Wypożyczali rusztowania, by je sprzedać. Zyskali krocie
Mariusz Cz. i Henryk Sz. wynajmowali od firm rusztowania budowlane, by następnie sprzedać je. Potrafili ponownie je wypożyczyć i znów sprzedać, zarabiając na skradzionym towarze dwukrotnie. Straty przedsiębiorców sięgają setek tysięcy złotych, a śledztwo utknęło w martwym punkcie.
Pani Marlena i pan Krzysztof od 12 lat prowadzą w Bełchatowie firmę. Zajmują się izolacjami przemysłowymi. Niestety pandemia koronawirusa spowodowała, że małżeństwo, by utrzymać firmę musiało zmienić profil działalności. Postanowiło kupić, a potem wynajmować rusztowania budowlane.
- We wrześniu 2021 roku pojawił się klient Mariusz Cz., znalazł nas w internecie. Poprosił o ofertę na wynajem rusztowań, bo dostał dużo zleceń. A że pracuje na budowie, jako firma budowlana, więc był dla nas wiarygodny. W grudniu ten pan zaproponował swojego kolegę, który też prowadzi biznesy. Mówił, że to wiarygodny biznesmen. Mieszka w Szwajcarii, prowadzi biznesy w Szwajcarii. Mieli auto na szwajcarskich numerach - opowiada Marlena Bausch-Korpysa.
ZOBACZ: Szokująca walka o dzieci. Nawet urzędnicy mają dość
Ci sami biznesmeni pojawili się u pana Rafała w Obornikach Śląskich. W sumie wypożyczyli rusztowania warte 170 tysięcy złotych. I podobnie jak w przypadku pani Marleny, rusztowania zniknęły wraz z wrocławsko-szwajcarskim duetem przedsiębiorców. Jednak poszkodowanych osób jest więcej.
- Pan Henryk pożyczył podesty stalowe z oznaczeniami o niemieckich atestach. Nie wiem, czy wywiózł do Niemic, czy dał paserom, ale z tymi oznaczeniami podesty są najdroższe w Europie. Oni od początku do końca grudnia wynajęli około 1100 metrów rusztowań. Cztery komplety wziął pan Henryk, a dwa wziął pan Mariusz. Miesięcznie tracimy około 9 tys. zł, bo nie mamy co wynająć. Praktycznie ukradli nam połowę rusztowań. Leasing spłacam, rusztowań nie mam - tłumaczy pan Rafał.
ZOBACZ: Kilometr do hydrantu. Mężczyzna po amputacji nóg żyje bez wody
- 1800 metrów wynajął pan Mariusz, pan Sz. 1000 metrów. To jest koszt 370 tysięcy zł - mówi Marlena Bausch-Korpysa.
- Schemat polegał na tym, że pożyczał rusztowania od jednej firmy i sprzedawał do innej firmy za 1/4 ceny. Po tygodniu, dwóch wracał do tej firmy, co sprzedał rusztowania i proponował im, że wynajmie te rusztowania. Następnie sprzedawał dla trzeciej osoby. Czyli na jednych rusztowaniach mógł zrobić trzy, cztery razy pieniądze - twierdzi Krzysztof Korpysa.
- Rusztowań to było około 120 metrów kwadratowych. To jest koszt około 120 tysięcy złotych - dodaje Jarosław Pauś, kolejny z poszkodowanych.
Sprawą od kilku miesięcy zajmuje się prokuratura. Henryk Sz. usłyszał zarzuty. Jednak niedawno śledztwo zostało zawieszone do momentu zatrzymania Mariusza Cz. Nieoficjalnie wiadomo, że mężczyzna przebywa za granicą. Henryk Sz. też nie mieszka już we Wrocławiu. Obecnie wraz z żoną prowadzi pensjonat nad morzem.
ZOBACZ: Walka o dziecko. Czy pójdzie do szkoły?
Henryk Sz.: Nie mam z tym nic wspólnego. Pomogłem jemu i wpakował mnie w taki karambol, że jestem załamany.
Reporter: Ile razy pan jeździł z rusztowaniami, ile pan umów podpisał? Kiedy pan odda pieniądze tym ludziom, panie Henryku?
Henryk Sz.: Ja nie mam tych pieniędzy.
Reporter: Ale kiedy pan odda?
Henryk Sz.: Nie mam nic do powiedzenia panu.
Henryk Sz. nie ma sobie nic do zarzucenia. Twierdzi, że sam został oszukany. A poszkodowani przedsiębiorcy tracą nadzieję na odzyskanie swoich pieniędzy. Liczą, że nieuczciwi biznesmeni niebawem staną przed sądem.