Bydło bez nadzoru. Sąsiedzi są wściekli

W Lanckoronie koło Krakowa wrze. Powodem jest stado bydła należące do Władysława O. Zwierzęta od kilku lat chodzą samopas i powodują straty u okolicznych rolników. Niszczone są uprawy i ogrody.

- Wziął i puścił mi bydło, które pole zniszczyło. Nie ma miedzy, nie ma granicy, nie ma nic. Miał tu kosić, wyrównać, bronować... Nie wyrównał nic, jeszcze miał pretensje do mnie - opowiada Władysław Król.

- Przerywają elektryczne pastuchy. Jeżeli mu się zwraca uwagę, to twierdzi, że ludzie urywają mu druty i dlatego zwierzęta wychodzą. A one nie mają co jeść, nie mają co pić - tłumaczy Małgorzata Maślanka.

- One sobie tutaj chodzą, lubią truskawki, ogórki, mają tu taką stołówkę, że głowa mała - dodaje Bożena Róg.

Porwali, znęcali się i zgwałcili 14-latkę. Nowe fakty

Problem znany jest również sołtysowi Lanckorony. - To bydło jest uciążliwe z tego względu, że nie ma nadzoru. Właściciel daje jeść, kiedy chce, to nie jest jeden dzień, dwa dni, to się ciągnie latami - mówi Józef Wypartowicz.

- Najgorszy jest byk, bardzo agresywny - zaznacza Małgorzata Maślanka.

Kobieta twierdzi, że Władysław O. nie dba również o uprzątnięcie padłego bydła. - Jeżeli się zrobi wielki szum, to przyjeżdża samochód z utylizacji i zabiera to, a jeżeli jest cicho, to zdechłe zwierzęta są pozostawione - mówi.

- Zagroziłam właścicielowi, jak jeździł po naszym, to mnie pobił. Miałam świadectwo lekarskie, byłam w sądzie, to taki miłosierny był, żebym mu podarowała. I teraz mi się odpłaca za to. Teraz nie mam słowa, bo co powiesz, zaraz do bitki skacze - twierdzi kolejna mieszkanka wsi, Janina Brocka.

- Sprawa jest beznadziejna. Niszczą wszystkie uprawy, u mnie 75 procent upraw zostało zniszczonych - mówi Tadeusz Trąbka.

Wojna o transport w Karpaczu. Kto podpalił autobusy?

Jednak najgorsza sytuacja jest zimą. Bydło w poszukiwaniu jedzenia i wody chodzi po całej okolicy. Wiele zwierząt nie dożywa wiosny.

- Taki festiwal zaczyna się już w zimie, koło lutego, te byki uciekają, szukają czegoś do jedzenia, a mamy takie uprawy, że siejemy jesienią, więc zimą nam te uprawy niszczą. Zimą to jest ryk tych zwierząt, minus kilkanaście stopni, minus dwadzieścia, przecież to wyje z zimna, cielęta rodzące się na ziemi, przecież to zdycha momentalnie - mówi Barbara Jurek.

Władysława O. spotykamy, gdy jedzie traktorem. Okazuje się jednak, że rolnik nie ma do tego uprawnień.

- Ja miałem wszystkie prawa jazdy. Na traktor mam, zabrali mi na samochód - mówi.

Jego słów nie potwierdza zdarzenie z zimy, gdy podczas nagranej rozmowy z policją, przyznał, że uprawnień nie ma. Zatrzymano go wówczas, gdy ciągnął padniętą krowę.

- Ma pan uprawnienia?
- Mam wszystkie, tylko dawno mi zatrzymali
-To pan ma czy nie ma uprawnień do kierowania?
- Teraz nie mam.
- To jak pan nie ma, to dlaczego pan jeździ?
- Ja już mówiłem, będziesz pan chodził dawać jeść?

Miliardy na odszkodowania za suszę. Rolnik o nieprawidłowościach

Podczas naszej wizyty Władysław O. próbował ogrodzić stado. Jednak już po godzinie krowy chodziły po okolicznych polach. Mieszkańcy wezwali policję. Patrol przyjechał i odjechał.

Reporter: Czy pan coś zrobi z tymi krowami?
Władysław O.: Chwyć się pan gospodarki, ja już mam dość.
Reporter: To może pan powinien przestać, bo pan sobie nie radzi.
Władysław O.: Niedługo skończę.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX