Śmierć synka, choroba kolejnego. Odzew po reportażu

Niewyobrażalna tragedia dotknęła rodzinę państwa Stąporowskich z Białogardu. Najpierw ich pięcioletni syn Szymon wpadł do niezabezpieczonej studzienki kanalizacyjnej i zginął. Kiedy kilka miesięcy później na świat przyszło ich drugie dziecko, okazało się, że chłopiec cierpi na tzw. rybią łuskę. Po naszym reportażu rodzina otrzymała znaczącą pomoc.

Magdalena i Krzysztof Stąporowscy mieszkają w Białogardzie niedaleko Koszalina. Jeszcze kilka tygodni temu sami z chorym dzieckiem przeżywali tragedię. Dziś ich życie zmieniło się dzięki pomocy naszych widzów.

- Zobaczyliśmy, ile może być dobra, że są ludzie, którzy mają dobre serce i potrafią zrozumieć. Jest bardzo duży odzew, nie spodziewaliśmy się, że tak będzie, jesteśmy za to bardzo wdzięczni – opowiada Krzysztof Stąporowski.

- Wszystkim, którzy ze szczerego serca pomagają naszemu dziecku, bardzo gorąco dziękuję – dodaje Magdalena Stąporowska.

ZOBACZ: Ojciec nie pomógł, więc mieszkał w kurniku. Pomogła obca osoba

Rodzinę odwiedziliśmy kilka tygodni temu. Opowiadaliśmy jak wielka tragedia dotknęła ją pięć lat temu. Pięcioletni syn małżeństwa, Szymon wpadł i utopił się w niezabezpieczonej studzience. Tuż obok domu.

- Bardzo kochał życie, bardzo kochał swój dom, kochał nas. Ostatnie zdanie, jakie usłyszałem, to że chce się pobawić, że do dzieci. Poszedł, to były ostatnie słowa, jakie wypowiedział, już do domu nie wrócił – wspomina Krzysztof Stąporowski.

To nie był jedyny problem rodziny. Kilka miesięcy po śmierci Szymona urodził się drugi syn Adrian. Niestety okazało się, że chłopiec cierpi na nieuleczalną chorobę.

- Były świeże rany, ból po jednej tragedii, a spotkała nas kolejna: zmaganie się z ciężką chorobą. Żyliśmy w strachu, że możemy stracić następne dziecko – mówi pan Krzysztof.

ZOBACZ: Dwa lata po wypadku wreszcie wraca do domu

Rodzice robili wszystko, by leczyć chłopca. Było im jednak bardzo trudno, bo brakowało na to pieniędzy.

Po emisji naszego reportażu wszystko się zmieniło. Rodzina otrzymała wsparcie finansowe. Spełniają się także marzenia o remoncie domu.

- Po emisji programu na zrzutce na ten moment jest ponad 24 tysiące zł. Zadzwoniła do mnie pani i zapytała, co Adriana by ucieszyło. Ja opowiadam o maściach, kremach, remoncie, a ona mówi: nie, proszę pani, chciałabym spełnić jego marzenia - opowiada Joanna Mąka, koordynator wolontariatu Młodzieżowego Domu Kultury w Białogardzie.

- Idziemy w pełną pomoc instytucjonalną. Może to nie jest dobre słowo instytucjonalnie, ale daje duże możliwości. Jedziemy z remontami, by wyremontować łazienkę i pokój – mówi starosta białogardzki Piotr Pakuszto.

ZOBACZ: Zaginięcie Iwony Wieczorek. Nowe informacje

W pomoc rodzinie zaangażowało się także wiele osób prywatnych, firm, szkół i żłobków z Białogardu i okolic.

- Wiadomo, pewne rzeczy się nie wrócą, nie da się ich cofnąć, ale walczymy o przyszłość dziecka i naszą także. Wierzę, że nasze życie się teraz zmieni – mówi pan Krzysztof.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX