Zadławiła się i zmarła. Obwiniają załogę pogotowia
Pani Elżbieta walczy o wyjaśnienie okoliczności śmierci 35-letniej córki Natalii, którą znaleziono nieprzytomną na przystanku. Wezwano pogotowie, ale załoga miała stwierdzić, że 35-latka jest pijana. Ratownicy zadzwonili po policję. Według funkcjonariuszy kobieta była trzeźwa. Ostatecznie panią Natalię pozostawiono bez opieki.
W nocy z 27 na 28 listopada ubiegłego roku niedaleko jednego z przystanków autobusowych w Szczecinie-Dąbiu znaleziono zwłoki kobiety. Okazało się, że to 35-letnia Natalia. Według relacji świadków, kobieta była widziana na przystanku jeszcze przed godziną 21, nie było z nią kontaktu.
- Dostałam wiadomość na messengera od taty Natalii, ale to nie był jej tata, tylko policja. Tam było napisane, żeby się skontaktować z policją, bo znaleziono zwłoki w Szczecinie-Dąbiu i to jest prawdopodobnie Natalia – opowiada pani Elżbieta, matka Natalii.
ZOBACZ: Ofiara złodzieja. Pomogliśmy
Analizując zeznania świadków i SMS-y wysyłane przez Natalię śledczy ustalili, że tego wieczoru była u koleżanki. Gdy wracała, na przystanku jadła kanapkę i zadławiła się. Ludzie, którzy próbowali ją ocucić, wezwali pogotowie. 40 minut czekali na ratowników.
- Przyjechało pogotowie, stwierdziło, że ona jest pijana i zawiadomiono policję. Gdy policja przyjechała, stwierdzono, że jednak nie jest pijana. I ją zostawili na tym przystanku. Ona jakoś się ocknęła. Szła takim prawie zataczającym się krokiem, dowlokła się dalej, do drzew. Uklękła tam i zmarła. A pogotowie stwierdziło, że moje dziecko nie zasługiwało na pomoc, bo było pijane? Nawet gdyby była, wypadałoby się nią zainteresować i absolutnie nie wolno jej było zostawić na tym przystanku. Dowiedzieliśmy się później z obdukcji, że nie była pijana ani nic. Zadławiła się – mówi pani Elżbieta.
ZOBACZ: Walka o pieniądze po zderzeniu z kombajnem. Pomogliśmy panu Piotrowi
Podczas interwencji pogotowia kobieta najprawdopodobniej była niedotleniona. Później, gdy próbowała zwymiotować, zadławiła się treścią z żołądka i zmarła. Prokuratura przez rok prowadziła sprawę w kierunku niedopełnienia obowiązków przez ratowników i policję. Ostatecznie została ona umorzona.
- Analiza dowodów prowadziła do wniosku, że funkcjonariusze policji, jak również ratownicy po przyjęciu zawiadomień podjęli interwencję, przybyli na miejsce, przy czym pokrzywdzona odmówiła pomocy, co też wyraźnie artykułowała. Natomiast jej stan medyczny nie wymagał hospitalizacji, czy zabrania jej do izby wytrzeźwień. To zostało potwierdzone przez opinię toksykologiczną – informuje Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
- W takim stanie zostawiło ją pogotowie na przystanku – pokazuje nam zdjęcie córki pani Elżbieta. Widać na nim, że 35-latka jest nieprzytomna. W jaki sposób więc odmówiła przyjęcia pomocy? - Pogotowie naprawdę zawiniło, mam wrażenie, że się im nie chciało – dodaje pani Elżbieta.
ZOBACZ: Wyłudziła na nią 200 tys. zł. Ofiara nie ma z czego żyć
Zarówno przedstawiciele Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie jak i Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego odmówili komentarza przed kamerą. W oświadczeniach podkreślano, że wewnętrzne postępowania kontrolne nie ujawniły żadnych nieprawidłowości.
- Naszym zdaniem postępowanie dowodowe obarczone jest błędem, że nie skonfrontowano policjantów z ratownikami medycznymi. Są rozbieżne zeznania i żeby to wszystko uściślić, żeby to było jasne, należałoby skonfrontować te osoby ze sobą. To jest podstawa – ocenia Krystian Kurdyka, prawnik rodziny.
- Będę walczyła do końca, tym bardziej, że śmierć mojej córki to nie jest tylko jedna tragedia, ale skończyło się tragicznie też dla jej dzieci – zaznacza pani Elżbieta.
Natalia osierociła troje dzieci. Wychowywała je razem z mamą w Niemczech. Opieka nad dwójką starszego rodzeństwa przypadła pani Elżbiecie, najmłodszy 5-letni Milan trafił do ojca, mimo że ten nie miał w tamtym czasie praw rodzicielskich. Tak zdecydował niemiecki urząd - Jugendamt.
- Jego własna siostra zeznała na piśmie, że ojciec dzieci, jej brat, jest narkomanem, jest alkoholikiem, jest agresywny. Tego nikt nie bierze pod uwagę. Te dzieci to jest cały mój świat. Doszło do tego, że siostra Milana, która ma 13 lat, napisała do sądu list. Błaga w nim, żeby ich nie rozdzielać, żeby on wrócił do domu. Dosłownie tak napisała: zły los zabrał nam mamę, a teraz obcy ludzie zabrali nam brata – podkreśla pani Elżbieta.
*Wysłaliśmy pytania do Jugendamtu co dalej z najmłodszym dzieckiem, ale cały czas pozostają one bez odpowiedzi. Pani Elżbieta zapowiada, że będzie walczyć o opiekę nad najmłodszym wnukiem.