Zaginięcie Iwony Wieczorek. Nowe informacje
O sprawie Iwony Wieczorek od dwunastu lat mówi cała Polska. Jedną z ostatnich osób, które widziały Iwonę był jej kolega - Paweł P. Kilka dni temu mężczyzna został zatrzymany i usłyszał zarzut mataczenia w śledztwie. Jak udało nam się ustalić, Paweł P. po zniknięciu dziewczyny miał bez pozwolenia wejść do jej domu i usuwać pliki z jej komputera.
Sopot. 17 lipca 2010 roku. 19-letnia Iwona idzie z przyjaciółmi na dyskotekę. Po udanej zabawie, młodzi ludzie razem mają wrócić do domów. Około 3 nad ranem, wszystko jednak zaczyna się psuć.
- Towarzystwo pokłóciło się o jakąś błahostkę, której nikt praktycznie jakoś nie przyswoił, nie pamięta - mówi oficer operacyjny policji.
- Iwona się obraziła, strzeliła focha. Ale za co strzeliła focha? - dodaje Iwona Kinda, matka zaginionej Iwony.
ZOBACZ: Po reportażu wyszedł na wolność. Czekał cztery lata
Po sprzeczce z przyjaciółmi, dziewczyna postanawia wrócić do domu sama. Do przejścia ma ponad sześć kilometrów. Krótko po trzeciej, jest z nią jeszcze kontakt telefoniczny. Godzinę później ginie po niej wszelki ślad.
- To jest prosta sprawa, tak naprawdę, ale od 12 lat nikt nie potrafi jej rozwiązać. To świadczy o tym, że musi tam być jakieś drugie dno - mówi Bartłomiej Mostek, dziennikarz kryminalny.
- Trudno mi uwierzyć, żeby młoda dziewczyna po kłótni o nic poszła sześć kilometrów do domu w nocy - dodaje.
- Dla mnie to jest kluczowe, co było przyczyną tej kłótni. Czy ta bzdura, o której się mówi rzeczywiście była bzdurą, czy też czymś bardzo poważnym - zastanawia się matka zaginionej Iwony.
- To nie było nic szczególnego, gdyby było, to ja bym to pamiętała. To była jakaś zwykła sprzeczka - twierdzi Adria, koleżanka zaginionej Iwony.
Jedną z ostatnich osób, które widziały Iwonę był jej kolega - Paweł P. Feralnej nocy razem bawili się w dyskotece. Po zaginięciu dziewczyny, chłopak aktywnie brał udział w jej poszukiwaniach. Dla niektórych stał się też obiektem podejrzeń.
ZOBACZ: Szokujące nagranie. Biją po twarzy i kopią leżącego 15-latka
Na naszą prośbę, miesiąc po zaginięciu Iwony w sprawę włączył się jasnowidz Krzysztof Jackowski. Razem z Pawłem P. udał się na teren pobliskich ogródków działkowych. Iwona i jej przyjaciele bawili się tam przed wyjściem do dyskoteki. Jako jedyni byliśmy świadkami tego, co stało się później.
- Wyszliśmy stad około 24. O 2.57 wychodzimy z knajpy, bo sobie sprawdziliśmy na monitoringu. Szukaliśmy jej na własną rękę na początku. Sprawdzaliśmy, czy ktoś za nami nie wychodził, a przy okazji wiedzieliśmy dokładnie, o której my wychodzimy - mówił Paweł P.
- Pytałem go, czy dzwonił do niej, a on mówił, że telefon mu wysiadł. Ja mówię, że to dziwne, bo i jej wysiadł z tego, co wiadomo i tobie. I tak mnie tknęło coś, żeby mi pokazał telefon - mówił Krzysztof Jackowski, jasnowidz.
W trakcie wyszło na jaw, że Paweł P. ma dwa telefony.
- Kolega nam teraz głośno powie, dlaczego wyjął dwa telefony i dlaczego skoro ci się rozładował telefon, to niby nie dzwoniłeś, chociaż miałeś drugi? - pytał Jackowski
- Bo drugi był w domu. Na imprezy nie chodzę z dwoma telefonami. Tylko z jednym – wyjaśnił Paweł P.
W 2012 roku, śledztwo w sprawie zaginięcia Iwony zostało umorzone. Kilka miesięcy temu na nowo podjęło je tzw. Archiwum X. Na polecenie Prokuratury Krajowej śledczy ponownie zaczęli prześwietlać Pawła P. W jego domu przeprowadzono drobiazgowe przeszukanie. W jego trakcie nie znaleziono niczego, co mogłoby mieć związek z zaginięcie Iwony.
ZOBACZ: Kamery, wojna o płot, podpalenia. Wojna sąsiadów
- Trochę to wygląda, jakby chcieli go złamać. Taki mechanizm zawsze działa. Wybiera się osobę najbardziej wrażliwą, która po opracowaniu operacyjnym jest poddawana tzw. „obróbce” - wyjaśnia Andrzej Mroczek, były policjant Wydziału Zabójstw.
- Policja nie odpuszcza, prokuratura nie odpuszcza i w każdej chwili może dojść do bardzo istotnego przełomu w sprawie - dodaje.
- Po prostu, chodzi o to, że a nóż widelec. Przestraszymy wszystkich. A może ktoś pęknie. A może nikt? Dlaczego pozbawiać się takiej możliwości? - dodaje Krzysztof Woliński, adwokat Pawła P.
Kilka dni temu Paweł P. został zatrzymany i przewieziony z Gdańska do Prokuratury w Krakowie. Tam przedstawiono mu zarzut mataczenia w sprawie zaginięcia Iwony. Jak ustaliliśmy, zdaniem śledczych, Paweł po zniknięciu dziewczyny miał bez pozwolenia wejść do jej domu. Potem korzystać z jej komputera i usuwać z niego nieokreślone pliki.
- Paweł P. nie przyznaje się do winy. Tłumaczył wszystko śledczym, ale ja nie mogę powtarzać jego wyjaśnień, bo w końcu jest osobą podejrzaną w tej sprawie. Mój klient ma zakaz kontaktowania się z mediami. Nie ma podejrzeń co stało się z Iwoną. Gdyby je miał, to przez ten czas służyłby informacją - mówi adwokat Krzysztof Woliński.
- Cokolwiek się stało z Iwoną, ja chcę o tym wiedzieć. Bo nie ma nic gorszego, niż życie w takiej niepewności. Oddajcie mi Iwonę. Powiedźcie mi gdzie ona jest. Co się z nią stało. Oddajcie mi moją córkę - apeluje Iwona Kinda, matka zaginionej Iwony.