Strażak podpalił gospodarstwo starszego małżeństwa
Szokujące zachowanie strażaka ochotnika. Należący do dwóch jednostek na Podkarpaciu 21-letni Jakub S. podpalił w nocy gospodarstwo starszego małżeństwa. Stracili oni dorobek życia: sprzęt oraz zwierzęta. Cudem sami nie zginęli. Małżeństwo było skonfliktowane z babcią strażaka.
- To był strażak tylko przypisany. Proszę zamknąć kamerę, proszę zamknąć kamerę - tak zareagował na widok naszych kamer naczelnik OSP z Nowej Wsi na Podkarpaciu. Jeden z jego strażaków, 21-letni Jakub S., 4 listopada, w środku nocy, podpalił gospodarstwo starszego małżeństwa.
- Gdyby nie sąsiadka, która zobaczyła przez okno ogień, bo dziecko jej nie spało, to pożar w skutkach byłby o wiele większy – słyszymy od okolicznych mieszkańców.
- W momencie dojazdu na miejsce dwa budynki były całkowicie objęte pożarem. Zagrożony był budynek mieszkalny. Pożar był bardzo groźny, istniało zagrożenie życia – opowiada Marcin Wieczerzak z Państwowej Straży Pożarnej w Kolbuszowej.
ZOBACZ: Prawniczka na ławie oskarżonych. Wielomilionowe straty
Tylko cudem udało się uratować niewielki domek, w którym mieszka pani Zofia i pan Józef. Jednak straty są olbrzymie. Staruszkowie stracili praktycznie cały majątek.
- Spaliły się 3 krowy, cielak, 30 kur, 6 perliczek, 4 króliki. Ze spłonął sprzętu ciągnik, wóz, cztery rowery, skuter, no i betoniarka – wyliczają Zofia i Józef Brykowie.
Policjanci kilka godzin po podpaleniu ustalili sprawcę. To strażak ochotnik z dwóch sąsiadujących ze sobą jednostek OSP - w Nowej Wsi i w Świerczowie. Decyzją sądu został aresztowany na 3 miesiące. Mieszkańcy wspominają, że był on bardzo aktywnym strażakiem. Kiedy zawyła syrena, w remizie pojawiał się jako jeden z pierwszych.
- To działanie charakteryzowało się szczególnym okrucieństwem i taka kwalifikacja została przyjęta. Podejrzany przyznał się do zarzuconych czynów. Wszedł do pomieszczeń gospodarczych i podpalił słomę. Było to działanie zaplanowane – tłumaczy Tomasz Chudzik z Prokuratury Rejonowej w Kolbuszowej.
- On był na Świerczowie strażakiem, a jest przepis, że może być w dwóch strażach. I tu też bywał na akcjach z nami. Jak tu był, to był "grzeczny" i ratował ludzi. Ale co się stało, to nie wiem – mówi prezes OSP w Nowej Wsi.
ZOBACZ: Ofiary "Złotoustego Dawidka". Mówią o piramidzie stworzonej przez budowlańca
Pani Zofia i Pan Józef mieli konflikt z najbliższą sąsiadką. To babcia strażaka -piromana. Czy to mogło być przyczyną podpaleń? Na to pytanie odpowie prokuratura. Jak na razie pogorzelcom w miarę swoich możliwości starają się pomóc mieszkańcy i rodzina.
- Ta sąsiadka nie jest do życia. Stale przestawia granicę w polu. Nie można gnojówki wywalić, obornika, bo jej śmierdzi. Sąsiedzi mają pretensje o wszystko, nawet, że gminną drogą się jeździ – mówi Zofia i Józef Brykowie.
To zapis rozmowy z babcią podpalacza:
Reporter: Państwo mieliści konflikt z sąsiadami?
Babcia: Tu nie chodzi o konflikt.
Reporter: „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek” to dewiza OSP, do którego należał wnuk, a stworzył zagrożenie. Przecież mógł zabić ludzi.
Babcia: Nie byliśmy w konflikcie z sąsiadami. Nic panu nie powiem.
ZOBACZ: Sześć godzin czekał na SOR-ze. Serce nie wytrzymało
- Pojawiliśmy się z księdzem proboszczem, uzgodniliśmy, że będzie zbiórka wśród parafian. To wszystko jednak mało. Wsparcie potrzebne jest na większą sakle, bo straty są powyżej 100 tys. zł. Państwo nie są w stanie tego odbudować – zaznacza Jan Zuba, burmistrz Kolbuszowej.
- Był ze strony państwa Bryków hejt na mojego syna, doświadczyliśmy krzywdy, były komisje, kłótnie o miedzę, konflikty. Nie wiem, co zaważyło – słyszymy od ojca podpalacza.
- Okazało się, że 21-latek jest podejrzany o więcej takich zdarzeń, bo w okolicy wcześniej dochodziło do podpaleń stodół, obór czy nieużytków rolnych – dodaje Wojciech Tatara, dziennikarz "Gazety Nowiny" i nowiny24.pl.