Walczą o ukaranie lekarzy. Złamał kręgosłup, diagnozę postawiono za późno

Pani Joanna z rodziną uważa, że lekarze przyczynili się do śmierci jej brata. Niepełnosprawny 62-latek spadł ze schodów i doznał pęknięcia kręgów, jednak prawidłowej diagnozy nie postawiono od razu. Szpital w Piasecznie odesłał mężczyznę do Konstancina, skąd ponownie trafił on do Piaseczna. Dopiero później przewieziono go do Warszawy. Niestety po operacji pan Andrzej zmarł. Śledztwo w jego sprawie toczy się już szósty rok.

 
Pani Joanna mieszka z prawie 100-letnią mamą, panią Haliną pod Warszawą. Sześć lat temu rodzinę dotknęła tragedia. Zmarł brat pani Joanny, 62-letni wówczas pan Andrzej. Od tego momentu życie rodziny to nieustanna walka - ze służbą zdrowia i wymiarem sprawiedliwości.

- Odbiliśmy się od ściany i jesteśmy w tym samym miejscu. Składam znów papiery do prokuratury o to, że podejrzewam popełnienie przestępstwa – mówi Joanna Perycz, siostra pana Andrzeja.

- Walczymy o sprawiedliwość, bo pomimo druzgocących opinii biegłych - podkreślał to sąd -  prokuratura nie potrafi zrobić tego, co do niej należy – dodaje jej syn Michał Getka.

ZOBACZ: Wyzwiska, groźby, pobicie. Spór z Romami w Chrzanowe

Brat pani Joanny był niepełnosprawny. Według rodziny to wynik błędu lekarskiego. Mężczyzna poruszał się samodzielnie. Jednak wymagał wsparcia i opieki.  

- Został źle odebrany poród, mama prosiła, by wykonać cesarskie cięcie, niestety lekarze zdecydowali, że ma urodzić siłami natury. Brat urodził się z krwiakiem na głowie – opowiada Joanna Perycz..

16 listopada 2015 roku pan Andrzej przebywał na działce pod Piasecznem. Wchodząc po schodach potknął się i upadł. Pani Joanna natychmiast wezwała karetkę pogotowania.

- Nie był przewożony w dobrej pozycji, i to był pierwszy element, który został wykonany nie tak. Nie wiem dlaczego, wydaje się, że procedury są opisane, określone, trenowane – mówi Robert Łabędzki, kuzyn pana Andrzeja.

- Nie sprawdzili reakcji na ból, wynieśli brata na krześle, nie zakładając mu kołnierza – dodaje Joanna Perycz.

ZOBACZ: Zabójstwo Iwony Cygan. Główny oskarżony na wolności

Dramat pana Andrzeja nie kończył się. Trafił do szpitala w Piasecznie. Zdaniem rodziny nie otrzymał tam pomocy.

- Lekarz napisał, że stan pacjenta jest ogólnie dobry, mimo że brat był bezwładny. Lekarz nie wnikał w szczegóły, z łaski skierował go później do szpitala w Konstancinie – twierdzi Joanna Perycz.       

Pan Andrzej został odesłany także ze szpitala w Konstancinie. I znów trafił do szpitala w Piasecznie.

- Wróciliśmy do Piaseczna. Ten doktor, który kierował, uśmiechnięty powiedział: no i co, nie przyjęli go i nic mu nie jest? Ja mówię: panie doktorze, on w dalszym ciągu leży i się nie rusza. Lekarz stwierdził, że do domu trzeba go zawieźć. Nie zgodziłam się – mówi Joanna Perycz.

ZOBACZ: Zabierają majątki pod CPK. „Proponują 30-40 proc. wartości”

W końcu mężczyzna trafił do szpitala w Warszawie. Tam został zdiagnozowany. Okazało się, że ma pęknięte kręgi. Przeprowadzono operację. Niestety, 7 stycznia 2016 roku pan Andrzej zmarł.

- Można było to wszystko sprawdzić telefonicznie, gdzie jest czynny rezonans, że to jest pilne, bo każda minuta jest na wagę złota, a tu stracono 30 godzin na wożenie worka, bo jak mówię, traktowany był jak worek ziemniaków – uważa Joanna Perycz.

- Jesteśmy przy aglomeracji warszawskiej, a człowiek 30 godzin jest wożony miedzy rożnymi ośrodkami medycznymi, praktycznie bez otrzymania pomocy – dodaje Robert Łabędzki, kuzyn.   

- Lekarze niejednokrotnie wspominali, że szybsza reakcja mogłaby dać większe szanse, nie do powrotu do dawnej sprawności, bo były to jednak pęknięte kręgi, ale do dalszego funkcjonowania – dodaje Michał Getka, syn pani Joanny.

ZOBACZ: Fetor i nieczystości. Rzeka przypomina ściek

Pani Joanna natychmiast zawiadomiła śledczych. Sprawa ciągnęła się. Dwa lata temu Prokuratura Rejonowa w Piasecznie umorzyła postępowanie. Innego zdania był piaseczyński sąd i sprawa znów trafiła do prokuratury.

- Ta opinia biegłego neurochirurga daje odpowiedź, że zespół wykonujący podstawowe czynności medyczne potraktował chorego w sposób pozbawiony należytej ostrożności, wiedzy, zwiększając niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Nieprawidłowości w postępowaniu chorego przyczyniły się do jego śmierci. Badanie było nieprecyzyjne lub nieprawdziwe – tłumaczy pani Joanna.

- Prokurator znowu chce przesłuchiwać świadków, a ja się zastanawiam, co ci świadkowie będą pamiętać po latach, czy dla nich w ogóle ta sprawa ma jakiekolwiek znaczenie? Czy sprawy związane z potencjalnym błędem lekarskim muszą się ciągnąc tyle czasu? – pyta Robert Łabędzki, kuzyn pana Andrzeja.

O to samo pytamy Aleksandrę Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Konieczne było uzupełnienie postępowania dowodowego w tym zakresie (przesłuchania świadków - red.). Prokurator oczywiście realizował wytyczne sądu.

Reporterka: A dlaczego nie zrobił tego wcześniej?

Skrzyniarz: W tym konkretnym przypadku, przed pierwszym umorzeniem, prokurator doszedł do wniosku, że materiał dowodowy jest kompletny. Odmiennej oceny stanu faktycznego był sąd.  Konieczne było uzupełnienie materiału dowodowego. To postepowanie nie zostało zakończone, trwa analiza zebranych dowodów.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX