Siostra demoluje jej mieszkanie, nikt nie może pomóc
Matka samotnie wychowująca czworo dzieci i walcząca z chorobą nowotworową bezskutecznie prosi urzędników o pomoc. Kobieta jest atakowana przez chorą psychicznie siostrę, która dodatkowo demoluje mieszkanie. Rodzeństwo ma równe prawa do lokalu komunalnego, dlatego pani Małgorzata chciałaby dostać inne mieszkanie.
Pani Małgorzata mieszka w Nowej Soli koło Zielonej Góry. Samotnie wychowuje czworo dzieci. Ponieważ choruje na nowotwór, bardzo często wyjeżdża na leczenie do Niemiec. Kiedy wraca, zastaje w mieszkaniu wymienione zamki i aby dostać się do środka, musi je przewiercać. Zamki w drzwiach wymienia jej 40-letnia siostra Justyna.
- Jest dwóch współnajemców. Ja i moja siostra. Moja siostra od 13 lat tu nie zamieszkuje. Jednak przychodzi, nachodzi, nie posiada tutaj żadnych rzeczy. Justyna jest chora na dwubiegunówkę maniakalną – opowiada Małgorzata Wierchanowska.
- Justyna wydarła kable z wentylacji, uszkodziła jej piec. Jedna siostra się stara, a druga demoluje. Justyny się boję. Nie wiem jak się zachowa, czy weźmie nóż, tak jak kiedyś do Gosi z siekierą – mówi pani Zuzanna, świadek awantur.
- Była agresja również w naszą stronę. Powiedziała, że walnęłaby mnie w mordę, bo jestem córką mojej mamy. Boję się, że mnie zaatakuje – dodaje jedno z dzieci pani Małgorzaty.
ZOBACZ: Zakopane zwłoki dziecka. Matka ma 19 lat
Mieszkanie należy do miasta. Pani Małgorzata często wyjeżdża na leczenie do Niemiec. Podczas jej nieobecności siostra demoluje mieszkanie komunalne i wynosi z niego rzeczy.
- Parę razy zaatakowała mnie rękoma. Miałam podbite prawe oko. Była scysja z siekierą i podbite drugie oko. Uderzyła mnie trzonkiem od siekiery w łuk brwiowy. Zrobiłam obdukcję – tłumaczy Małgorzata Wierchanowska.
- Żal mi tej dziewczyny, widziałam nieraz sytuację, jak Justyna wtargnęła do domu i zaczęła wyżywać się. Jest strasznie agresywna – dodaje pani Zuzanna, świadek awantur.
Policja interweniuje w sprawie sióstr bardzo często. Tak było również, gdy na miejscu pojawiliśmy się z kamerą.
- Kolejny raz zostały wyrzucone moje rzeczy. Nie wiem kiedy, bo ja dzisiaj przyjechałam z Niemiec. Zostawiła przywitalny komunikat: znicz (stojący na środku pokoju) – opowiadała wezwanym policjantom pani Małgorzata.
- Miasto zrobiło wywiad środowiskowy wśród mieszkańców obu sióstr i nie potwierdziły się informacje o dantejskich scenach – mówi Ewa Batko, rzecznik prasowa Urzędu Miejskiego w Nowej Soli.
ZOBACZ: Po wypadku przestał chodzić. Na rentę i odszkodowanie czeka już sześć lat!
A Justyna Sęczkowska z miejscowej policji dodaje, że wydział śledczy prowadzi sprawę gróźb karalnych wypowiadanych przez 40-latkę przeciwko swojej.
Pani Małgorzata przypuszcza, jaki będzie efekt toczących się aktualnie postępowań. Poprzednie śledztwa kończyły się zawsze tak samo.
- Pani Justynie zarzucono m.in. naruszenie nietykalności cielesnej, spowodowanie obrażeń, a także zniszczenie mienia. W toku postepowania powołano zespół biegłych, którzy uznali, że podejrzana nie miała rozpoznania znaczenia czynu. W związku z tym umorzono postępowanie – informuje Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
- To mieszkanie jest moje i jej. Mamy takie same prawa. Nie jestem uciążliwa. Jeżeli jestem agresywna, to czemu policji tu nie ma? Dlaczego nie mam wyroku? – mówi nam pani Justyna.
ZOBACZ: Dostali ogromne dopłaty do ciepła. Palacz pijany, węgiel mierzą wiaderkami
Urząd Miejski zaproponował złożenie wniosku o przydział drugiego mieszkania, ale tylko pani Justynie. Ta jednak tego nie zrobiła. Kiedy wniosek złożyła pani Małgorzata, dostała odpowiedź odmowną. W uzasadnieniu czytamy, że „Prezydent Miasta nie angażuje się i nie rozwiązuje prywatnych problemów mieszkańców”.
- Zasoby miasta są takie, że łatwiej jest znaleźć mieszkanie dla jednej osoby – tłumaczy Ewa Batko, rzecznik prasowa Urzędu Miejskiego w Nowej Soli.
Za kilka tygodni pani Małgorzata będzie musiała wrócić z dziećmi do Niemiec. Wyniki badań nie są najlepsze i kobietę czeka kolejna operacja. Pani Małgorzata boi się, że mieszkanie, w którym za własne pieniądze wymieniła okna, wyremontowała łazienkę czy centralne ogrzewanie ponownie zostanie zdewastowane.
- Nikt nie chce się w to mieszać, bo uczestniczy w tym osoba chora psychicznie. Ona jest bardziej chroniona przez państwo, niż ja, samotnie wychowująca dzieci – podsumowuje Małgorzata Wierchanowska.