Ogromny ruch na wąskiej drodze. Mieszkańcy protestują
- Tu pachnie wypadkiem każdego dnia – mówi jeden z mieszkańców Mokronosu Górnego koło Wrocławia, przez który wąską drogą przejeżdża około tysiąca aut dziennie. Ulica nie ma pobocza ani chodnika, auta nie mogą się na niej wyminąć, a obok chodzą piesi, w tym dzieci do szkoły. Mimo to, po otwarciu przejazdu kolejowego stała się ona główną trasą łączącą Mokronos z sąsiednią miejscowością. Mieszkańcy są wściekli.
Mokronos Górny to niewielka miejscowość pod Wrocławiem. Kilkanaście lat temu, przy ulicy Konwaliowej, powstało osiedle domów jednorodzinnych. Mieszkańcy opisują to miejsce jako „oazę spokoju”. Ale spokój skończył się wraz z wybudowaniem tu stacji kolejowej. A w zasadzie wraz z otwarciem przejazdu kolejowego, który połączył Mokronos Górny z sąsiednią miejscowością - Smolcem.
- Projekt był współfinansowany przez Unię Europejską i zakładał wybudowanie przystanku (stacji – red.) PKP z parkingiem. Dalszej drogi nie przeciągano już do Mokronosu, ale jak podłapano, że można, to nagle ten ruch przybrał formę jakiegoś absurdu. To był samochód za samochodem. Samochody dostawcze i to powyżej 3,5 tony, cała ich masa. Co z tego, że jest znak do 3,5 tony, nikt kierowcy nie zatrzyma – opowiada pan Władysław, mieszkaniec ulicy Konwaliowej w Mokronosie Górnym.
ZOBACZ: Proces ws. zabicia i oskórowania studentki. Co wiadomo?
Od otwarcia przejazdu kolejowego mieszkańcy dojeżdżający do Smolca i dalszych miejscowości, zaczęli wybierać trasę prowadzącą przez ulicę Konwaliową. A jak twierdzą mieszkańcy Konwaliowej, ich droga dotychczas służyła jedynie jako dojazdowa do posesji. I nie jest gotowa na przyjęcie takiej liczby pojazdów. Nie ma pobocza ani chodnika, kierowcy jeżdżą szybko i zagrażają bezpieczeństwu pieszych.
- Wykonaliśmy takie prymitywne badania, ale które pokazują skalę. Każdego dnia drogą przejeżdżało 1000-1200 aut na dobę. Prosta kamera liczyła. Obecnie droga jest zamknięta z powodu budowy kanalizacji, ale mamy oświadczenie burmistrza w mediach, że za chwilkę tę drogę otwiera. Nie patrząc na nasze uwagi, na dostarczane mu przez nas materiały związane przede wszystkim z bezpieczeństwem – tłumaczy Jacek Płaziuk, mieszkaniec Mokronosu Górnego.
Mieszkańcy dostarczyli nam wiele nagrań dokumentujących poziom bezpieczeństwa w okolicy. Widać na nich m.in TiR-y przeciskające się wąską ulicą, dzieci chodzące do przedszkola tuż obok przejeżdżających aut.
- Tu chodzą dzieciaki na dworzec, tu chodzą dzieciaki do szkoły, wracają. A są przypadki, że ci ludzie są spychani z drogi, najzwyczajniej w świecie. Wtedy, kiedy klakson ich z tej drogi nie zepchnie – mówi pan Rafał, mieszkaniec Mokronosu Górnego.
ZOBACZ: Samotnie wychowuje niepełnosprawnego syna. Nie dostanie świadczenia
- Przez pierwszych 15 lat, gdy tu mieszkam, a mieszkam od 18 lat, nie zdarzył się żaden wypadek samochodowy. W momencie, gdy te drogi zostały połączone, były co najmniej trzy wypadki samochodowe. I wiele zdarzeń, które mogły być wypadkiem samochodowym, tylko kierowcy w miarę szybki zareagowali – zaznacza pani Elżbieta, mieszkanka Mokronosu Górnego.
- Mówiliśmy burmistrzowi o tych problemach, o tym, żeby spojrzał oczami wyobraźni. No niestety, nic nie dociera. Widać, że jakiś inny interes jest ważniejszy – dodaje Jacek Płaziuk z Mokronosu Górnego.
Burmistrz Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie problem widzi, ale jako konflikt mieszkańców Mokronosu i Smolca. Jego zdaniem Konwaliowa, to ważny element lokalnej sieci drogowej, mimo że - jak zauważamy podczas bezpośredniej rozmowy - ulica nie ma pobocza, chodnika, nie mieszczą się na niej dwa samochody.
- Panie redaktorze, gmina musi przy zatwierdzeniu organizacji ruchu wystąpić z wnioskiem do zarządzającego ruchem. I starosta w czerwcu 2020 roku taki dokument, taką organizację ruchu zatwierdził. Jest to stan obowiązujący i starostwo badając taką organizację ruchu, badało wszelkie parametry. Burmistrz musi zapewniać zbiorowe potrzeby mieszkańców i patrzeć przez pryzmat całej społeczności – odpowiada Julian Żygadło, burmistrz Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie.
- Tak naprawdę dzisiaj walczymy o pełne bezpieczeństwo dzieci. Bo jest droga 370 i to jest droga, która spełnia wszelkie parametry, żeby prowadzić tamtędy ruch – komentuje Jacek Płaziuk z Mokronosu Górnego
Wzmożony ruch na Konwaliowej mógłby powstrzymać starosta powiatu wrocławskiego zamykając przejazd kolejowy. I miał ku temu okazję, bo gdy poprzednie władze gminy dostrzegły problem, złożono projekt zmiany organizacji ruchu. Starosta projekt odrzucił. Nie zareagował na naszą propozycję spotkania, nie odpowiedział na przesłane pytania.
- W przypadku tej drogi mamy do czynienia z przejazdem kolejowym, w przypadku którego siłą rzeczy nie ma możliwości poprowadzenia ruchu jednym pasem w obu kierunkach. Tym samym minimalna szerokość drogi w tym miejscu przed przejazdem kolejowym powinna wynosić 4,5 metra. A tak nie jest. Już zatem same uwarunkowania techniczne tej drogi powinny uniemożliwić przejazd między tymi miejscowościami – tłumaczy Izabela Przewrocka-Pszczółka, prawnik reprezentująca protestujących.
ZOBACZ: Chcieli wydać książki. Stracili pieniądze
Mieszkańcy ulicy Konwaliowej decyzję starosty zaskarżyli. Sprawę będzie rozpatrywał Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu.
- Burmistrz zestawia nasze bezpieczeństwo z wygodą kilku tysięcy ludzi, którzy tam mieszkają. No to super, jest to duża populacja, ale bezpieczeństwo jednej osoby jest chyba ważniejsze niż dwie minuty dłużej przejechać drogą, która jest do tego przeznaczona, a nie drogą pośrodku domów jednorodzinnych – mówi pan Andrzej, mieszkaniec Mokronosu Górnego.
- Tu wystarczy zwykły zdrowy rozsądek, stanąć, pomyśleć. Dobry gospodarz działałby naprawdę w interesie nie większości, a właśnie mniejszości, która potrzebuje jego pomocy – dodaje inny mieszkaniec Mieczysław Trzciński.