Mąż nie płacił jej alimentów, teraz ściga ją komornik

Pani Alina boi się, że przez długi alimentacyjne męża straci dach nad głową. Komornik już oszacował wartość działki i jej domu. Małżonkowie żyją osobno, ale nie rozwiedli się i nie podzielili majątku. Komornik nie chce słyszeć, że pani Alina nie jest stroną w sprawie, postępowanie urzędnika odbije się przede wszystkim na niej.

- Pracuję na dwóch etatach. Po co? Po to, żeby komornik przyszedł i mi to zabrał? - komentuje pani Alina. 55-latka od trzech miesięcy żyje w ciągłym stresie. Pierwszego września na jej podwórku pojawił się komornik, by oszacować wartość działki i domu.

- Włączył kamerę, zaczął nagrywać, chodzić po mieszkaniu. Pan asesor był taki butny, roszczeniowy: „co pani może?”, „A niech pani kredyt weźmie. Pani jest zdrowa.” I tego typu - wspomina.

ZOBACZ: Zimno w mieszkaniach. Grzeją po trzy godziny na dobę

To wtedy pani Alina dowiedziała się, że jej mąż, z którym od wielu lat jest w separacji, nie spłaca długów alimentacyjnych. A te, według wyliczeń pani Aliny, razem z kosztami komornika mogą wynieść nawet 70 tys. zł. Wartość domu po oszacowaniu to około 460 tys. złotych.

- O wszystkim komornik został poinformowany. Wiedział, że to jest moja własność, że oprócz tego, że jego jest grunt, to cała reszta jest moją własnością, moją - podkreśla pani Alina.

Kobieta jest pielęgniarką. Przez wiele lat samotnie wychowywała trzech synów. Dziś są już dorośli. Dom stoi na działce, która należy do męża. Małżonkowie się nie rozwiedli i nie podzielili majątku. Pani Alina nie wiedziała, że mąż nie spłacił zadłużenia alimentacyjnego.

- Rozmawiamy z tatą. On stracił palce i teraz jego możliwości zarobkowe to bez większych rewelacji… Więc ciężko mi ocenić, jakie on ma podejście do tematu - mówi pan Michał, syn pani Aliny.

ZOBACZ: Przez błąd urzędników zabiorą im 30 tys. zł

Mąż pani Aliny jest osobą z niepełnosprawnością. Mężczyzna nie zgodził się na rozmowę przed kamerą. Przekonywał, że nie chce, by zlicytowano dom i zaangażuje się w spłatę zadłużenia.

- Ja dałam ponad 30 tys. zł, a mąż mi dołożył 10 tys. zł. Powiedział dzieciom, że zobowiąże się, że będzie płacił. On nie ma zdolności kredytowej - opowiada pani Alina.

- Dołożyłem się, ile mogłem. Rozmawiam z chłopakami, że co miesiąc na tym ZUS-owskim musi być spłata. Ja ją zrobię - mówi mąż kobiety.

Alimenty z funduszu alimentacyjnego były wypłacane przez ZUS i z budżetu gminy. Pani Alinie udało się zebrać około 40 tysięcy złotych i spłacić zadłużenie w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. To jednak nie rozwiązuje wszystkich problemów – pani Alina wie o 17 tys. zł zadłużenia w ZUS-ie. Nie wie, jakie koszty wyliczy komornik.

- Poszło pisemko do komornika, że dług został spłacony i komornik jak uzna, że wszystko jest w porządku, to my wtedy odstępujemy od egzekucji z nieruchomości. To już komornik decyduje - słyszymy od przedstawicieli MOPS-u, jednego z wierzycieli alimentacyjnych.

- Każdy jego przyjazd, każda jego ingerencja, to są kwoty. Mama mówiła, że za wycenę policzył 3 tys. zł. Nie wiem dokładnie za co. Za to, że pan przyjechał, połaził po podwórku i mówi, że sprzedaje? Zamiast pomóc człowiekowi wyjść z długu, to po prostu dokładają - mówi syn.

ZOBACZ: Brutalne morderstwo Polki. Rodzina wyznaczyła nagrodę

Pani Alina ma orzeczoną niepełnosprawność z powodu chorób kręgosłupa. W domu oprócz niej mieszka jej 80-letnia matka i 14-letni chłopiec, dla którego jest rodziną zastępczą. Nie rozumie, dlaczego to oni muszą ponosić odpowiedzialność za nie swoje długi.

To fragment rozmowy z asesorem komorniczym:

Reporterka: Bardzo mi jest przykro, że pan z nami nie chce rozmawiać w sprawie rozwiązania problemu formalnego, bo to jest problem formalny. Pani Alina nie jest stroną w tej sprawie.
Asesor: Jeśli się pani zwróci z pismami do komornika, będziemy odpowiadać.
Reporterka: Zaraz napiszemy tu pismo i panu wręczymy.
Asesor: Nie przyjmujemy pism, na pocztę trzeba się zwrócić. Proszę opuścić kancelarię.
Reporterka: I pan uważa, że to jest dobra wola? Dobra wola i współpraca z osobą, która nie jest dłużnikiem, a może stracić dom?
Asesor: Nie udzielamy informacji medialnych.

ZOBACZ: Rolnicy z Pomorza bez pieniędzy za kukurydzę

- Kiedy tylko się z nim kontaktuję telefonicznie, to zawsze mam odpowiedź, że nie jestem stroną. Przecież to jest wszystko, co posiadam. Co może szarak zrobić? Nic. Po prostu. A pan komornik robi wszystko, żeby jak najszybciej doprowadzić do licytacji - uważa pani Alina.

* Po naszej interwencji w Izbie Komorniczej w Lublinie komornik zaprosił panią Alinę na spotkanie w kancelarii. Szkoda, że wcześniej żaden z pracowników nie chciał pomóc kobiecie.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX