Nagrania i wzajemne oskarżenia. Rodzice walczą o dziecko
Wieloletnia, wyniszczająca walka rodziców o opiekę nad 5-letnią Zuzią. Matka twierdzi, że dziecko zostało zmanipulowane przez ojca, dlatego nie chce do niej wrócić. Ojciec z kolei pokazuje nagrania, na których widać, że Zuzia nie ma ochoty wracać do matki. Twierdzi też, że była ona bita.
Przerzucanie się oskarżeniami, wzajemne obwinianie, to od kilku lat przykra rzeczywistość rodziców 5-letniej Zuzanny. Byli małżonkowie kiedyś mieszkali razem.
- W 2007 był ślub. Wydawało mi się, że ona jest taką spokojną dziewczyną. Tego chciałem. Chciałem mieć spokojną dziewczynę, której będę pewny. Na początku twierdziła, że chce mieć dziecko. Podjęliśmy starania, zaczęliśmy się badać. Wyszło po mojej stronie, że mam małą ruchliwość plemników – opowiada pan Przemysław.
- Dopóki mieszkaliśmy u moich rodziców, bo rodzice mu budowali dom, to było wszystko dobrze. Bardzo chciałam dziecka. Zawiozłam nawet mojego byłego męża do kliniki niepłodności do Warszawy, ponieważ to on miał problemy – mówi pani Magdalena.
- W 2017 urodziła się Zuzia jako wcześniak, w 28. tygodniu życia – dodaje pan Przemysław.
Koszmarny wypadek w dyskotece. Kto zawinił?
Z radomskiego szpitala dziecko natychmiast zostało przewiezione do warszawskiej klinki. Trzy miesiące lekarze robili wszystko, żeby Zuzia prawidłowo się rozwijała. Między rodzicami dziecka zaczął narastać konflikt.
- Po miesiącu powiedziała, że ona nie chce tego dziecka. Po prostu go nie chce – mówi pan Przemysław. Mężczyzna twierdzi, że jego była żona nie poświęcała dziecku tyle uwagi, ile powinna i nie odwiedzała go w szpitalu. Matka zaprzecza.
- Ustaliliśmy tak, że będziemy jeździć naprzemiennie. Jeździłam, zawoziłam wszystko to, co było trzeba – zapewnia.
To rozmowa ojca dziecka z matką, nagranie dostarczył nam ojciec:
Ojciec: Jeżdżę sam do Warszawy. Ty wolałaś dziś wybrać paznokcie niż pojechać do dziecka.
Matka: Oczywiście, że tak.
Ojciec: Wiesz, ja będąc matką…
Matka: Nie jestem tak p***, k***, jak ty. Bez przesady.
Ojciec: Bez przesady? A wiesz, że dziecko potrzebuje rodziców tam. Czy ty nie widzisz, że ci wszyscy ludzie przychodzą do swoich dzieci?
Matka: Oni mieszkają w Warszawie.
Ojciec: Są z Płocka, są z Nowego Dworu, co dojeżdżają co dzień. Oni kochają swoje dzieci. A ty zachowujesz się jakbyś nienawidziła tego dziecka.
Matka: Bo ty chcesz, k***, żebym ja po prostu inaczej nie funkcjonowała, tylko dom – szpital – dom. Tak się nie da na dłuższą metę funkcjonować.
Związkowiec kontra Uniwersytet. Wyrzucili go z pracy
A to kolejny fragment rozmowy, dostarczony przez ojca dziecka:
Ojciec: Zobacz, byłaś w szpitalu. Miałaś trochę pokarmu, bo ja widzę teraz kobiety 8 ml mają, ale dają. A ty, po prostu nie. „Bo nie mam ochoty, bo ja nie”.
Matka: Bo ja nie będę karmiła. Proste i logiczne.
Ojciec: A dlaczego?
Matka: Nie tylko ja tak do tego podchodzę.
Ojciec: Dlaczego nie będziesz karmiła? Dlatego, że ci się piersi wyciągną. Tego się boisz.
Matka: Może też.
Ojciec: Tego się boisz. Swojego wyglądu się boisz.
Matka: Nie będę chodziła, k***, jak zwis ostatni.
Ojciec: O, no i widzisz. Cały problem - ciąża, karmienie. To się sprowadza do twojego wyglądu.
Po wyjściu dziecka ze szpitala małżonkowie zamieszkali w nowo wybudowanym domu. Wszyscy jeszcze mieli nadzieję, że uda stworzyć Zuzi spokojną, rodzinną atmosferę.
- Żona sobie zażyczyła, żeby tu przyjechała jej mama. Dobrze, mamy miejsce, jest gdzie mieszkać. Oczywiście. No i przyjeżdża mama i ja ich uczę karmienia tego dziecka. Po półtora tygodnia mama zabiera Zuzię i wyjeżdża. I pisze mi SMS, że już nie wraca, bo ona mnie nienawidzi, bo tym bachorem zmarnowałem jej życie. Takie mam SMS-y. I nagle dostałem pozew rozwodowy. Znienacka. Ja nie wiedziałem, że my się rozwiedziemy – opowiada pan Przemysław.
