Wilgoć w mieszkaniach. Tak się nie da żyć

Lokatorki jednej z kamienic w Łodzi czują się pozostawione na pastwę losu. 58-letnia pani Anna i jej 87-letnia matka żyją w warunkach, które nie przystoją w XXI wieku. Po zlikwidowaniu piecyków w budynku są skazane na ogrzewanie olejowe, które jest za słabe. Pojawia się ogromna wilgoć. Właściciel budynku nie ma sobie nic do zarzucenia.

58-letnia pani Anna Noga mieszka w tym domu od urodzenia. Jej 87-letnia mama została tu zakwaterowana z rodzicami tuż po wojnie. Budynek był wtedy w zasobach miasta Łodzi. Dopiero w 2015 roku pojawił się prywatny właściciel, a z nim - jak twierdzą kobiety - także nowe problemy. W budynku zostały zlikwidowane piece.

- Najgorzej to jest u mamy w pokoju. Odpadają nam tynki od ścian. Wilgoć jest okropna. Starsza osoba tu śpi, ale tu nie da się spać, smród jest niesamowity - opowiadała nam pani Anna.

- Olejakiem jak może pani długo ogrzewać i na ile to? Przecież dużo się nie nagrzeje. Miałam piec, to miałam suche mieszkanie, bo się paliło. Szczerze mówię: nie da się tu dalej wytrzymać, bo rano jak człowiek wstanie jesienią lub zimą, to jest mokry, pościel mokra - dodała Teresa Wiśniewska, mieszkanka kamienicy.

Związkowiec kontra Uniwersytet. Wyrzucili go z pracy

- Pół rzeczy mama wyrzuciła, bo po prostu wilgoć. Większość rzeczy mama u mnie trzyma. Te meble po prostu gniją. Tak się mieszka - przyznała Anna Noga.

- Mnie nie stać, żebym kupiła mieszkanie, bo mam rentę po mężu. Komorne drogie, światło drogie, bo przecież jak się olejakiem grzeje, to prąd ciągnie - powiedziała Teresa Wiśniewska.

Mieszkańcy do dziś nie dostali nowych umów na wynajem, natomiast w świetle przepisów przestali być lokatorami komunalnymi. Jak twierdzi pani Anna, od tygodni nie może skontaktować się z właścicielem lub z administratorem budynku, ponieważ łódzka siedziba spółki jest zamknięta.

- Właściciel po prostu ma nas gdzieś. On tylko potrafi przysyłać pisma, i podwyżkę, podwyżkę - stwierdziła pan Anna.

Pobiera zaliczki, zaczyna remonty i znika

Właścicieli spółki szukaliśmy także pod warszawskim adresem. Również tu zastaliśmy zamknięte drzwi. Jak usłyszeliśmy od sąsiadów, nikt nie odbiera korespondencji, a lokal od wielu miesięcy jest zamknięty.

Marek Byliniak i jego żona mieszkają w warszawskiej kamienicy od 10 lat. Zostali zakwaterowani jako lokatorzy komunalni. Jednak dziś budynek ma prywatnych właścicieli. Jednym nich jest poszukiwana przez nas spółka.

- Jak przejął kamienicę, to wystawił numer konta, na które mamy wpłacać komorne i to wszystko. Nawet szamba nie wybierał. Wszystko było zawalone. Co roku składamy w gminie wniosek, na liście jesteśmy i tak czekamy na mieszkanie - przyznał Marek Byliniak.

Po wielu próbach udało się nam jednak telefonicznie skontaktować z przedstawicielem spółki. Mężczyzna odmówił wypowiedzi przed kamerą.

- Przejęliśmy nieruchomość od gminy w takim stanie, w jakim jest. Nie jest odcięty prąd, tylko tam na skutek ingerencji lokatorów instalacja czasami się przepala. A stan tych mieszkań jest taki, jak lokatorzy sobie zrobili. O żadnym zawilgoceniu ani zagrzybieniu nie mam wiedzy, natomiast jeśli one występują w lokalu tych państwa, to przypuszczam, że na skutek jakichś ich działań - przekazał.

- Wynajmujący ma obowiązki w stosunku do obiektu. On musi utrzymywać lokal w stanie zdatnym do użytku. Utrudnianie korzystania z obiektu najemcom jest określone w kodeksie karnym. Czyli wszelka uporczywość stanowi przestępstwo. Jeżeli np. tylko zostanie wyłączony prąd, to jest to już uporczywość w rozumieniu kodeksu karnego - zaznaczyła adwokat Katarzyna Łukasiewicz.

Płynął skuterem, wędkarska żyłka jak śmiertelna pułapka.

Poprosiliśmy o pomoc łódzkich urzędników. Z maila przesłanego do naszej redakcji dowiedzieliśmy się, że mieszkańcy:
„Mogą (…) składać wnioski o przyznanie mieszkań z zasobu miejskiego. (…) Poza tym mogą też zwrócić się o udzielenie nieodpłatnej pomocy prawnej z uwagi na trudną sytuację życiową.”

Pani Anna i jej mama mają zamiar to zrobić. Kobiety obawiają się, że przetrwanie kolejnej zimy w tak zawilgoconym budynku będzie bardzo trudne.

- Tu się nie da żyć. Tylko z dnia na dzień. Lecą ściany, tu gdzie mieszka moja mama, to jest strach. To tak powinna żyć osoba starsza, która płaci uczciwie komorne? - zapytała Anna Noga.

- Żebym mogła chociaż przed śmiercią pożyć jak człowiek. Tego tylko pragnę. Bo jak będę miała chleb z masłem, to wytrzymam. Bylebym tylko nie w gnoju mieszkała, nie w wilgoci, rano nie wstawała i mokra cała. Tylko tego pragnę - podsumowała Teresa Wiśniewska.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX