystkich dokumentów i decyzji uważam, że nie ma znaczenia, że syn uprawniony do świadczenia pielęgnacyjnego jest niepełnosprawny w stopniu umiarkowanym. Organ w decyzjach stwierdza, że ma tę wiedzę i tę wiedzę akceptuje. Przepis, na który powołują się urzędnicy, został uchylony przez Trybunał Konstytucyjny, którego orzeczenia są powszechne i obowiązują wszystkich – podkreśla adwokat Bartosz Graś.
Do tej pory świadczenie pielęgnacyjne mogły nabyć tylko te osoby, które nabyły niepełnosprawność przed 18. rokiem życia, a jeżeli się uczyły, to przed 25. rokiem życia. Trybunał postanowił to zmienić.
- Podejrzewam, że są setki ludzi takich jak ja, w takiej samej sytuacji. Ci ludzie naprawdę nie mają z czego żyć – komentuje pani Katarzyna.