Sprawa rozwodowa trwała dwa lata. W tym czasie mała Zuzia była pod opieką mamy. Ojciec zabierał córkę do siebie na weekendy. Kiedy dziecko było u niego, zaczął zauważać różne obrażenia na jego ciele. Niepokoiły go też zachowania córki. Postanowił, że będzie to dokumentował. Dostarczył nam m.in. filmik, na którym Zuzia mówi, że mam ją biję po buzi.
Pobiera zaliczki, zaczyna remonty i znika
- Przedstawiłem w sądzie dowody na krwiaki na uszach, siniaki na podudziach, siniaki na żebrach, na plecach otarcia. Ja to wszystko złożyłem do sądu. Plus do tego nagrania, że mama ją bije po buzi – przyznaje pan Przemysław.
- On te wszystkie zdjęcia i w ogóle to wszystko wszędzie udostępnia. To on zaczął to udostępniać na pierwszej sprawie rozwodowej. Czyli tak naprawdę już 5 lat – mówi pani Magdalena.
Reporterka: Proszę mi powiedzieć, a propos pierwszej sprawy rozwodowej, z czyjego powodu rozpadło się małżeństwo. Jest to wyraźnie napisane.
Matka: Z mojego. Więc z sądami się nie wygra. Nie wiem, dlaczego taki wyrok zapadł.
Reporterka: Nie wie pani? Wtedy sąd pierwszej instancji stwierdził, że nie ma pani wystarczających kompetencji do opieki nad córką. Było tak?
Matka: Być może sąd się skupił na badaniu, które było przeprowadzone wcześniej, gdy Zuzia miała około półtora roczku. No więc na jakiej podstawie można zobaczyć, jakie są relacje matki z dzieckiem?
Reporter: Badani byliście. To na takiej podstawie.
Płynął skuterem, wędkarska żyłka jak śmiertelna pułapka
Sąd w Radomiu w 2020 roku wydał postanowienie, w którym opiekę nad dzieckiem powierzył ojcu. Matce prawa ograniczył. Kobieta od tego wyroku się odwołała i Sąd Apelacyjny w Lublinie w 2021 roku zmienił diametralnie wyrok. Opiekę powierzył matce, a ojcu prawa do dziecka ograniczył.
- Tutaj woła o pomstę do nieba to, że tak ważne orzeczenie zapadło na posiedzeniu niejawnym bez udziału rodziców. Wydano je na podstawie opinii, która była czarna, a nagle stała się biała dla matki. Wiedzę biegłych i ich opinie trzeba zweryfikować. Należało biegłych przesłuchać. Dać możliwość stronom zadania pytań i zakwestionowania tej opinii – uważa adwokat Elwira Kowalczyk, która reprezentuje ojca Zuzi.
- Wierzyłem, że mi się uda, bo mam dowody i ktoś to zauważy, a sąd napisał: nie udowodnił pan znęcania nad dzieckiem. A to co jest w tych obdukcjach? Moje urojenia? - pyta pan Przemysław.
Kiedy ojciec zauważył kolejne rany na ciele dziecka, zdecydował, że wbrew wyrokowi sądu Zuzia zostanie u niego.
Ojciec: Ja nie wiedziałem, co to są za rany.
Reporterka: A co to były za rany?
Ojciec: Lekarz stwierdził, że to są przypalenia papierosem.
Reporterka: I wtedy pan zdecydował zabrać dziecko?
Ojciec: Tak. Bo w grudniu wydał mi obdukcję, obszerny materiał dowodowy. Byłem w październiku z dzieckiem u patomorfologa, żeby Zuzię obejrzał. Stwierdził udział osób trzecich. Te uszczypania, siniaki, ściskanie na krtani.
Matka zaprzecza oskarżeniom.
Matka: Nie wiem dlaczego… Znaczy ja wiem, dlaczego on tak mówi. Żeby mnie oczernić.
Reporterka: To lekarz mówi, proszę pani, lekarz chce panią oczernić?
Matka: Ala ja nie wiem, dlaczego ten sam lekarz, u którego ja byłam z dzieckiem i mój były mąż idzie i ma na odcinku lędźwiowym jakieś znamiona? A ja idę do tego samego lekarza i on ogląda dziecko i nie ma tego.
Od grudnia ubiegłego roku 14 razy matka i kuratorzy sądowi, w asyście policji, przyjeżdżali odebrać Zuzię od ojca. Na nagraniu z ostatniej wizyty widać, jak policjantka przerywa działania, bo dziecko mocno płacze i nie chce iść do matki.
- Gdy wchodzę, ojciec cały czas ją trzyma. Ja nie mogę do niej podejść. Ale jesteśmy rodzicami i ja jestem jej matką. Czy jemu się to podoba czy nie. Nasze relacje powinny być… Powinniśmy się po prostu dogadać, bo jeszcze jest całe życie przed Zuzią – mówi pani Magdalena.
- Zuzia dobrowolnie nie pójdzie do matki. Bo ona płacze. W tej chwili już dziecko robi kupę pod siebie. Już tak doprowadzili ją kuratorzy – mówi pan Przemysław.