Niepełnosprawna kontra spółdzielnia. „Kubły na śmieci są ważniejsze”
Niepełnosprawna ruchowo Małgorzata Nawrot z Gdańska nie może być samodzielna przez sześć stopni schodów, które oddzielają ją od świata. Choć blok jest przystosowany do zrobienia podjazdu lub windy zjeżdżającej na poziom 0, to spółdzielnia odmawia pomocy. Jako problem wskazała kubły na śmieci, które trzeba byłoby przestawić w inne miejsce.
- Jak zobaczyłam, że na pupie schodzi po tych schodach, to normalnie mi gardło ścisnęło. Przecież to jest żenujące, żeby tak wyglądała sytuacja – mówi 71-letnia Gabriela Nawrot, mama pani Małgorzaty.
ZOBACZ: Mieszkanie komunalne groźne da zdrowia
Siła woli i ogromna determinacja, aby w życiu być samodzielną, to cechy 46-letniej pani Małgorzaty Nawrot z Gdańska. Urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowy. Skończyła studia psychologiczne.
- Musiała pokochać takie życie, jakie jej los dał. I się nauczyła funkcjonować. To jest 11-piętrowy blok, więc zawsze ktoś był. Zawsze ktoś schodził i też tego problemu nie odczuwaliśmy. Poza tym ona była mniejsza, lżejsza i myśmy do tego nie przywiązywali wagi. I ja też się do tego przyzwyczaiłam, że tak musi być – wspomina Gabriela Nawrot, mama Małgorzaty
- Rodzice zawsze uczyli mnie samodzielności i chciałabym być niezależna w pełni. Teraz nie mogę, bo są schody. Kiedyś żył mój tata, mama była młodsza i mogłam w większym zakresie liczyć na pomoc rodziny – mówi Małgorzata Nawrot.
Sześć lat temu ojciec pani Małgorzaty zginął w wypadku samochodowym. Kobiety zostały same. Na domiar złego zdrowie 71-letniej mamy pani Małgorzaty drastycznie się pogorszyło. Nie była już w stanie pomagać córce w pokonaniu sześciu schodów prowadzących do wyjścia z bloku.
- Co prawda jest pseudopodjazd, ale żeby w ogóle to rozłożyć, musiałabym zwolnić blokadę, której nawet nie jestem w stanie dosięgnąć. Muszę czekać, aż będzie szedł ktoś młody, silny, żeby mi ten wózek wniósł albo zniósł – opowiada Małgorzata Nawrot.
ZOBACZ: Sąsiedzki spór o… kury na wsi. Rozstrzygał sąd!
Od kilku lat kobieta prosi spółdzielnię mieszkaniową o pomoc w rozwiązaniu jej dramatu życiowego. Niestety niedawno dostała odpowiedź odmowną. Powód, na który powołuje się spółdzielnia, jest wstrząsający.
- Można by było wymienić windę na taką zjeżdżającą do zsypu, ale padł argument, że nie ma gdzie przestawić altany śmietnikowej. Niecałe sto metrów od mojej klatki jest taka altana śmietnikowa, więc nie rozumiem, czemu nie można tego rozwiązania zastosować w moim przypadku – zaznacza Małgorzata Nawrot.
- Bez tych schodów byłoby to bardzo dobre rozwiązanie. Nie tylko w tym przypadku wózka osoby niepełnosprawnej, ale również dla osób starszych, kolebiących się na kulach, czy matek, które wyprowadzają z bloku dzieci w wózkach – zauważa pan Zdzisław, sąsiad pani Małgorzaty.
Nikt z przedstawicieli spółdzielni nie chciał z nami rozmawiać. Nie odpowiedziano nam również na pytania wysłane mailem. Opór spółdzielni tym bardziej jest niezrozumiały dla pani Małgorzaty, że już od kilku lat, w sąsiadujących blokach w Gdańsku, inna spółdzielnia takie windy zamontowała.
- Przykro mi, że ważniejsze są kubły na śmieci niż moja niezależność. Przykre, ale prawdziwe – podsumowuje Małgorzata Nawrot.