Urzędnicy chcą przenieść 80-latkę. Walczą o nią przyjaciele
Bój przyjaciół o los 80-letniej pani Józefy. Seniorka żyje w Domu Pomocy Społecznej w Bystrej, gdzie zdążyła na dobre się zadomowić, a jej znajomi mogą ją często odwiedzać. To się jednak może szybko zmienić. Urzędnicy chcą bowiem przenieść seniorkę do innego ośrodka, oddalonego kilkanaście kilometrów dalej.
Prawnik gminy: Pan ma pełną wiedzę, tylko pan manipuluje faktami.
Reporter: Bardzo proszę o rozważne używanie słowa manipulacja. Proszę o odpowiedź: czy pan zrozumiał, co powiedziałem?
Prawnik gminy: Ja rozumiem tylko to, co ja wypowiedziałem, nie muszę rozumieć pańskich wypowiedzi.
Taką awanturą zaczęło się spotkanie w urzędzie gminy Wilkowice na Podbeskidziu. Powodem kłótni są starania urzędników o przeniesienie 80-letniej pani Józefy do odległego domu pomocy społecznej.
ZOBACZ: Niewinny skazany? Kto zgwałcił i zabił Małgorzatę W.?
Starsza pani jeszcze kilka lat temu mieszkała w swojej chatce. Budynek był w opłakanym stanie. Z pomocą przyszli sąsiedzi i przyjaciele z harcerstwa.
- Józia jest jedną z najstarszych naszych druhenek, do momentu choroby cały czas z nami przebywała – opowiada Halina Kępys, przyjaciółka pani Józefy z harcerstwa.
- Z zebranych środków i pracą ludzi życzliwych, którzy chcieli Józi pomóc, zrobiliśmy pokój, z drugiego pomieszczenia kuchnię, a także łazienkę. Pokochała ten dom, miała w końcu wodę, prysznic – mówi Iwona Janoszek, mówi sąsiadka i opiekunka prawna pani Józefy.
- Dzięki ludziom dobrej woli udało się jedną połowę domku doprowadzić do takiego stanu, jaki jest. Cieszyła się, że mogłaby tu już żyć w godnych warunkach, no niestety choroba to wszystko przerwała – dodaje Stanisław Kępys, przyjaciel seniorki.
ZOBACZ: Sąsiedzki spór o wodę, bramę, płot...
Trzy lata temu pani Józefa przeszła zawał. Otarła się o śmierć. Jej stan nie pozwalał już na powrót do domu. Trafiła więc do pobliskiego domu pomocy społecznej w Bystrej. Ale gminni urzędnicy chcą przenieść staruszkę gdzie indziej. Dlaczego? To próbowaliśmy ustalić podczas rozmowy z Januszem Zemankiem, wójtem gminy Wilkowice.
Reporter: Dlaczego pani Józefa nie może mieszkać w tym DPS-ie, w którym mieszka w tej chwili?
Wójt: Zainteresowana osoba przebywa DPS-ie, w którym została umieszczona na początku, w drodze zabezpieczenia, a obecnie w czasie trwającego postępowania.
Reporter: Pan moje pytanie zrozumiał?
Wójt: Tak i odpowiedziałem na nie.
Reporter: Nie. Dlaczego pani Józefa nie może mieszkać w tym DPS-ie, w którym teraz mieszka?
Wójt: Pani Józefa obecnie dalej mieszka w tym DPS-ie. Mnie tez zależy, żeby ona tam została. Jako urząd gminy musimy działać zgodnie z prawem, w pierwszej kolejności musimy osoby, które są pod naszą opieką, umieszczać w domach, które mają skalę powiatową.
- Pani Józefa trafiła do naszego domu jeszcze przed pandemią, to był czas, kiedy w bielskich domach pomocy, czyli tych powiatowych, nie było miejsc – tłumaczy Jakub Cylc, dyrektor DPS w Bystrej.
ZOBACZ: Dwa lata czekają na zaległe pensje
Urzędnicy gminni złożyli do sądu wniosek o ubezwłasnowolnienie pani Józefy. Pani Iwona postanowiła zostać opiekunem prawnym staruszki.
- Nie mieliśmy dostępu do dokumentów, nie wiedzieliśmy, kto ją ubezwłasnowolnia, więc szybko, żeby nie została pani dyrektor albo ktoś z jej pracowników opiekunem prawnym, składam do tego sądu wniosek, jeżeli ktoś ma być, to niech to będę ja, obiecałam Józi, że jej nie zostawię – wspomina Iwona Janoszek.
- Gmina wywołała wojnę przeciwko Iwonie, a Iwona tylko dlatego uczestniczy w tej wojnie, żeby obronić Józię, bo tu nie ma kto jej obronić. Iwona jest takim człowiekiem, że moglibyśmy wszyscy z niej brać przykład. Józia poszła do szpitala, zostały zwierzęta, kury, pies, one do dziś mają opiekę – podkreśla Henryka Radecka, znajoma pani Józefy.
ZOBACZ: Tak zajęli auta złodzieja, że je… sprzedał
Obecnie toczy się już drugie postępowanie o przeniesienie pani Józefy do powiatowego ośrodka. Opiekunowie staruszki mówią, że to będzie dla niej dramat. Pani Józefa będzie daleko od rodzinnych stron. Co ciekawe, prywatny ośrodek, gdzie mieszka teraz pani Józefa, jest tańszy niż ten powiatowy.
- Wydaje mi się, że nie zasługuje na to, żeby jej zmieniać środowisko, w którym jest już kilka lat. Jest tu szczęśliwa, zna opiekunów, jest do nas przyzwyczajona – komentuje Alina Gapska z DPS w Bystrej.
- Wiadomo, że za każdym razem, jak się przenosi takiego człowieka, to jego stan psychofizyczny się pogarsza. Niekiedy dochodzi do zgonu, bo ci ludzie nie przeżywają tych zmian – zaznacza Beata Jeczeń z DPS w Bystrej.
ZOBACZ: Po wypadku przestał chodzić. Na rentę i odszkodowanie czeka już sześć lat!
Po przeniesieniu pani Józefy do odległego o kilkanaście kilometrów powiatowego DPS-u przyjaciele nie będą mogli staruszki tak często odwiedzać, dlatego walczą, by została w Bystrej. A postępowaniem urzędników gminy zajmuje się teraz Samorządowe Kolegium Odwoławcze.
- Na stare lata mogłaby zażyć opieki jak należy, ale komuś się to chyba nie podoba – mówi Stanisław Kępys, przyjaciel pani Józefy z harcerstwa.
- Ja jej po prostu obiecałam, że jej nie zostawię, żeby się nie bała. I ja tego dotrzymam – dodaje Iwona Janoszek.