Błąd medyczny przy porodzie. Szpital zapłaci ponad milion złotych
Panią Zuzannę ze Starachowic widzowie Interwencji poznali trzy lata temu. Wtedy ruszał proces o błędy medyczne przy narodzinach Antosia. Niedawno proces zakończył się ugodą. Szpital w Starachowicach zobowiązał się wypłacić rekordowe zadośćuczynienie warte milion złotych i odszkodowanie na kwotę 200 tys. złotych.
Panią Zuzannę ze Starachowic widzowie Interwencji poznali trzy lata temu. Wtedy ruszał proces o błędy medyczne przy narodzinach Antosia.
- Cała ciąża przebiegała bez problemu. Zaczęła się akcja porodowa, były skurcze, cały czas rodziłam na stojąco, na leżąco, nikt nie zwracał uwagi, byłam wyśmiewana, że za młoda żeby rodzić. Były śmiechy, chichy, męczyłam się z bólem i mówiłam, że już nie mam siły rodzić - mówiła.
Komplikacje okołoporodowe doprowadziły do niepełnosprawności chłopca. Szpital w Starachowicach jednak nie chciał uznać swojej odpowiedzialności. Rozpoczęła się walka sądowa.
- Po waszym materiale, będąc nawet na zakupach, ludzie zaczepiali, mówili, że trzymają kciuki, żeby walczyć, że są z nami - mówi pani Zuzanna.
ZOBACZ: "Największa samowola budowlana w Polsce". Nad samym morzem!
Dopiero na ostatnim etapie procesu - po trzech latach - władze placówki przyznały, że stan Antosia to wina lekarzy. Rodzina chłopca ma dostać 1,2 mln złotych.
- Strony zawarły ugodę, na mocy której pozwany zobowiązał się wypłacić na rzecz powodów kwotę miliona złotych tytułem zadośćuczynienia i 200 tys. złotych tytułem odszkodowania - mówi Jan Klocek z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Szpital przyznał się do błędu medycznego. - To było niepodjęcie decyzji o cesarskim cięciu, brak wezwania lekarza specjalisty, brak monitorowania porodu - mówi pełnomocnik pani Zuzanny.
7-letni dziś chłopiec cały czas jest rehabilitowany. Rodzina walczy o każdy gest, o każdy uśmiech. Walka jest bardzo trudna, ale pani Zuzanna się nie poddaje.
- Stał się bardzo kontaktowy. Jest przed 21. podaniem komórek macierzystych, które mają poprawić jego funkcjonowanie. Odkąd Antoś dostał komórki macierzyste, ataki padaczki się nie powtórzyły i nie ma ich do dziś. Więcej rozumie, umie pokazać czego chce, swoją mimiką, ale umie. I o to walczymy, żeby jak najwięcej osiągnąć - mówi matka chłopca.
- Codziennie przemierzamy 200 km do szkoły. Ze szkoły jedzie prosto na rehabilitację. Ja dla Antosia zrobię wszystko. Ćwiczymy od poniedziałku, do soboty, plus do tego hipoterapia, logopeda, dogoterapia. To wszystko dla Antosia, żeby on kiedyś powiedział: mamo, dziękuję, że walczyłaś o mnie - dodaje.
ZOBACZ: Żyją w ciągłym hałasie autostrady. Ekrany są, ale... przy polach
W trakcie ukrytej rozmowy przed laty przedstawiciel dyrekcji szpitala powiatowego w Starachowicach mówił, że "kobiety w Polsce powinny rodzić same i będą miały pretensje tylko do siebie".
- I później kobiety boją się rodzić. I my dlatego walczymy. Jesteśmy świetnym przykładem, ponieważ wiele razy słyszałam, że z lekarzami się nie wygra. Ja jestem osobą, która mimo przeciwności idzie do przodu i się nie poddaje - komentuje pani Zuzanna.