22-letnia Marcelina walczy o życie. Co tak naprawdę wydarzyło się w Turcji?
Miały to być wakacje marzeń pięcioosobowej paczki przyjaciół. Niestety wspomnienia z urlopu stały się koszmarem, bo jedna z turystek - 22-letnia pani Marcelina, spadła z dużej wysokości. Wersji tego zdarzenia jest wiele. Nam, dzięki pomocy dziennikarki z Rybnika, udało się dotrzeć do osób, które towarzyszyły jej na urlopie.
Miały to być wakacje marzeń pięcioosobowej paczki przyjaciół z Rybnika. Niestety, marzenia o wspaniałym wypoczynku zmieniły się w koszmar. Jedna z turystek, 22-letnia pani Marcelina, w nocy z 11 na 12 lipca spadła z trzeciego pietra.
- Zaczęła się pojawiać ta informacja, że Marcelina została zgwałcona. My tę informację sprawdziliśmy. Skontaktowałam się mailowo z dziennikarzem, który tę informację w Bodrum opublikował, on mnie odesłał do agencji prasowej. Na stronie tej agencji tego newsa nie znalazłam, w związku z czym stwierdziliśmy, że my jako redakcja nie będziemy ciągnąć tej historii dalej ze względu na dobro rodziców - mówi Wioletta Klytta-Gańczorz z portalu rybnik.com.pl.
Nam, dzięki współpracy z dziennikarką z Rybnika, udało się skontaktować z koleżankami Marceliny, które poleciały z nią na wakacje. Kobiety postanowiły opowiedzieć przed naszą kamerą, co wydarzyło się na urlopie, który rozpoczął się 7 lipca.
- Wróciliśmy do hotelu. Mateusz powiedział, że idzie porozmawiać z mamą, no i Marcelina wyszła chwilę po nim. Nie chcieliśmy im przeszkadzać, bo wiedzieliśmy, że mają się ku sobie no i po prostu chcieli spędzić sobie razem czas, porozmawiać, pośmiać się. Widzieliśmy, że są na tym tarasie i po jakimś czasie, po jakichś 40 minutach, po godzinie, przybiegł do nas Mateusz, waląc w drzwi i krzycząc, że Marcelina spadła - mówi pani Angelina.
- Powiedział, że siedzieli blisko tego murku i Marcelina chciała wstać. Jak wstawała, to się zachwiała, jeszcze lekko usiadła, przechyliła się do tyłu i spadła - opowiada z kolei pani Natalia.
- Ona uderzyła miednicą najpierw o ziemię, a potem głową. W szpitalu powiedzieli, że jej stan jest krytyczny i że ma połamaną miednicę, ale że kręgosłup jest cały. W pewnym momencie leczenie Marceliny przekroczyło 300 tys. zł. Transport do Polski kosztował 100 tys. - dodaje.
ZOBACZ: Atak Na Ukrainkę w Warszawie. Dotarliśmy do agresorki
Na transport do Polski została zorganizowana zbiórka pieniędzy. 22-latka jest już w kraju. Winą za całe zdarzenie został obciążony 25-letni mężczyzna, z którym Marcelina tej nocy przebywała na tarasie. Umieszczono go w areszcie w Turcji. Jest on podejrzany między innymi o gwałt. Z taką narracją nie zgadzają się nasze bohaterki.
- Nie było gwałtu, nikt jej nie zrzucił, to był po prostu wypadek - twierdzi pani Natalia.
Reporter: Jak Mateusz przybiegł do was, żeby poinformować o wypadku, w jakim on był stanie?
Pani Angelina: Był bardzo roztrzęsiony, zapłakany, krzyczał, nie chciał w to uwierzyć, my tak samo.
- Jeżeli są jakieś ślady, to na pewno nie gwałtu, tylko po prostu seksu, który był za zgodą. Cały czas spędzali wspólnie na wakacjach i znaleziono w niej nasienie, więc po prostu są takie spekulacje, że on ją zgwałcił. Byli ze sobą szczęśliwi i widać było, że się kochają - dodaje znajoma poszkodowanej.
- Zacznijmy od tego, że to był taras niezabezpieczony przez hotel, drzwi były wyważone. Podobno była tam tabliczka, na której było napisane po angielsku, że nie można tam wchodzić. My tej tabliczki nie widzieliśmy - mówi pani Angelina.
Chcieliśmy sprawdzić tę informacje kontaktując się mailowo z hotelem. Niestety do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane pytania. Próbowaliśmy porozmawiać z przedstawicielami obiektu telefonicznie, jednak nikt nie rozumiał, w jakiej sprawie dzwonimy.
Podjęliśmy również próbę kontaktu mailowego i osobistego z biurem podróży, w którym pięcioosobowa grupa wykupiła wycieczkę - niestety bezskutecznie.
Kobiety twierdzą, że podczas przesłuchania na komisariacie nie zapewniono im tłumacza przysięgłego, przez co są błędy w zeznaniach. Mają o to żal do polskiej ambasady.
- Ja zeznawałam w języku angielskim, o 6 rano wzięli mnie na przesłuchanie, po czym ta pani policjantka powiedziała, że ja będę tłumaczyła wszystkie zeznania moich znajomych - mówi pani Natalia.
- Był jeden mężczyzna z recepcji z naszego hotelu, który mówi po angielsku, który tłumaczył właśnie z angielskiego na turecki i odwrotnie. Nie mieliśmy żadnej pomocy ze strony ambasady - twierdzi pani Angelina.
ZOBACZ: Wakacje zamieniły się w koszmar. Wszystko przez wesołe miasteczko
Chcieliśmy uzyskać oficjalne stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Otrzymaliśmy wymijające oświadczenie, w którym czytamy m.in.:
„Z uwagi na charakter zdarzenia, toczące się postępowanie oraz przepisy dotyczące ochrony danych osobowych, urząd konsularny oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie udzielają bliższych informacji w tej sprawie”.
Dwa dni temu pani Marcelina miała operację miednicy i kostki. Operowały ją dwa zespoły lekarzy przez 10 godzin. Ma złamania kości twarzy. Jej stan poprawia się, zaczęła reagować na głos.