Prawniczka na ławie oskarżonych. Wielomilionowe straty
Prawnicza z Warszawy miała oszukać swoich klientów na blisko 5,7 mln zł. Zostawiali oni u niej pokaźne sumy w depozycie, bo reprezentowała ich podczas prób pozyskania mieszkań z licytacji. Proces toczy się już blisko trzy lata. Ostatnio prawniczka nie pojawia się na rozprawach ze względu na stan zdrowia.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczy się proces przeciwko prawniczce, która oskarżona jest o wielokrotne oszustwa.
- Dostała zarzut oszustwa na wielomilionową szkodę. Prokurator określił wysokość szkody na kwotę 5,7 mln zł – informuje Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
62-letnia pani Anna z Warszawy straciła 132 tys. zł w gotówce, którą zdeponowała w kancelarii pod zakup działki. Jednak pieniądze z depozytu zostały pożyczone innej klientce.
- Przekazałam pani M. trzy razy po 33 tys. zł dla jej klientki. Spisała wszystkie umowy, na czwartą nie miałam pieniędzy, więc pani prawnik załatwia szybko kredyt w banku. Doprowadziłam do spotkania w kancelarii, zadała mi pierwsze pytanie proste: ile ja jestem pani winna? Ja mówię, że 132 tys. zł, a ona na to, że przecież 66 tys. zł mi oddała. Tyle, że ja złotówki nie dostałam z tych pieniędzy, więc gdzie są te pieniądze? Wtedy ta pani powiedziała, że musiała je wziąć, bo miała do spłacenia jakieś faktury.
Reporterka: Czyli, że ona przejęła te pieniądze?
Pani Anna: Dokładnie tak
ZOBACZ: Zimno w mieszkaniach. Grzeją po trzy godziny na dobę
- W momencie kiedy już wiedziałam, że nie mam wejścia do kancelarii, pojechałam do rady adwokackiej. No i tam się wypytałam. Nie jest zarejestrowana ani jako adwokat, ani jako radca prawny, ani notariusz, tym bardziej jako sędzia, bo też się ludziom tak przedstawiała – dodaje pani Anna.
Z kolei 52-letnia pani Małgorzata z Warszawy przekazała pani prawnik 250 tys. zł. do jej depozytu, gotówka była przeznaczona na kupno mieszkania z licytacji.
- Przestawiła się, że jest sędzią w Warszawie, w tym sądzie na Solidarności, ale również wspiera jako prawnik fundacje dla osób chorych onkologicznie, a ponieważ ja jestem chora onkologicznie, więc zapałałam do niej od razu zaufaniem i sympatią. Dałam pełnomocnictwo dla jej pracownika na trzy mieszkania, na licytacje. Ponieważ żadnej nie wygrałam, to w październiku 2016 roku poprosiłam o wypłatę z depozytu. Zaczęła mącić, kręcić – mówi pani Małgorzata.
ZOBACZ: Przez błąd urzędników zabiorą im 30 tys. zł
Pan Daniel i pani Magda, małżeństwo z Warszawy, stracili blisko dwa miliony. Oni także złożyli depozyt w kancelarii pani prawnik. Pieniądze, podobnie jak w innych przypadkach, miały być przeznaczone na zakup mieszkań z licytacji komorniczych.
- To duże pieniądze, one zostały ze sprzedaży działki w rodzinie – opowiada pan Daniel.
- Powiedziała, że ma możliwości, że ma licytacje komornicze, ale trzeba zostawić depozyt. Wiedziała, że my często wyjeżdżamy poza Warszawę, więc myśmy na to przystali – mówi pani Magda.
- Jedno mieszkanie zostało zakupione, przy sfinalizowaniu tego mieszkania okazało się, że pani mecenas całe te pieniądze, które zostały u niej zdeponowane, przejęła i powiedziała, że nie ma możliwości, żeby zwrócić. To jest osoba, która zna prawo, lawiruje cały czas: i w sądzie, i przy sprawie karnej, i przy sprawach cywilnych. Mam jednak nadzieję, że na długo jej to nie pozwoli lawirować – dodaje pan Daniel.
Próbowaliśmy się skontaktować z panią prawnik, kancelaria mieści się w centrum Warszawy. Do środka nas nie wpuszczono.
Pracownica: Pani nie ma w Kancelarii, ja nie mogę żadnych terminów ustalić.
Reporter: Nie wiem, czy wyświetlił się państwu mój numer telefonu…
Pracownica: Mamy telefon, poinformuję, że państwo się kontaktowaliście.
ZOBACZ: Brutalne morderstwo Polki. Rodzina wyznaczyła nagrodę
Proces dobiega końca. Poszkodowani spodziewali się, że niebawem zapadnie wyrok. Oskarżonej grozi 10 lat więzienia. Jednak sprawy są odraczane, bo pani prawnik nie stawia się w sądzie. Jest chora. Jej zwolnienia badają biegli. Co będzie z procesem?
- Sąd będzie musiał podjąć decyzję o zawieszeniu postępowania karnego, sąd też może uznać, że udział oskarżonej w dalszym postępowaniu nie jest konieczny. Złożyła ona wyjaśnienia, postępowanie dowodowe zmierza ku końcowi. Ma obrońcę, który reprezentuje ją w toku całego postępowania i być może sąd uzna, że może zamknąć przewód sądowy i wydać wyrok w tej sprawie – informuje Beata Adamczyk-Łabuda z Sądu Okręgowego w Warszawie.
- My nie mamy nic, ograbiła nas ze wszystkiego, zostawiając jeszcze z długami. To dla mnie chore, że ta kobieta dalej prowadzi swoją działalność. Teraz ma kancelarię mediacji sądowej – komentuje pani Magda, żona pana Daniela.
Reporter: Małgorzata Pietkiewicz